– Wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko. Pomimo tego, że staraliśmy się zachowywać wszelkie środki ostrożności, to i tak nas dopadł, a nie mamy wpływu na ludzi i ich podejście do zaistniałej sytuacji. Mam nadzieję, że tak nie będzie wyglądał cały sezon i że nie zakończy się przedwcześnie – powiedział Bartosz Dzierżyński, libero Krispolu Września.
Rozmowy nie mogę zacząć od pytania o zdrowie. Jak się pan czuje i jakie w ogóle są nastroje w drużynie po wykryciu w Krispolu koronawirusa?
Bartosz Dzierżyński: Były lepsze i gorsze dni, lecz całą kwarantannę przechodzę dość łagodnie, bez większych komplikacji zdrowotnych. Cała drużyna została poddana kwarantannie i żaden z zawodników nie jest z tego zadowolony. Każdy z nas chce już wrócić do treningów i rozgrywania meczów, tym bardziej, że sezon ledwo co się zaczął, a już trzeba było go wstrzymać.
Koronawirus coraz bardziej daje się we znaki rozgrywkom siatkarskim. Można się było tego spodziewać? Myśli pan, że tak właśnie będą wyglądały najbliższe miesiące?
– Myślę, że była to kwestia czasu, ponieważ wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko. Pomimo tego, że staraliśmy się zachowywać wszelkie środki ostrożności, to i tak nas dopadł, a nie mamy wpływu na ludzi i ich podejście do zaistniałej sytuacji. Mam nadzieję, że tak nie będzie wyglądał cały sezon i że nie zakończy się przedwcześnie tak jak miało to miejsce w ubiegłym sezonie, w którym rozgrywki zostały zakończone przed ostatnimi meczami rundy zasadniczej.
Chyba trudno będzie o stabilną formę i złapanie rytmu meczowego jeśli ciągle będą odwoływane i przekładane mecze, a zespoły co jakiś czas będą trafiały na kwarantannę? Może być to frustrujące?
– Zdecydowanie tak. Ciężko jest wejść w rytm meczowy przy takim systemie gry. Jednego dnia nastawiamy się na mecz, a drugiego może się okazać, że zaplanowane spotkanie się nie odbędzie. Mecze będą przekładane i wciskane w różne dni, aby je rozegrać.
W ostatnim meczu przegraliście u siebie z Visłą Bydgoszcz. Jak z perspektywy czasu oceni pan to spotkanie? Chyba szczególnie w trzecim secie goście udzielili wam lekcji siatkówki?
– W pierwszym i drugim secie graliśmy równo. Wszystko funkcjonowało, lecz to drużyna z Bydgoszczy w końcówkach pokazała doświadczenie i chłodną głowę. Dzięki temu udało jej się wygrać. Na trzeciego seta wyszliśmy trochę podłamani tym, że mieliśmy dużą szansę na wygraną w dwóch poprzednich partiach. Chyba trochę nas to speszyło i przygniotło. Drużyna z Bydgoszczy ma aspiracje, aby wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. Było widać, że jest zgrana, a przede wszystkim robiła mało błędów własnych. Ma na tyle doświadczonych zawodników, że nie popełniała juniorskich błędów, a w ciężkich momentach dawała nam grać, a my nie zawsze potrafiliśmy to wykorzystać.
W ogóle po trzech meczach macie na koncie tylko jedno zwycięstwo. Więcej spodziewaliście się po waszej grze? Liczyliście na lepszy początek sezonu?
– Każdy stawia sobie jakieś cele – mniejsze bądź większe. Trafiliśmy na dwóch beniaminków i drużynę, która spadła z PlusLigi i chce do niej wrócić. Liczyliśmy się z tym, że żaden z rywali nie odda nam punktów bez walki. Mamy młody zespół i potrzebujemy czasu na to, aby wejść na właściwe tory i się rozegrać, lecz wiem, że to kwestia czasu, aby tak się stało.
Przed sezonem drużyna znowu została przebudowana. Jak wpłynęło to na wasze cele na te rozgrywki? Celem Krispolu znowu będzie utarcie nosa faworytom i walka w play-off?
– Jak już wspomniałem, mamy młody zespół, ale to nie jest wyznacznik do tego, aby nas skreślać, jak czasami to ludzie robią. Naszym celem będzie walka w play-off. Na koniec sezonu chcemy powiedzieć sobie, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i nie odpuściliśmy żadnego meczu.
źródło: inf. własna
