– Na igrzyska jechaliśmy jako jeden z faworytów do zdobycia złotego medalu, ale na przeszkodzie chyba stanęły nam nasze organizmy. Powinniśmy w pewnym momencie odpocząć, a tak się nie stało – wspomina Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski, która igrzyska olimpijskie w Londynie zakończyła ćwierćfinałową porażką z Rosjanami.
Igrzyska marzeniem każdego sportowca
Każdy siatkarz zaczynając swoją przygodę z siatkówką marzy o grze na igrzyskach olimpijskich. Aż trzy razy z rzędu wystąpił w nich Krzysztof Ignaczak, który z biało-czerwonymi był w Atenach, w Pekinie oraz w Londynie. – Jest to wyjątkowy turniej, bo spotykamy się ze sportowcami reprezentującymi inne dyscypliny. Jest to turniej, w trakcie którego dużo dzieje się wokół. Trzeba więc umieć wypośrodkować wrażenia, które jemu towarzyszą, chociażby w dniu otwarcia igrzysk związane z ceremonią otwarcia zmagań. Robi wrażenie spotykanie się na stołówce, w pralni i w innych miejscach z gwiazdami światowego formatu jak Djoković czy koszykarze NBA. Trzeba umieć wyłączyć głowę – przyznał były libero reprezentacji Polski, Krzysztof Ignaczak.
Mordercze kwalifikacje
Biało-czerwoni pod wodzą Andrei Anastasiego zdobyli brązowy medal Ligi Światowej oraz stanęli na trzecim stopniu mistrzostw Europy. Dzięki temu zostali zaproszeni do Pucharu Świata, z którego mieli możliwość wywalczenia przepustek na igrzyska olimpijskie w Londynie. W Japonii biało-czerwoni spisali się świetnie, bowiem po tie-breakach przegrali jedynie z Brazylijczykami oraz Rosjanami. Ta ostatnia przegrana ostatecznie zadecydowała, że nie wygrali całego turnieju, ale już na dziewięć miesięcy przed zmaganiami w Londynie byli pewni, że wezmą w nich udział. – To był chyba najcięższy turniej, który rozegrałem w życiu. W ostatnim spotkaniu już na oparach zagraliśmy z Rosjanami, choć nie decydowało ono już niemal o niczym, jedynie o tym, która drużyna wygra ten turniej. Myślę, że gdybyśmy mogli, to podzielibyśmy się z nimi pierwszym miejscem, aby nie rozgrywać tego spotkania. Nie było w nim już jakości sportowej, a jedynie dogorywanie zawodników. To była dawka śmiertelna siatkówki. Teraz nie ma już takiego turnieju, w którym rozgrywa się 12 meczów w 14 dni – podkreślił olimpijczyk z Londynu.
Przed igrzyskami w Londynie podopieczni Andrei Anastasiego jeszcze bardziej rozbudzili apetyty na medal, bowiem na kilkanaście dni przed wylotem do Londynu wygrali rozgrywki Ligi Światowej, w półfinale ogrywając Bułgarów, a w finale bez straty seta Amerykanów. – Mieliśmy drużynę, która w tamtym okresie grała bardzo fajną siatkówkę. Byliśmy zaraz po wygraniu Ligi Światowej, pokazując w niej bardzo widowiskową i skuteczną siatkówkę. Na igrzyska jechaliśmy jako jeden z faworytów do zdobycia złotego medalu, ale na przeszkodzie chyba stanęły nam nasze organizmy. Powinniśmy w pewnym momencie odpocząć, a tak się nie stało. Nie powinniśmy rozgrywać Memoriału Wagnera po Lidze Światowej. Niech każdy sobie odpowie na pytanie, kto zadecydował o tym, że wzięliśmy udział w tym turnieju, zamiast odpoczywać po sukcesie w Lidze Światowej – zaznaczył Ignaczak.
