– Mam wrażenie, że przerwa związana z kwarantanną jeszcze się na nas odbija. Ciężko pracujemy, zostawiamy serducho na boisku, ale chyba na zwycięstwo musimy jeszcze poczekać – powiedział po porażce w Jaworznie Tomasz Pizuński, przyjmujący Krispolu Września.
Siatkarze Krispolu Września nie mogą przełamać złej passy. W środowe popołudnie przegrali w Jaworznie z miejscowym MCKiS-em, urywając mu tylko seta. – Ten mecz od początku nie toczył się po naszej myśli. Robiliśmy dużo błędów na zagrywce. Mieliśmy problemy z kończeniem pierwszej akcji, nie wykorzystywaliśmy kontr, co przełożyło się na taki wynik. Walczyliśmy, ale nie udało nam się wygrać – powiedział Marcin Krawiecki, który nie ukrywa, że Krispol mógł doprowadzić do tie-breaka. – Wszystko mogło się zdarzyć. Po prostu nie skorzystaliśmy z okazji, żeby to spotkanie wygrać. Wyciągniemy wnioski i będziemy walczyć dalej – zadeklarował rozgrywający ekipy z Wielkopolski.
Podopieczni Mariana Kardasa mają na swoim koncie na razie tylko jedno zwycięstwo, a przed nimi kolejne bardzo trudne spotkanie. W najbliższą sobotę we własnej hali podejmą BBTS Bielsko-Biała, które ma aspiracje powrotu do PlusLigi. – Przeciwnik jest silny. Na pewno będzie faworytem meczu, aczkolwiek nie położymy się na parkiecie, będziemy go gryźć, żeby z tego spotkania wynieść jak najwięcej i zdobyć punkty – podkreślił Krawiecki.
Wrześnianie nie oddali meczu bez walki, ale zabrakło im skuteczności na siatce. Nie ukrywają, że nie powrócili jeszcze do optymalnej formy po przerwie, którą mieli w związku z wykryciem koronawirusa w ich szeregach. – Największym naszym problemem była pierwsza akcja, której nie kończyliśmy. Nie mieliśmy też ani bloku, ani zagrywki, co bardzo dobrze wykorzystała drużyna z Jaworzna, która bardzo dużo grała środkiem. To jej przyniosło efekt. Mam wrażenie, że przerwa związana z kwarantanną jeszcze się na nas odbija. Ciężko pracujemy, zostawiamy serducho na boisku, ale chyba na zwycięstwo musimy jeszcze poczekać – ocenił Tomasz Pizuński.
Młody przyjmujący przez ostatnie dwa sezony bronił barw MCKiS-u Jaworzno. Tym razem stanął po drugiej stronie siatki. Zapewnił, że szybko odnalazł się w drużynie prowadzonej przez Mariana Kardasa. – Aklimatyzacja nie była trudna ze względu na to, że mamy młody zespół. Znaliśmy się z boisk plażowych i siatkarskich. Od samego początku było widać, że w zespole jest dobra chemia – zakończył Pizuński.
źródło: inf. własna, MCKiS Jaworzno - Facebook