– Nasz zespół, mimo że zajął czwarte miejsce, uważam że może być zadowolony z gry, którą zaprezentowałyśmy w Kaliszu. Oczywiście mamy świadomość tego, że niektóre akcje mogłyśmy rozegrać lepiej. Mogę wszystkich zapewnić, że w czasie rozgrywania tego turnieju dałyśmy z siebie wszystko – mówi Wiktoria Kubryn, środkowa Łaskovii ŁAsk, któa zajęła czwarte miejsce w mistrzostwach Polski juniorek.
Wspólnie z drużyną Łaskovii zajęłaś czwarte miejsce podczas MP juniorek w Kaliszu. Domyślam się, że niedosyt jest spory, bo brązowy medal miałyście praktycznie na wyciągnięcie ręki?
Wiktoria Kubryn: – To prawda. Niedosyt jest spory, ponieważ miałyśmy możliwość grać z Eneą Energetyk Poznań w grupie. Wtedy to spotkanie wygrałyśmy. Myślę, że miałyśmy również duże szanse na pokonanie zespołu ze Stężycy w półfinale, ale niestety się nie udało. Akurat z tą ekipą mierzyłyśmy się podczas półfinałów MP i wygrałyśmy 3:2, a w Kaliszu uległyśmy 2:3. Uważam, że wyniki dobrze oddawały to, że wszystkie drużyny grały na zbliżonym do siebie poziomie. Podczas turnieju finałowego po prostu wygrał zespół, który miał nieco lepszy dzień.
Podczas zawodów w Kaliszu wielu trenerów zgodnie podkreślało, że było pod ogromnym wrażeniem gry waszej drużyny. Myślę, że można was określić bardzo pozytywną niespodzianką zakończonego turnieju MP?
– Cieszymy się, że trenerzy tak dobrze nas oceniają. Nasz zespół, mimo że zajął czwarte miejsce, uważam że może być zadowolony z gry, którą zaprezentowałyśmy w Kaliszu. Oczywiście mamy świadomość tego, że niektóre akcje mogłyśmy rozegrać lepiej. Mogę wszystkich zapewnić, że w czasie rozgrywania tego turnieju dałyśmy z siebie wszystko.
Łaskovia Łask jest czwartą najlepszą drużyną w Polsce. To ogromny sukces.
– Oczywiście, że tak. To duży sukces i cieszymy się, że udało się nam osiągnąć taki wynik. Myślę, że jak już ochłoniemy po turnieju i ze spokojem przeanalizujemy wszystko, to naprawdę docenimy tę lokatę.
Cenne doświadczenie zdobyte podczas całych rozgrywek mistrzostw Polski na pewno zaprocentuje w przyszłym sezonie. Mam rację?
– To prawda. Nie jest tajemnicą, że większość zawodniczek z naszej drużyny to grupa siatkarek z rocznika 2002, a więc tzw. młodsza juniorka. Teraz przechodzimy już do juniorek. Będąc o rok młodsze miałyśmy okazję w czasie mistrzostw Polski grać przeciwko starszym koleżankom. Jestem pewna, że to zebrane doświadczenie zaprocentuje w kolejnym sezonie.
W zespole GKS Wieżyca 2011 Stężyca też zostaje cały zespół. Kto wie, czy w przyszłym sezonie znowu nie będziecie miały okazji się spotkać?
– Drużyna ze Stężycy jest naprawdę dobra. Ma składzie dobre zawodniczki z rocznika 2002. Należy też pamiętać, iż w Kaliszu też zostanie sporo dziewczyn. Podobnie z resztą jak w Poznaniu. Wiem także, że Pałac Bydgoszcz będzie chciał osiągnąć dobry wynik w przyszłorocznych rozgrywkach, a którego zabrakło w tym roku podczas finałów MP. Zapowiada się bardzo ciekawy i pełen emocji sezon 2020/21.
Zmieniając nieco temat. Jak to się stało, że zaczęłaś trenować siatkówkę?
– W trzeciej klasie szkoły podstawowej zaczęłam trenować siatkówkę. Moi rodzice po tym, jak dowiedzieli się, że w mojej szkole tworzy się klasa sportowa zdecydowali, abym wspólnie z siostrą spróbowały swoich sił. Następnie w okresie gimnazjum trafiłyśmy pod opiekę trenera Krzysztofa Filipowicza. Tak naprawdę pod jego kierunkiem rozpoczęła się prawdziwa siatkówka. Zaczęłyśmy brać udział w turniejach, zawodach i rozgrywać mecze ze starszymi koleżankami. Dzięki niemu miałyśmy okazję ponieść swoje umiejętności.
Wspomniałaś o siostrze. Macie szansę obie grać w jednej drużynie i na tej samej pozycji, co w środowisku siatkarskim nie jest częstym zjawiskiem.
– Bardzo się cieszę, że mogę grać wspólnie z siostrą. W tym roku tak dobrze się złożyło, że obie występowałyśmy w pierwszej szóstce i razem miałyśmy możliwość pokazać się na boisku. Poza tym, Oliwia jest o rok młodsza. Uważam, że rozegrała świetny turniej. Jestem z niej bardzo dumna.
Jako siostry rywalizujecie ze sobą na boisku?
– Myślę, że nie ma między nami rywalizacji. Wspólnie cieszymy się ze sukcesów i się wspieramy. W poprzednim sezonie obie zostałyśmy powołane do kadry narodowej. W tym roku, z tego co wiem Oliwia też byłaby powołana, gdyby nie pandemia koronawirusa. Zatem nie ma między nami zazdrości, wręcz przeciwnie wzajemnie sobie pomagamy.
Masz jakąś swoją ulubioną zawodniczkę lub zawodnika, na którym się wzorujesz?
– Nie mam takiej osoby. Bardziej skupiam się na obserwowaniu koleżanek ze swojego rocznika i ze swojej pozycji. Chcę rozwijać i udoskonalać swoją grę.
źródło: pzps.pl