Australijski dramat
Same igrzyska biało-czerwoni zaczęli świetnie, bo na inaugurację pokonali Włochów, ale schody zaczęły się już w drugim meczu grupowym, w którym ulegli 1:3 Bułgarom. Wprawdzie później pokonali jeszcze Argentyńczyków oraz Brytyjczyków, ale fatalnie zaprezentowali się w starciu przeciwko Australijczykom, a porażka z nimi 1:3 sprawiła, że trafili na trudniejszego rywala w ćwierćfinale. Bez wątpienia to spotkanie może śnić się zawodnikom po nocach, bo nie dość, że rozgrywali je o dziewiątej rano, to jeszcze momentami byli bezradni wobec przyzwoitej gry zdecydowanie niżej notowanego przeciwnika. – Było to spotkanie, w którym głowa chciała, a organizm za bardzo nie mógł. Ciężko jest to wytłumaczyć słowami. Kto miał kiedykolwiek do czynienia ze sportem, to wie, że przychodzą takie dni, w których mentalnie jest się gotowym na podjęcie rywalizacji, głowa chce, a ciało odmawia posłuszeństwa. Myślę, że nawarstwiło się zmęczenie po Lidze Światowej i Memoriale Wagnera. Z meczu na mecz widać było, że nasze mentalne podejście jest takie samo, że głowa dobrze funkcjonuje, ale przestawał funkcjonować organizm. Już w meczu z Bułgarami było widać symptomy tego, że coś jest nie tak – nie ukrywa były reprezentant Polski.
Przeklęty ćwierćfinał
Po raz kolejny Polacy zostali zatrzymani w ćwierćfinale. W nim mogli zagrać z Niemcami, ale wspomniana porażka z Australijczykami spowodowała, że trafili na Rosjan, którym nie ugrali nawet seta. – Rosjanie w tamtym okresie potrafili z nami wygrywać. Zdobyli wtedy złoty medal po słynnej zmianie trenera Alekno, który środkowego postawił na atak. Chociaż później okazało się, że byli na dopingu. Po igrzyskach u czterech z nich wykryto niedozwolone środki w organizmie – zaznaczył Ignaczak.
W kierunku Paryża
Przed nami kolejne igrzyska olimpijskie, które tym razem odbędą się w Paryżu. Męska reprezentacja Polski ponownie jest stawiana w roli jednego z głównych pretendentów do medalu. Nic w tym dziwnego, skoro w minionym roku wygrała Ligę Narodów i mistrzostwa Europy, a w całym sezonie reprezentacyjnym poniosła zaledwie dwie porażki. W tym roku dołożyła kolejny krążek, tym razem brązowy, Ligi Narodów, czym potwierdziła swoją przynależność do światowej czołówki. Całe siatkarskie środowisko w Polsce oczekuje przełamania ćwierćfinałowej klątwy igrzysk olimpijskich. – Życzylibyśmy sobie tego, aby Polacy pojawili się w strefie medalowej, ale to jest tylko sport. Oni doskonale zdają sobie sprawę, że są silnym zespołem, który stać na walkę nawet o złoty medal, o którym tak wszyscy marzymy. Ja będę zadowolony z tego, jak przywiozą jakikolwiek medal. Pamiętajmy, że zmieniła się formuła rozgrywek. Mamy mocną grupę i może okazać się, że jeśli w grupie rozegramy średnie zawody i wyjdziemy z niej z trzeciego miejsca, to w ćwierćfinale możemy trafić na mocnego przeciwnika. Niemniej jednak wierzę w wybory Nikoli Grbicia i ufam, że forma chłopaków w igrzyskach będzie optymalna – zakończył Krzysztof Ignaczak.
Skład reprezentacji Polski na igrzyska w Londynie:
Rozgrywający: Paweł Zagumny, Łukasz Żygadło
Atakujący: Bartosz Kurek, Jakub Jarosz
Środkowi: Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Grzegorz Kosok
Przyjmujący: Michał Kubiak, Michał Ruciak, Zbigniew Bartman, Michał Winiarski
Libero: Krzysztof Ignaczak
Trener: Andrea Anastasi
Zobacz również
Wspomnień czas. Krzysztof Gierczyński o igrzyskach olimpijskich w Pekinie
źródło: inf. własna