BOGDANKA LUK Lublin w fenomenalnym stylu zdobyła mistrzostwo Polski. W finale pokonała Aluron CMC Wartę Zawiercie, ostatni mecz wygrywając 3:0. Jednym z głównych autorów sukcesu był Wilfredo Leon. – Nie walczę o trofea, żeby udowodniać coś ludziom, lecz w swoim imieniu. Jestem skupiony celu i pracuję nad tym. To jest kluczowa rzecz. Wiem, że ludzie pisali, że że się robię stary, a moja dyspozycja nie jest najlepsza – powiedział po wymarzonym złotym medalu PlusLigi.
Wilfredo Leon od razu
LUK Lublin bez wątpienia sprawił niespodziankę i zdobył mistrzostwo Polski. Choć przed sezonem niewielu wierzyło w to, że zespół stanie na podium PlusLigi, to lublinianie pokazali, że są w stanie grać na fantastycznym poziomie. – To są wielkie emocje, tym bardziej, że zdobyliśmy mistrzostwo Polski w moim pierwszym sezonie tutaj. Pan Bóg zawsze nad nami czuwał. Wiem, że dużo ludzi mówiło, że piąte miejsce w naszym wykonaniu to będzie sukces. Ale dla mnie to było za mało. Zawsze idę po więcej, mierzę wyżej. Ten medal był moim marzeniem. To też prezent dla pana Boga, który trzymał naszą drużynę w ryzach. To jest wielki sukces – nie ukrywał Wilfredo Leon.
Nic nikomu nie musiał udowadniać
To, że Leon jest jednym z najlepszych siatkarzy na świecie nikomu nie trzeba udowadniać. Transfer reprezentanta Polski budził jednak wątpliwości. Leon pokazał jednak, że granicą są tylko jego ambicje. – Nie walczę, żeby udowodniać coś ludziom, lecz w swoim imieniu. Jestem skupiony na tym, co chce osiągnąć i pracuję nad tym. To jest kluczowa rzecz. Wiem, że ludzie pisali, że że się robię stary, a moja dyspozycja nie jest najlepsza. Nie mam problemu z tym. Są młodzi i bardzo dobrze. Ja o tym wiem. Dalej jednak będę się starał sięgać po największe laury, do samego końca. Taki mam mental – tłumaczył gwiazdor światowej siatkówki.
Wielu obawiało się o zdrowie przyjmującego, który część poprzednich rozgrywek ligowych spędził na leczeniu kontuzji. Do siebie doszedł na najważniejszą część sezonu reprezentacyjnego. PlusLiga również go nie oszczędzała, ale odpowiednie prowadzenie dało wyśmienite rezultaty. – To był ciężki fizycznie sezon. W zeszłym sezonie w Perugii nie grałem przez niemal pół roku z powodu kontuzji, miałem spore kłopoty zdrowotne. Teraz na początku rozgrywek też nie byłem do końca sprawny, ale sztab i fizjoterapeuci wyprowadzali mnie na prostą i się udało – mówił Wilfredo Leon.
Massimo Botti posłuchał
Lider LUK-u Lublin szczególne słowa uznania skierował do trenera swojego zespołu, Massimo Bottiego. – To trener, który mi zaufał. Mówiłem mu czasem: „Dzisiaj nie jest ten dzień, muszę odpocząć”. On zaakceptował, że czasem trzeba wrzucić na wstrzymanie. Mówił mi: „Ufam ci, niech będzie po twojemu”. Wiedział, kiedy trzeba odpuścić, zrobić przerwę, a kiedy trzeba przycisnąć i zapierniczać. I tak właśnie robiliśmy – ocenił swojego trenera.
Włoch również nie szczędził swojemu podopiecznemu ciepłych słów. – Bardzo mu dziękuję, bo wiem, że inni trenerzy nie zawsze się tak wyrażali o mnie. Zresztą nie tylko trenerzy. Jestem zadowolony, że moja drużyna mi zaufała. Wierzyli, że musimy być wszyscy razem i możemy zdobyć wszystko. Ja zawsze ufam swoim ludziom i od początku wierzyłem, że stać nas na wiele – wspominał Leon.
Nowe wyzwania
Mistrzostwo Polski oznacza, że LUK Lublin w przyszłym sezonie zagra w Lidze Mistrzów. Jednak już pod wodzą innego trenera. – Każdy tutaj jest dorosły. To trudna wiadomość dla drużyny, ale taki jest sport – krótko skwitował transferowe plotki lider lublinian.
Chociaż sam Leon ma już na swoim koncie kilka triumfów w Lidze Mistrzów, to cały czas chce więcej. – Dalej jestem głodny sukcesów, chcę więcej. Będziemy budować drużynę na następny sezon, ale ważne byśmy wszyscy byli zdrowi – zapowiedział Wilfredo Leon.