Druga kolejka TAURON Ligi już za nami. Tym razem niemal zgodnie wygrywali faworyci. Niemal, bo Grupa Azoty Chemik Police to wciąż żelazny faworyt każdego meczu, a E.Leclerc Moya Radomka Radom dopiero czynami próbuje sobie na to miano zasłużyć i całkiem nieźle jej to idzie. Porażka policzanek u siebie w tie-breaku z podopiecznymi Riccardo Marchesiego to z pewnością największe wydarzenie tej rundy spotkań.
Miniona seria meczów rozpoczęła się bliźniaczo podobnie do pierwszej. Znów start kolejki obserwowaliśmy w Łodzi, znów gospodarzem byli Budowlani i znów zeszli z parkietu bez punktów po porażce 1:3. Tym razem jednak trudno było w nich upatrywać żelaznego faworyta, bowiem w gości do Sport Areny przyjechał wicemistrz Polski – Developres SkyRes Rzeszów.
Łodzianki nie sprostały rywalkom, wygrywając jedynie trzeciego seta. Z pewnością jednak zaprezentowały się znacznie lepiej niż w inauguracyjnym spotkaniu z Jokerem Świecie. Jedynie w drugiej partii dominacja rzeszowianek była bezdyskusyjna. Pozostałe odsłony rozstrzygały się w końcówkach, a finalnie zwycięsko z pojedynku wyszły siatkarki Developresu.
– Z takim zespołem jak Rzeszów nie ma miejsca na takie błędy w końcówce jak nasze i to właśnie odbija się na wyniku. Pocieszające jest to, że w porównaniu z poprzednim meczem jesteśmy w lepszej dyspozycji i mam nadzieję, że to zaowocuje na przyszłość – skomentowała porażkę przyjmująca Grota Monika Fedusio.
Mimo zwycięstwa za trzy punkty, rzeszowianki mogą mówić o sporym pechu. W ostatniej akcji meczu kontuzji kostki uległa atakująca podkarpackiej ekipy Kiera Van Ryk. Pierwsze informacje o stanie zdrowia wskazują na przynajmniej miesiąc przerwy od grania młodej Kanadyjki.
W pierwszej kolejce wrocławianki momentami prezentowały się bardzo przyzwoicie na tle faworyzowanego Developresu. Potwierdziły to również w sobotę przeciwko DPD Legionovii. Nie starczyło to jednak na zainkasowanie jakichkolwiek punktów. Pokazało jednak, że ofensywne trio: Rapacz, Murek, Bączyńska ma spory potencjał i w spotkaniach z nieco niższej półki, wrocławianki powinny być wymagającym rywalem.
Już na początku meczu Legionovia dostała zimny prysznic w postaci przegranego seta. Wydawało się, że od drugiej partii wszystko wróci do normy i zdecydowane faworytki tego meczu spokojnie rozstrzygną pojedynek na swoją korzyść, bo goście wygrali do 17. Na trzy punkty podopieczne Alessandro Chiappiniego musiały jednak bardzo ciężko zapracować, bo trzeci i czwarty set kończyły się minimalną przewagą legionowianek.
Teraz #VolleyWrocław pojedzie do Radomia, gdzie o pierwsze punkty może być bardzo ciężko, natomiast Legionovia zagra u siebie z Budowlanymi i wydaje się, że może to być hit najbliższej kolejki.
Do Kalisza przyjechały sprawczynie sporej niespodzianki w pierwszej kolejce. Bielszczanki wygrały bowiem na inaugurację sezonu w Łodzi z ŁKS-em Commercecon i to wygrały pewnie, bez straty seta. Kaliszanki w tym samym wymiarze pokonały PTPS Piła, ale trzeba przyznać, że to przeciwnik mniejszego kalibru niż brązowe medalistki z poprzedniego sezonu.
Kluczowy okazał się pierwszy set, w którym MKS przez długi czas wysoko prowadził, by w końcówce oddać zwycięstwo bielszczankom. Po tym ciosie podopieczne Jacka Pasińskiego już się nie podniosły, co potwierdził po meczu sam trener. – Młodość ma to do siebie, że faluje. Dzisiaj dopadła nas ta młodość. Trochę, wydaje mi się, wyszedł brak charakteru na parkiecie. Zwieszone głowy, jakby nie można było się odbić. Oczywiście będziemy nad tym pracować, tutaj nikt głowy nie schyla. Szkoda punktów, szkoda meczu przede wszystkim, bo nie był jakoś totalnie poza zasięgiem. Niestety, mając tak młody zespół trzeba wziąć pod uwagę to, że coś może się zaciąć. Wtedy trzeba pokazać ten charakter z czym u tych młodych dziewczyn jeszcze różnie bywa – ocenił szkoleniowiec.
Bielszczanki zaś znów zaprezentowały się dobrze i pozostały na szczycie tabeli. W przyszłej kolejce BKS w końcu zagra u siebie, a ich rywalem będą Polskie Przetwory Pałac Bydgoszcz. Stal ma szansę podtrzymać dobrą passę i utrzymać fotel lidera.
źródło: allsportinfo.ru