Sir Sicoma Monini Perugia zakończyła ligę włoską na trzecim miejscu. Wbrew opinii wielu kapitan zespołu, Simone Giannelli uważa to za sukces. Włoski rozgrywający w rozmowie z naszym portalem opowiedział również o tym, jak radzi sobie z emocjami podczas tak ważnego turnieju.
To wciąż dobrego
Justyna Żółkiewska: Za wami bardzo trudna końcówka sezonu. Jak udało się wam znaleźć w sobie mentalną siłę, żeby podnieść się i przyjechać tutaj walczyć w Lidze Mistrzów?
Simone Giannelli: Szczerze mówiąc to nie nazwałbym tego złą końcówką. Przecież mogło pójść znacznie gorzej. Skończyliśmy zdobywając trzecie miejsce. Mimo wszystko walka o medale, to wciąż coś dobrego. Wygraliśmy walkę o brąz i dzięki temu zdobyliśmy przepustkę do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Właśnie to było dla nas bardzo ważne i pomogło nam się podnieść. Jako kapitan jestem dumny z tego, co zrobiliśmy. Pomimo tego, że to nie jest medal z najcenniejszego kruszcu, to trzeba go docenić. Dzięki tej rywalizacji mogliśmy się lepiej przygotować do tego turnieju.
Cieszy mnie też to, że mogliśmy się zmierzyć z tak dobrym zespołem jakim jest Piacenza. Sprawili nam dużo trudności i bardzo pomogli zobaczyć co musimy poprawić przed przyjazdem tutaj. Mecz i trening to inne rzeczy, ale trzeba dobrym treningiem zbudować sobie bazę do walki.
Czyli pomimo tego, że nie wygraliście mistrzostwa, to twoim zdaniem skończyliście sezon ligowy sukcesem?
Każdy z nas podchodzi do tego inaczej. Ja myślę, że każdy mecz i każdy medal trzeba docenić. Złoto byłoby wielkim sukcesem, ale ten brąz nie jest porażką.Doceniam ten medal, bo wygraliśmy serię meczową z dobrym zespołem. Gdybyśmy dali się ponieść smutkowi związanemu z porażką w półfinale, to medal mógłby nam po prostu uciec. Dlatego właśnie cieszę się, że znaleźliśmy w sobie siłę, żeby się podnieść po takiej porażce. Zrobiliśmy w tej serii dokładnie to, co chcieliśmy. Musimy być dumni ze względu na to, jak podeszliśmy do tej rywalizacji.
Możliwość rywalizacji w Lidze Mistrzów w przyszłym roku też jest czymś dobrym.
Dokładnie. Tak, jak wszyscy mówiliśmy podczas konferencji prasowej – dla nas udział w tym turnieju jest powodem do dumy.

Reklama / 18+ / Hazard wiąże się z ryzykiem / Graj odpowiedzialnie
Wszystkie medale powinny być doceniane
Nie czujesz się trochę dziwnie z faktem, że w lidze włoskiej nie dostajecie brązowych medali?
Dobre pytanie. Mówiłem o tym wcześniej, że brązowy medal to wciąż medal i sukces. Takie sukcesy trzeba świętować. My w odróżnieniu od was nie mamy takiej możliwości. To powinniśmy zmienić.
Jak równy z równym
Wiecie jak grają polskie drużyny. Czy pomiędzy Zawierciem a Jastrzębiem jest któraś, z którą chcielibyście bardziej zagrać?
Nie robi nam to żadnej różnicy, bo wszystkie drużyny, które tutaj grają prezentują bardzo wysoki poziom. Los chciał, żebyśmy w półfinale wylosowali Halkbank. Chcieliśmy się przede wszystkim tutaj zakwalifikować, a potem dać z siebie maksa. Pytanie, na ile to wystarczy. Możemy walczyć jak równy z równym ze wszystkim zespołami, które tutaj są.
„On też mnie zna”
Jakiś czas temu byłeś podopiecznym Radostina Stojczewa. To, że wiesz jak on pracuje w jakiś sposób będzie dla ciebie pomocne?
Nie sądzę. Odkąd razem pracowaliśmy minęło już naprawdę dużo czasu. Ja się zmieniłem jako zawodnik i jestem pewien, że on się zmienił jako trener. Patrząc z drugiej strony to, że on mnie zna od dawna może być przewagą dla niego. Każdy z nas musi wykonać swoją pracę.
Jak ci się pracowało z trenerem, który ma aż tak gorącą głowę jak on?
Tak jak mówiłem, minęło już dużo czasu. Nie wiem jak zmienił się jego sposób pracy i jak współpracuje ze swoimi siatkarzami. On bardzo dobrze wie, jak to jest walczyć o wygraną w Lidze Mistrzów. Dokładnie wie, jak pomóc swoim zawodnikom zmierzyć się z tak ważnym meczem.
Presja rozkłada się po równo
Perugia ma w swoim klubowym dna chęć wygrania wszystkiego. Czujesz w związku z tym więcej presji?
Tak podchodzi do tego klub, a nie Simone Giannelli. Jasne, że jestem siatkarzem tego klubu, ale każdy z nas odczuwa takie emocje w inny sposób. Ja oczywiście staram się zrobić wszystko najlepiej jak potrafię. My wiemy co mamy robić, a jestem pewny, że inne drużyny czują taką samą presję. To jest absolutnie normalne. Mnie gra w tak ważnym turnieju pomaga i trochę dodaje skrzydeł. Możesz zdać sobie sprawę, że robisz coś pięknego i ważnego. Czujemy presję i to do nas należy kwestia tego, jak sobie z nią poradzimy. Żadna z drużyn, która tutaj gra nigdy nie wygrała Ligi Mistrzów, więc presja rozkłada się po równo.
Zapytałam cię o presję, bo w naszym kraju Gino Sirci (prezes klubu – przyp.aut) jest widziany jako ktoś, z gorącą głową. Myślałam, że może jego reakcja i jego zachowanie dodaje wam presji.
To też jest osobista rzecz. Nie skupiam się na tym, bo jeśli odniesiemy porażkę, to ja będę pierwszym niezadowolonym z tego powodu. Nie powinno się myśleć „muszę wygrać wszystko”, bo to nie jest zdrowe.
Ostatnia rzecz o jaką chciałam zapytać to to, jakie emocje czujesz tuż przed tak ważnym meczem?
Czuje się mocno zmotywowany i dumny z tego, że tu jestem. Takie turnieje nie zdarzają się często, więc ja chcę cieszyć się każdą chwilą. Granie przeciwko tak mocnym zespołom dla mnie jest świętem. Mam nadzieję, że wyjdziemy na mecz z Ankarą nastawieni odpowiednio.
Zobacz również:
Liga Mistrzów. Perugia w końcu zdobędzie trofeum? Polski finał na horyzoncie.