Sebastian Świderski w programie „Misja Sportu” przekazał dość niepokojące wieści z podwórka FIVB i Volleyball World. W nowej umowie, która ma obowiązywać przez kolejne cztery lata mają się znaleźć zapisy, które będą regulowały odsetek „najlepszych zawodników”, którzy będą musieli grać w danych turniejach.
Polacy grając w składzie złożonym w dużej mierze z młodych zawodników, walczących o swoją przyszłość w reprezentacji zajmują pierwsze miejsce w Lidze Narodów, mając na koncie jedynie ostatnią porażkę z pierwszym garniturem kadry Włoch. Mimo to, być może w niedalekiej odległości nasi młodzi reprezentanci będą mieli ograniczone możliwości ogrywania się w największych turniejach świata.
Świderski zdziwiony pomysłem FIVB
Prezes PZPS Sebastian Świderski przyznał, że światowa federacja chciałaby powrotu do kwoty „najlepszych” zawodników obowiązanych do gry w reprezentacji. – Volleyball World i FIVB chcą przemycić do nowej czteroletniej umowy powrót do „procentów”, żeby w danym turnieju, w tym przypadku Ligi Narodów, grali najlepsi, lecz jaka to będzie liczba, to jeszcze nie wiemy. Nie chcemy się na to zgodzić, bo nie jesteśmy ograniczeni tylko 18 zawodnikami. Mamy obecnie nawet 30 zawodników, którzy mogą rywalizować o swoje miejsce w tej pierwszej reprezentacji. W naszym przypadku te „procenty” są trochę dziwne, a my chcemy też ogrywać młodych zawodników. Ostatnio jeden z zagranicznych działaczy miał do nas pretensje, że przyjechaliśmy na turniej bez naszych najlepszych zawodników. Powiedzieliśmy, że to nie my wybieramy graczy, tylko trener.
Trzeba przyznać, że to absurdalny pomysł, choć z punktu widzenia światowej federacji nie pozbawiony sensu. Nie jest tajemnicą, że FIVB od zawsze dąży do maksymalizacji zysków ze swoich imprez. Frekwencja i oglądalność to absolutny priorytet międzynarodowej federacji, a te gwarantują jakby nie patrzeć największe gwiazdy światowej siatkówki, a nie choćby najbardziej utalentowani młodzi siatkarze, którzy dla dużej części audytorium są jeszcze anonimowi.
Kto ma decydować o składzie? Najlepiej FIVB…
Pomysł jest jednak kuriozalny, bo umówmy się: nie istnieje żadne obiektywne kryterium, które określałyby w danym momencie, który siatkarz jest dla kadry najlepszy. Reprezentacja – jak każdy zespół jest żywym organizmem, na którym trzeba pracować nie tylko „tu i teraz”, ale także pod kątem przyszłości, taktyki, rozwoju. Jeżeli ktoś zapyta, czy Leon jest lepszym siatkarzem, niż dajmy na to Michał Gierżot, to odpowiem, że jest. Jednak jeżeli ktoś zapyta, czy jest w tym momencie lepszy dla kadry, to odpowiem „nie wiem” – bo Gierżot w kadrze Ligi Narodów dziś, to być może lider reprezentacji Polski na igrzyskach w 2032 roku. A być może brak Leona w kadrze dziś to szansa na jego dobre występy w mistrzostwach świata. Kto zatem oprócz sztabu szkoleniowego, któremu określoną w czasie misję powierza narodowa federacja, może decydować o składzie reprezentacji?
Tegoroczna Liga Narodów w roku poolimpijskim i w roku mistrzostw świata pokazuje naturalny proces przebudowy kadr. Oczywiście czujnemu oku FIVB nie umknęło, że wiele reprezentacji po prostu te rozgrywki w obecnym sezonie potraktowało jak poligon – bo gdzieś, kiedyś ten poligon musi mieć miejsce. Zupełnie nie dziwi jednak reakcja federacji światowej, która w odpowiedzi na wieloletnie sygnały o przepełnionym kalendarzu reprezentacyjnym, skróciła cykl mistrzostw świata do dwuletniego. Teraz musi sobie poradzić z niegrzecznymi reprezentacjami, które „nie rozumieją”, ze FIVB dba tylko o ich dobro, bo przecież dają im okazję do pokazania się ze swojej najlepszej strony, a wredne kraje z tego nie korzystają. Z troski to to robią, bo przecież z jakiego innego powodu by mieli?