– W momentach najtrudniejszych wyzwań nie byliśmy sparaliżowani presją. Jednak nie nazwałbym naszego wyniku niespodzianką, ponieważ dziewczyny wielokrotnie pokazywały duże umiejętności. W trakcie tego turnieju wszystko zagrało tak jak miało zagrać – powiedział po wywalczeniu srebrnego medalu mistrzostw Polski juniorek trener Wieżycy 2011 Stężyca, Dawid Michor.
W niedawno zakończonych MP juniorek Wieżyca zdobyła srebrny medal. To chyba duży sukces środowiska siatkarskiego w Stężycy? Spodziewałeś się takiego wyniku czy dziewczyny jednak sprawiły pewną niespodziankę?
Dawid Michor: – To bez wątpienia duży sukces z wielu względów. Medal zdobyty w najbardziej prestiżowej z kategorii młodzieżowych jest czymś wyjątkowym, zwłaszcza w roku pełnym nowości z racji powołania liceum sportowego, dużych zmian personalnych oraz powodu czegoś niemożliwego do przewidzenia, czyli pandemii. Jest mi niezmiernie miło, ponieważ dużo osób docenia ten sukces i cieszy się razem z nami, co dodatkowo potęguje poczucie dobrze wykonanej pracy. Przed sezonem nie zakładaliśmy konkretnych celów. Pracujemy w bardzo ambitnej grupie i nie trzeba było niczego deklarować, dzięki czemu mogliśmy spokojnie koncentrować się na systematycznej poprawie umiejętności i bezpośrednio gry. To sprawiło, że w momentach najtrudniejszych wyzwań nie byliśmy sparaliżowani presją. Jednak nie nazwałbym naszego wyniku niespodzianką, ponieważ dziewczyny wielokrotnie pokazywały duże umiejętności. W trakcie tego turnieju wszystko zagrało tak jak miało zagrać.
W półfinale po pięciosetowym boju pokonaliście Łaskovię Łask. Były jakieś momenty zwątpienia w tym meczu? Co zadecydowało o tym, że tie-break padł waszym łupem?
– Zwątpienia raczej nie było. Zdawaliśmy sobie sprawę z klasy przeciwnika i z tego, że trzeba z nim zagrać naprawdę dobrze, ponieważ nie wybacza błędów. Dużą rolę w tym spotkaniu odegrała taktyka oraz realizacja planu, który sobie nakreśliliśmy. Dzięki koncentracji na grze w systemie blok-obrona czy też na odpowiedniej dystrybucji piłek w ataku mogliśmy spokojniej reagować i nie poddawać się stresowi jaki towarzyszył takiemu spotkaniu. Łaskovia to zespół bardzo doświadczony, to fajna grupa dziewczyn, która zna się doskonale. Gra ze sobą od piaskownicy. Nie jest dziełem przypadku to jak świetnie grają środkiem czy bronią. Udało nam się jednak zneutralizować największe atuty rywalek, dlatego zwycięstwem zakończyliśmy tie-breaka. Mentalnie fantastyczną robotę zrobił pierwszy blok na środkowej, ponieważ dziewczyny mogły uwierzyć, że realizacja planu przyniesie sukces. Półfinał zawsze jest najtrudniejszym meczem do wygrania. Człowiek w nim jest już tak blisko szczytu, ale po drugiej stronie nikt niczego nie odda za darmo, więc to powoduje, że czasami trudniej jest grać swoją siatkówkę, a wiele zawodniczek nie potrafi dźwignąć presji związanej z wagą półfinałowego spotkania. Tie-break często jest też loterią, natomiast mam wrażenie, że od początku dziewczyny grały z przekonaniem, że wszystko jest w ich rękach.
Turniej zaczęliście i zakończyliście porażką z kaliszankami, które nie straciły żadnego seta w całych zawodach. To była drużyna poza zasięgiem pozostałych uczestników turnieju?
– Wynik o tym świadczy. Ciężko z tym dyskutować. Mieliśmy zbyt mało argumentów siatkarskich, żeby przeciwstawić się tak dobrej ofensywie. Robiliśmy co mogliśmy, ale to nie wystarczyło na pokonanie zespołu z Kalisza.
MP juniorek to był jeden z pierwszych turniejów w Polsce, który odbył się po przerwie związanej z pandemią. Trudno było się do niego przygotować?
– To były bardzo trudne przygotowania choćby ze względu na odpowiedzialność związaną z zachorowaniem na koronawirusa. Na początku przygotowań było bardzo dużo pytań i wątpliwości. Poza tym po tak długiej przerwie w izolacji mieliśmy za mało czasu na pełny okres przygotowawczy. Z naszej perspektywy zbiegł się on z przygotowaniami reprezentacji, co też wymagało zgrania wszystkiego ze sobą. Na szczęście współpraca była dobra i nie stanowiło to aż tak dużego problemu. Bardzo pomogło to jak dziewczyny odpowiedzialnie podeszły do pracy zdalnej w okresie kwarantanny. Mieliśmy doskonałe warunki do pracy, mogliśmy skupić się tylko na siatkówce. Dziewczyny w przygotowania wniosły świetną atmosferę i podeszły do nich z wielkim zaangażowaniem – fantastyczna robota.
Jak duże znaczenie dla srebrnego medalu MP ma fakt, że w sezonie ligowym te dziewczyny mogły ogrywać się w II lidze?
– Nie ma co ukrywać, że gra z bardziej doświadczonymi i często lepszymi zespołami sprawiła, że mogliśmy się uczyć i rozwijać. Było to niezwykle istotne. Wiele młodzieżowych klubów również podąża tą drogą. Z każdego spotkania wyciągaliśmy doświadczenie. Bardzo cieszę się, że mamy do dyspozycji narzędzie w postaci II ligi, które w tak znaczący sposób wpływa na podnoszenie naszych umiejętności.
Czy ten medal będzie dalszą motywacją do rozwoju szkoły SMS w Stężycy?
– Jestem pewien, że tak będzie. Jest to wiatr w żagle dla całego ośrodka, jak i dla każdej z naszych podopiecznych. Sukces jest potwierdzeniem dobrze wykonanej pracy i słuszności szkolenia w taki sposób jak to robimy. Cały czas chcemy się rozwijać, zarówno inwestując w infrastrukturę, jak i w kadrę. Potwierdzeniem tego jest obecność Bereniki Tomsi w naszym sztabie. Jej międzynarodowe i reprezentacyjne doświadczenie jest kopalnią wiedzy dla naszych uczennic. SMS to szkoła, w której młodzież może spełniać swoje marzenia i nie rezygnować z nauki na najwyższym poziomie. Udaje się to pogodzić dzięki warunkom jakie są stworzone w Stężycy. Wszyscy tworzący rodzinę SMS Stężyca wkładają serce w to, co robią. Cały czas prowadzimy nabór do szkoły i nie możemy się doczekać, by z kolejnymi rocznikami również pisać piękną historię SMS-u Stężyca.
źródło: inf. własna