Ma zaledwie 19 lat, a już jest stawiany w roli kandydatów do seniorskiej reprezentacji Polski. Rozwija się w zatrważającym tempie, dużo dał mu transfer do niszowego klubu. W rozmowie z prowadzącymi kanał „Szósty Set” o swoich początkach z siatkówką, ale także marzeniach opowiedział Maksymilian Granieczny.
Maksymilian Granieczny to jeden z najbardziej utalentowanych polskich siatkarzy na pozycji libero. Mimo, że jest jeszcze nastolatkiem to ma na swoim koncie już spore doświadczenie. Siatkówka towarzyszy mu od dziecięcych lat, ale wcale nie od niej zaczynał. Pierwszą dyscypliną w jego życiu była gimnastyka sportowa. Gdy zaczynał przygodę z piłką siatkową, polska reprezentacja wkraczała do elity. Miał zaledwie dziewięć lat, gdy Biało-Czerwoni zdobywali mistrzostwo świata w 2014 roku. – Sukcesy reprezentacyjne tylko utwierdzały mnie w tym, że to jest to, co chcę robić i że daje mi to dużą satysfakcję. Myślę jednak, że tak czy siak ta siatkówka by się w moim życiu pojawiła prędzej czy później. Mój brat trenował, z rodzicami jeździłem na mecze mistrzostw świata, także mimo młodego wieku już jako kibic pojawiałem się na turniejach.
SZYBKO WYLECIAŁ Z GNIAZDA
Młody libero zanim trafił do drużyny mistrzów Polski, swoje pierwsze nastoletnie lata spędził w klubie Górnika Radlin. Do Akademii Jastrzębskiego Węgla trafił później, co było dla niego sporym przeskokiem w karierze, bo i poziom był znacznie wyższy. – Oczywiście, że tak. Najlepsze lata w siatkówce dla Radlina pokrywają się z datą moich urodzin. Przechodząc do Akademii cieszyłem się z tego, ale wiedziałem również, że tam trafiają najlepsi. Zwiększała się presja i poziom, ale ja tego chciałem bo mi na tym zależało. W samych superlatywach mogę się wypowiadać o czasie, który tam spędziłem – miło wspomina Granieczny.
Teraz ma 19 lat, ale już będąc dwunastolatkiem musiał opuścić rodzinne strony. Wyfrunął z gniazda w celu doskonalenia swoich umiejętności. Jak sam przyznaje, nie było to łatwe. – Nie było to proste dla dwunastoletniego chłopca bo mieszkałem wtedy w akademiku. Miałem w tym też duże wsparcie rodziców, którzy jeździli na wszystkie moje mecze. Z wiekiem przyzwyczaiłem się do tego. Plusem było to, że nie miałem aż tak daleko do domu więc mogłem na weekendy przyjeżdżać do domu.
NIESAMOWITY DEBIUT
Siatkarz gorzowskiego Stilonu jest najmłodszym siatkarzem, który kiedykolwiek zadebiutował w Lidze Mistrzów. Miał wtedy zaledwie 15 lat i nawet nie spodziewał się, że wyjdzie wówczas na boisko. – Nie byłem do tego na pewno przygotowywany. Nie dostałem informacji, żebym był gotowy bo byłem wpisany jako trzeci libero. Dzień przed meczem dowiedziałem się, że jeden z zawodników wypadł i żebym przyszedł na trening. Czasu nie było wiele, byłem tylko na jednym treningu i od razu był mecz, więc nie spędziłem z zawodnikami zbyt dużo czasu. To jednak też oszczędziło mi stresu, bo nie spodziewałem się, że taka okazja się nadarzy.
– Różnica w sile i prędkości piłki jest ogromna. Ja na początku nie wiedziałem co się dzieje. Potrzebowałem czasu żeby dostosować swój wzrok do tego, gdzie leci piłka. – porównał siatkówkę juniorską do seniorskiej. Wspomniał też o tym, że na pozycji libero trochę łatwiej jest wejść na wyższy poziom. – Myślę, że jest to najłatwiejsza pozycja, żeby wbić się do składu. Nie decyduje o tym fizyczność, siła i tego typu rzeczy. Wiadomo, że w wieku 15 lat nie jest się jeszcze zbudowanym w stu procentach, ale pozycja libero nie wymaga tylu aspektów co inne pozycje.
NOWY ROZDZIAŁ
Z Jastrzębskiego Węgla zmienił kierunek na zespół z zupełnie innymi aspiracjami, ale młody libero widział w nim potencjał dla swojego rozwoju. – Wiedziałem, że chcę trafić do klubu, który plasuje się na dole tabeli. Chciałem szukać szansy dla siebie. Wiadome było, że nie będę tego szukać w drużynach z topu klasyfikacji. Wiedziałem, że w Lubinie był trener Paweł Rusek, który sam grał na pozycji libero i będzie mógł mi pomóc technicznie. Na pewno nie było tak, że przebierałem w ofertach. Ale uważałem, że Lubin (aktualnie Cuprum Stilon Gorzów – przyp. red.) będzie dla mnie dobrym miejscem do rozwoju.
Jak się okazało, trafił idealnie bo w gorzowskim klubie jest podstawowym zawodnikiem na swojej nominalnej pozycji i regularnie przyczynia się do dobrych wyników zespołu. Gorzowianie aktualnie zajmują siódme miejsce w klasyfikacji – są więc w znacznie lepszej sytuacji, niż stawiano ich przed startem sezonu.
LOS ANGELES 2028?
Libero PlusLigi jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem. Nieuniknione są jednak myśli o przyszłości, także w kontekście kolejnego cyklu olimpijskiego. Siatkarz został zapytany nie tylko o marzenia dotyczące kadry seniorskiej. Padło także pytanie, czy chciałby zagrać kiedyś w lidze włoskiej lub japońskiej. – Nigdy się nad tym jeszcze nie zastanawiałem. Oba kierunki mają swoje plusy i minusy, ale na razie myślę tylko o Polsce. Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. Tam jeszcze nie byłem, mam swoje marzenia. Mam cele dalekosiężne, ale też krótkotrwałe. Stawiam sobie małe cele, które doprowadzą mnie do tych wielkich – przyznał zawodnik.
Sezon ligowy zaczął się we wrześniu, ale czas szybko płynie. Wkrótce i zawodnicy zaczną rozglądać się za kolejnymi wyzwaniami, a kluby za nowymi nabytkami. Reprezentant młodzieżowej kadry nie ma jednak określonych planów na przyszły rok. – Mój kontrakt obowiązuje do końca tego sezonu. Przychodząc jeszcze do Lubina, podpisywałem kontrakt na dwa lata. Jestem jednak otwarty, na nic się nie zamykam i zobaczymy co czas pokaże. Odległy cel jest taki, by wrócić do Jastrzębia bo to drużyna, która walczy o wszystkie najwyższe cele – zakończył.
Zobacz również:
Szóstka 10. kolejki PlusLigi według redakcji Strefy Siatkówki
źródło: Podcast Szósty Set