– Można powiedzieć, że z dniem zakończenia mistrzostw Polski zakończyłam jednocześnie grę w juniorskiej siatkówce. Teraz wchodzę małymi kroczkami do seniorskiej. Będę występowała na pierwszoligowych parkietach w zespole z Wieliczki – mówi mistrzyni Polski juniorek z MKS-em Kslai, Natalia Ciesielska, którą już niedługo będzie można zobaczyć na parkietach I ligi kobiet.
Opadły już emocje po mistrzostwach Polski juniorek?
Natalia Ciesielska: – Emocje już trochę opadły, ale w dalszym ciągu są momenty, kiedy trudno mi jeszcze uwierzyć, że zdobyłyśmy złoty medal mistrzostw Polski juniorek. Myślę, że ten medal musi jeszcze trochę dłużej powisieć na mojej szyi, abym w to uwierzyła. Na pewno obejrzę jeszcze raz na spokojnie wszystkie nasze mecze z turnieju. Wtedy myślę, że dotrze do mnie, że wygrałyśmy wszystkie spotkania 3:0 i zdobyłyśmy złoto.
Chyba możemy śmiało powiedzieć, że ten turniej w Kaliszu ułożył się dla was jak marzenie?
– To prawda, że turniej ułożył się dla nas jak marzenie. Fajne było to, że żadna zawodniczka z zespołu nie myślała, tylko i wyłącznie o sobie, ale skupiała się na całej drużynie. W mojej ocenie to miało duży wpływ na to, że wywalczyłyśmy złote medale.
Wygrałyście wszystkie mecze 3:0. Patrząc na same wyniki mogłoby się wydawać, że w pełni kontrolowałyście sytuacje na parkiecie, narzucałyście rywalkom swój rytm gry. Jednak obserwując wasze spotkania widziałam, że miałyście kilka, nieco trudniejszych momentów. Wywalczenie tytułu mistrza Polski nie przyszło wam z łatwością. Mam rację?
– Wydaje mi się, że cały turniej w Kaliszu stał na wysokim poziomie, pomimo tego że zespoły miały trzymiesięczną przerwę w grze spowodowaną pandemią koronawirusa. Miesiąc przed zawodami każdy zespół bardzo profesjonalnie przygotowywał się do tegorocznych mistrzostw. Warto dodać, że każda drużyna do każdego meczu podchodziła w pełni zaangażowana i skupiona. Zgodzę się z tym, że były sety, które nie oddawały tego, że na boisku toczyła się zacięta walka o każdy punkt. Aczkolwiek w kilku meczach przeciwniczki dość mocno się nam przeciwstawiły. Wcale nie było tak, że wszystko łatwo nam przychodziło. Myślę, że najlepiej świadczą o tym długie wymiany, o każdy punkcik w danym meczu.
Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
– Swoją przygodę z siatkówką rozpoczęłam w Szkole Podstawowej. Moja mama, kiedyś grała w siatkówkę, a obecnie jest trenerką. Zawsze podpatrywałam ją w czasie pracy. Jeździłam także z nią na obozy sportowe. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, bo bez niej pewnie nigdy bym nie trafiła do siatkówki. W okresie liceum stwierdziłam, że dobrze byłoby pojechać gdzieś dalej i poznać nowe osoby. W ten sposób trafiłam do Pałacu Bydgoszcz, na koniec liceum do Kalisza.
Czy sezon 2019/20 był twój ostatnim w juniorskim wydaniu?
– Tak. Sezon 2019/20 był ostatnim sezonem w kategorii juniorek. Można powiedzieć, że z dniem zakończenia mistrzostw Polski zakończyłam jednocześnie grę w juniorskiej siatkówce. Teraz wchodzę małymi kroczkami do seniorskiej. Będę występowała na pierwszoligowych parkietach w zespole z Wieliczki.
Co jest twoim największym marzeniem sportowym?
– Nie chcę na razie mówić o igrzyskach olimpijskich, chociaż każdy sportowiec marzy o tym, aby wystąpić w czasie tej największej imprezy sportowej. Na ten moment stawiam sobie cele na najbliższe lata. W tym roku celem jest najwyższe miejsce w tabeli wspólnie z drużyną z Wieliczki.
Jest taki klub, o którym po cichu marzysz i w którym chciałabyś w przyszłości zagrać?
– Chciałabym bardzo kiedyś zagrać, w którymś z topowych włoskich klubów. Mam na myśli, m.in. zespół z Novary. Jednak zobaczymy, co życie przyniesie.
źródło: pzps.pl