Już 9 października rusza sezon TAURON Ligi. Dla ekipy #VolleyWrocław będzie to 18. rok gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednak jeszcze w ubiegłym sezonie pojawiały się niepokojące informacje na temat problemów finansowych klubu. Czy udało się je zażegnać? Trener Wojciech Kurczyński w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” opowiedział o planowaniu budżetu na nadchodzący sezon. – Składaliśmy drużynę pod dość dużą presją Excela – przyznał.
#VolleyWrocław walczył z finansami
#VolleyWrocław w sezonie 2024/2025 zajął dopiero dziesiąte miejsce w klasyfkacji rozgrywek. Choć jeszcze na początku rozgrywek zbierał punkty za zwycięstwa, to od 11. Kolejki zespół wygrał zaledwie jeden mecz – przedostatni z Energą MKS Kalisz. W trakcie sezonu zaczęły pojawiać się też informacje o problemach finansowych klubu. Nie był on zresztą jedynym w polskiej ekstraklasie z takimi kłopotami. Na domiar złego, w grudniu z zespołu odeszła Diaris Perez, która miała być liderką.
Drużyna z Wrocławia, mimo problemów, otrzymała licencję na grę w sezonie 2025/2026. Rewolucje w jej szeregach były jednak nieuniknione. Jedyną siatkarką, która pozostała na statku, była Martyna Łazowska. Poza rozgrywającą, doszło do zmian niemal wszędzie.
Powrót na tonący statek czy odbudowa po upadku?
Do zespołu dołączył trener Wojciech Kurczyński, który zastąpił Bartłomieja Dąbrowskiego. Dla nowego szkoleniowca nie jest to jednak nieznane miejsce. Z klubem z Wrocławia pracował już w latach 2012-2021. – Ważne były względy rodzinne, bo ostatnie cztery lata podróżowałem po Europie i po Polsce. Niepodważalny argument to też powrót na stanowisko pierwszego trenera. To kolejny krok w rozwoju trenerskiej kariery. Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale realia są inne. Rzeka nigdy nie jest taka sama, bo płynie. Tutaj też są nowe realia, dużo rzeczy się zmieniło. Nie zmienili się ludzie zarządzający we Wrocławiu klubem i to jest plus. Nie ma ludzi idealnych. Można wiele mówić o zarządzaniu #VolleyWrocław, ale w porównaniu z innymi miejscami pracy, tutaj etyka jest na takim poziomie, że to dobre miejsce dla mnie – opowiedział o powodach swojego powrotu w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”.
Przed trenerem nie lada wyzwanie. Klub wydaje się jednak stać na dość stabilnym gruncie. Kurczyński zapewnił, że finanse zostały rozdysponowane w odpowiedni sposób, by zapewnić płynność na nadchodzące rozgrywki. – Na dziś budżet zapewniony jest na cały sezon. Są deklaracje sponsorów, przede wszystkim mowa tu o mieście, bo Wrocław wspiera klub nawet w większym stopniu niż poprzednio. Z tego co wiem, te deklaracje poparte są konkretnymi umowami i pierwszymi przelewami. Przez ostatnie dwa-trzy miesiące wszyscy dostają swoje pieniądze na czas. Potrzeby zespołu, które zgłaszamy, też są realizowane. Nie rozmawiamy o tym, że musimy gdzieś oszczędzać albo coś ograniczyć. Ten etap jest za nami, bo tak podchodziliśmy do budowania zespołu.
Pod presją Excela
W obliczu problemów finansowych, o których mówiło się głośno, trzeba było skompletować zupełnie nowy zespół. Logiczne było również to, że informacje o kłopotach docierały do zawodniczek. Tym trudniej było władzom klubu przekonać siatkarki do oferty i podpisać nowe kontrakty. – Składaliśmy drużynę pod dość dużą presją Excela. Każde negocjacje nie mogły wyjść ponad jakieś ramy. Jeśli na danej pozycji – dzięki dobrym negocjacjom – mogliśmy zaoszczędzić, to przesuwaliśmy te środki na inną siatkarkę. To wszystko mnie przekonało do tego projektu. Wiele było historii w polskiej siatkówce, gdzie wiarygodność osób zarządzających była wątpliwa. Wiem, że we Wrocławiu najważniejsza była uczciwość – przyznał szkoleniowiec.
Rozsądne poszukiwania
Trener opowiedział także o poszukiwaniach zawodniczek z odpowiednimi predyspozycjami do zespołu. Klub ograniczały finanse, a więc był to długi i wymagający proces. Dla sztabu najważniejsze było to, by zakontraktować przyszłościowe nazwiska, które w pełni zdrowia mogą dać drużynie wiele dobrego. Jak wyglądały prace nad pozyskiwaniem nowych siatkarek w klubie z Wrocławia?
– W przypadku każdej naszej siatkarki udało nam się dotrzeć do kogoś, kto miał okazję z daną zawodniczką współpracować. Jak to wygląda? Pokażę to na przykładzie Diany Frankevych. Śledzimy ligę czeską. Liczby wskazują nam trzy dziewczyny. Jedna – powiedzmy – ma 35 lat, więc nie jest perspektywiczna. Skreślamy ją. Następnie korzystamy z programu VolleyMetrics, dzięki któremu mamy dostęp do wideo właściwie ze wszystkich lig na świecie. Szukamy tam potencjalnych kandydatek, a jeśli tam nie ma filmów, to uruchamiamy swoje kontakty. Dzięki temu możemy potwierdzić, że liczby przenoszą się na potencjał sportowy. Następnie kontaktujemy się z agentem – opowiedział trener Kurczyński.
#VolleyWrocław zainauguruje sezon w czwartek, 9 października. Pierwszy sprawdzian czeka je z beniaminkiem, ECO HARPOON LOS Nowy Dwór Mazowiecki.
Zobacz również:
TAURON Liga. To oni poprowadzą zespoły do mistrzostwa! W stawce ubyło Włochów