– W obecnym sezonie zamierzam udowodnić Chemikowi i reszcie świata, że jestem taką zawodniczką jak 10 lat temu, to jest dla mnie motywacja. W każdym roku, na każdym treningu muszę udowadniać dlaczego nazywają mnie jedną z najlepszych, dlaczego byłam jedną z najlepszych – powiedziała nowa zawodniczka Chemika Jovana Brakočević-Canzian
Grałaś w wielu klubach między innymi we Włoszech, Chinach, Japonii, Azerbejdżanie, Polsce, Rumunii. Gdzie żyło się tobie najtrudniej i dlaczego?
Jovana Brakočević-Canzian: – Trudno powiedzieć, każde miejsce jest specyficzne na swój sposób, ma własną kulturę, do której trzeba się szybko zaadaptować. Musze przyznać, że w Chinach nie żyło mi się łatwo. Cieszyłam się i miałam dużo szczęścia, że grałam z Logan Tom, Wilavan z Tajlandii, Ferhat też tam był, zajmował się statystykami. On nie mógł tam nic zjeść. Różnice kulturowe są bardzo duże, ludzie widzący w Chinach wysoką kobietę są tym faktem przytłoczeni. Pokazują palcem zachowania, które w Europie byłyby potraktowane jako bardzo nieuprzejme. Starałam się zrozumieć ich kulturę, odwiedzałam ich świątynie, jednak oni bardzo się od nas różnią. Rok później pojechałam do Japonii i było trochę łatwiej. Chociaż byłam sama, nie było zagranicznych zawodniczek, ale było mi łatwiej ponieważ rozumiałam azjatycką mentalność. Mogę powiedzieć, ze pobyt w Chinach pomógł mi w wyjeździe do Japonii.
Jakie są twoje pierwsze wrażenia po przybyciu do Chemika Police?
– Bardzo dobre ponieważ organizacja jest na wysokim poziomie jak w najlepszych klubach świata. Jest to dobra rzecz ponieważ nie spotyka się takich rzeczy często. Treningi są bardzo wyważone, co jest bardzo ważne przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu. Jest też duży przekrój zawodniczek od młodszych do starszych, zmagających się z urazami i tych, które są w dobrej formie. Sztab szkoleniowy robi dobrą robotę. Doceniam również fakt, że w klubie pracuje dwóch fizjoterapeutów, jest to również bardzo rzadka rzecz, nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym.
Czy uważasz, że najlepszą receptą do posiadania dobrego zespołu jest posiadanie w zespole młodych i doświadczonych zawodniczek?
– Nigdy nie wiesz jak poszczególne zawodniczki wkomponują się w drużynę, jest to trudne. Nie wiadomo też, czy wiek będzie problemem, czy kontuzje, jaka będzie podatność na nie. Ważne jest, aby wszyscy mieli wspólny cel. Nie ważne jest doświadczenie, czy wiek. Jeżeli będziemy chciały zdobyć trofea to każdego dnia musimy się rozwijać. Czasami doświadczone siatkarki przestają nad sobą pracować i to jest błędem, zawsze można się czegoś nauczyć. Dlatego przyszłam do Chemika ponieważ znam obecnego trenera tego zespołu. On zna moje słabe i mocne strony, dzięki niemu mogę stać się lepszą siatkarką. Lubię taką formę pracy, ważne jest aby sztab szkoleniowy „docisnął”, a ty jako siatkarka musisz chcieć pracować.
W nawiązaniu do tego co powiedziałaś, to czy ty jesteś trudną, czy łatwą siatkarką w prowadzeniu dla sztabu szkoleniowego, dla trenera, dla koleżanek?
– Jest to trudne pytanie, jeśli dobrze pracuję to nie chodzi o ilość tylko o jakość. Wówczas jestem łatwa w prowadzeniu. Jeśli sprawisz, że będę szczęśliwa na boisku, żebym mocno pracowała, żebym czuła, że się rozwijam każdego dnia to będzie w porządku. Nikt, nigdy nie będzie w 100% zadowolony z mojej gry jak i koleżanek, każda z nas jest inna. Należy być usatysfakcjonowanym po zakończonym treningu, który jest dla nas frajdą. Jednocześnie sama muszę się czegoś nauczyć. Nie chodzi mi oto, żeby robić gierki, ale oto, żeby pobudzać mój mózg i umiejętności. Jeżeli czuję, że trener pomaga mi w tych czynnościach to jest w porządku, w przeciwnym wypadku czuję, że tracę czas i pojawia się problem. Strata czasu nie jest nigdy dobra dla zawodniczki. Nikt niczego się nie nauczył tracąc czas. Wówczas daję znać trenerowi, że rzeczy które robimy lub nie robimy możemy wykonać lepiej. W Chemiku takiego czegoś nie będzie.
