Koronawirus dotknął także męską Serie A. Na razie odwołano w niej tylko trzy mecze. Już jednak pojawiają się głosy o zawieszeniu rozgrywek. – Gdyby nie ognisko w Perugii, SuperLega byłaby praktycznie wolna od koronawirusa – stwierdził za to prezes Serie A Massimo Righi.
Koronawirus wpływa na rozgrywki siatkarskie w całej Europie. Zaczyna dawać o sobie znać także we Włoszech, choć tam na razie problem nie jest poważny – we włoskiej lidze odwołano do tej pory „zaledwie” trzy spotkania. Dwa Perugii oraz jedno pomiędzy Ravenną a Veroną. W Perugii jest 12 przypadków koronawirusa. Włoski protokół sanitarny pozwala grać drużynie do momentu, do którego nie ma w niej więcej niż trzech zakażeń. Protokół wymaga jednak po wykryciu każdego pozytywnego przypadku, przebadanie całej drużyny. Właśnie z braku czasu na takie badanie nie odbył się zaplanowany na ostatnią niedzielę mecz w Ravennie.
Przypadki koronawirusa w klubach spowodowały, że pojawiły się różne propozycje związane z dalszymi rozgrywkami. Ich zawieszenia domaga się prezes klubu z Modeny. – Zawieśmy rozgrywki do stycznia. Wtedy powinno być już bezpieczniej. Liga może grać nawet do maja, trzeba tylko ustalić z FIVB, aby nie grać w tym terminie w rozgrywkach Ligi Narodów – powiedziała Catia Pedrini.
We Włoszech znów gra się przy pustych trybunach. Na początku rozgrywek w zależności od regionu można było wpuszczać do 25 procent pojemności hali. Potem pojawiły się jeszcze ostrzejsze ograniczenia – np. do 200 kibiców. Obecnie wszystkie hale są już puste. A brak wpływów z biletów może wpłynąć na kondycję finansową poszczególnych klubów. – Jeśli nie pomoże nam rząd, przetrwają może cztery kluby. Modeny wśród nich nie będzie. W tym absurdalnym sezonie nikt nie może być pewny niczego. Na dziś wiem tylko ile sprzedaliśmy karnetów. Sponsorzy? Część na pewno dotrzyma swoich zobowiązań, ale część być może nie będzie w stanie – dodała prezes Modeny.
Inni szefowie klubów nie chcą jednak przerywania rozgrywek. – Przerwanie gry na dwa miesiące nie rozwiąże problemu, a wręcz go pogłębi, ściskając i tak już napięty kalendarz. Poprzednia blokada rozgrywek podcięła nam nogi. Musimy grać za wszelką cenę, mając nadzieję, że sytuacja się poprawi – skomentował Diego Mosna, prezes Itasu Trentino.
Na razie Sir Safety Perugia jest najbardziej dotkniętym klubem przez koronawirusa. Chorych w niej jest bowiem 12 zawodników. – Nie wiem, czy będziemy w stanie wrócić na boisko w ciągu najbliższych dwóch tygodni – zaznaczył z kolei prezes klubu Gino Sirci, który jednak nie jest zwolennikiem zawieszania rozgrywek. Według niego najgorszy będzie najbliższy miesiąc, potem powinno być już łatwiej. Ligę na pewno uda się dokończyć, ale możliwa jest zmiana formuły, jeśli będzie więcej komplikacji.
Zawieszenie rywalizacji wykluczył także prezes Serie A. – Wśród najpopularniejszych włoskich sportów mamy najmniej problemów. Gdyby nie ognisko w Perugii, SuperLega byłaby praktycznie wolna od koronawirusa. Niemal wszystkie infekcje mają miejsce po tym, jak zawodnicy „tulą” się do siebie, ciesząc się po zdobyciu punktów, lub w szatni. Nie mamy żadnych przypadków zarażania się pomiędzy zespołami – zakończył Massimo Righi.
źródło: inf. własna, polsatsport.pl