– Jestem dumny i szczęśliwy. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem pierwszy, który już wygrał ten puchar, bo niezależnie od tego, która drużyna go zdobędzie, to zostanie on w Polsce, a nasza siatkówka może już świętować wielki, historyczny sukces, bo po raz pierwszy dwie polskie drużyny zagrają w finale. ZAKSA może obronić tytuł po raz drugi, a Jastrzębie go zdobyć, więc będzie to święto polskiej siatkówki – powiedział po wygranym przez Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle półfinale Ligi Mistrzów prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski.
Sternik polskiej siatkówki komplementował kędzierzyński zespół, który według niego przewyższa naszpikowaną gwiazdami drużynę z Perugii. – W grze ZAKSY doskonale widać było zespołowość i to, że każdy wiedział, co ma robić. Mamy przykład Olka Śliwki. Kiedy Olkowi nie szło w ataku, to starał się więcej wziąć na siebie w przyjęciu i obronie. Każdy dawał coś od siebie, jeżeli nie szło mu w jakimś elemencie i to jest to, czego brakuje chociażby zespołowi z Perugii. Tam są wielkie nazwiska, ale nie ma tej drużynowości i chemii.
Świderski zauważył też zespołowość ZAKSY było widać nie tylko na boisku i w elementach siatkarskich, ale także w zachowaniu zawodników na ławce i wspieraniu się przez całą drużynę podczas meczu. – Różnicę było dzisiaj bardzo dobrze widać. Zawodnicy ZAKSY cieszyli się. Nawet jeżeli im nie szło, popełnili dwa proste błędy, to wracali do gry. Ten zespół jest naprawdę trudny do pokonania. Nawet rezerwowi, którzy weszli, cieszyli się siatkówką, a ci zawodnicy z pierwszego składu, którzy zeszli z boiska, dopingowali i cieszyli się z każdej udanej akcji.
źródło: opr. własne, polsatsport.pl