Z trenerem Ferhatem będziesz pracowała po raz piąty, czy to siatkarskie połączenie?
– Jesteśmy przyjaciółmi, znamy się od 10 lat. Po raz pierwszy pracowałam z nim w 2010 roku w Chinach, w trudnym środowisku, był statystykiem, zajmował inne stanowisko. Byliśmy bardzo młodzi, następnie przez dwa lata był drugim trenerem w Vakifbanku. Następnie w Rumunii był pierwszym trenerem i ponownie w Policach jest pierwszym szkoleniowcem. Przez wszystkie lata współpracy widzę jak on się rozwija i sprawia mi to przyjemność. uczę się i daję coś z siebie, jest to motywujące dla mnie. Jednocześnie z drugiej mam osobę i trenera, która chce mnie nauczyć, tyle ile jest w stanie.
Czy trener Ferhat namówił ciebie do gry w Chemiku, czy to była twoja decyzja?
– Nie potrzebuję ludzi, żeby mnie do czegoś namawiali. Muszę mieć przeczucie, jak sezon będzie przebiegał. Generalnie lubię i zawsze lubiłam grać w Polsce. Nawet wówczas, gdy hala była wypełniona kibicami gości. W tym roku mamy trochę inną sytuację, ale gra w Polsce jest dla mnie satysfakcjonująca. Śledzicie siatkówkę, kochacie siatkówkę i to jest piękna rzecz.
Jak oceniasz trenera Ferhata, znasz go od 10 lat, od momentu kiedy był statystykiem?
– Jesteśmy różnymi ludźmi. Ferhat wciąż jest młodym trenerem, bardzo utytułowanym, dlatego czapki z głów przed nim za to co zrobił w tak krótkim czasie. Bardzo się zmienił i rozwinął. Nawet nie wiem, od czego zacząć. Odpowiednio czyta grę, daje odpowiednie wskazówki, na pewno pomogło mu w tym bycie statystykiem. Jest spokojniejszy, 3 lata temu taki nie był. Na pewno zobaczymy różne odcienie Ferhata. Zawsze próbuje być pozytywny i chce dać z siebie wszystko.
Takie same pytanie mam w stosunku do ciebie. Jak ocenisz siebie 10 lat temu, a jak obecnie?
– 10 lat temu byłam młodą, byłam w pełni sił, skupiałam się tylko na ataku. Lubiłam grać też w innych elementach, ale jeśli miałam zdobyć punkt, to nienawidziłam kiwać. Wciąż nie lubię. Teraz używam mózgu. Doświadczenie nauczyło mnie, jak wybierać kierunki. Moje ciało jest inne niż 10 lat temu, ale czuję się dobrze, bo potrafię lepiej je czytać.
Podczas jednego z wywiadu powiedziałaś, że nie dbasz o drugą stronę siatki, o przeciwnika. W twoim mniemani zespół, w którym grasz jest najlepszy na świecie. Czy to chwytliwa rzecz podczas wywiadu, czy taką masz mentalność?
– Taką mam mentalność, nie mówię dla samego mówienia. Do tej drużyny, do której idę grać zawsze wierzę, że idę do najlepszej, chcę pokazać się z jak najlepszej strony. Wierzę, że koleżanki z zespołu będą współpracować i będą dawać z siebie wszystko, aby dorównać jak najlepszym drużynom. Chemik zawsze należał do dobrych drużyn. Uważam, że moje słowa nie są oderwane od rzeczywistości. Zawsze chcę wygrywać wszystko, łatwo jest to zobaczyć na boisku, nie lubię przegrywać. Nigdy nie odpuszczam, nawet jak drużyna przegrywa dziesięcioma punktami, wciąż chcę odrobić straty i wygrać set i mecz.
Myślisz, że to iż nie lubisz przegrywać jest powodem, dla którego tu siedzisz i jesteś jedną z najlepiej atakujących na świecie?
– Chyba nie. Miłość do tej gry, głód sukcesu, rozwoju są powodami dla których jestem w Policach. Pozytywne rzeczy sprawiają, że się rozwijam. Ten głód sukcesu sprawił, że wiele osiągnęłam, nie jestem osobą żyjącą przeszłością. Nic dobrego nie wychodzi, gdy wciąż myśli się o przeszłości, żyje się nagrodami otrzymanymi w przeszłości. W obecnym sezonie zamierzam udowodnić Chemikowi i reszcie świata, że jestem taką zawodniczką jak 10 lat temu, to jest dla mnie motywacja. W każdym roku, na każdym treningu muszę udowadniać dlaczego nazywają mnie jedną z najlepszych, dlaczego byłam jedną z najlepszych. Nie jest to łatwe, ale bardzo motywujące i pozytywne, jeśli dobrze na to spojrzysz.
źródło: Chemik Police TV