– Po pierwszej części Warta zagrała niesamowite zawody. Przy takim przyjęciu, zagrywce oraz kontrach nie byliśmy zdolni utrzymać się na tym samym poziomie, co gospodarze, za co należą im się gratulacje, bo zasłużyli na zwycięstwo – mówił dla Strefy Siatkówki Roberto Piazza, trener Allianz Milano.
Co z pańskiej perspektywy wydarzyło się w tym spotkaniu? Zawiercianie postawili wam bardzo trudne warunki i uprzykrzyli życie zagrywką, notując 11 asów serwisowych.
Roberto Piazza: – Zawodnicy Warty naprawdę mocno zagrywali. Potrafili dać z siebie wszystko na boisku, a także udowodnić i przenieść swoją siłę. Zawiercianie atakowali również mocno ze środka, jak w zwyczaju mają to robić. W tym meczu nie byliśmy w stanie wykorzystać tej samej mocy w zagrywce. Kiedy już potrafiliśmy dobrze zaserwować we właściwym momencie, czasami traciliśmy szansę na zdobycie punktu. Pierwszy set był dla mnie decydujący.
Po pierwszej części Warta zagrała niesamowite zawody. Przy takim przyjęciu, zagrywce oraz kontrach nie byliśmy zdolni utrzymać się na tym samym poziomie, co gospodarze, za co należą im się gratulacje, bo zasłużyli na zwycięstwo. Musimy przeanalizować tę sytuację i być lepsi w rewanżu.
powrót po latach
Jak ponownie czuł się pan, będąc w Polsce?
– Dla mnie Polska to niesamowity kraj. Kocham Polaków. Za bardzo lubię polską ligę, więc to normalne, że jestem szczęśliwy w Polsce. Mimo tego, że moja drużyna przegrała mecz, cieszę się, że ponownie tu jestem.
Jak dużo znaczy dla pana mistrzostwo Polski oraz dwa Superpuchary Polski zdobyte ze Skrą Bełchatów?
– Jak dużo? Jak mogę to wyjaśnić… Za każdym razem, kiedy gram przeciwko polskiej drużynie – zdarza się jakaś plama. Puchar CEV jest dla nas tak samo ważny, jak Warty Zawiercie, ale próg ćwierćfinału przekroczyć może tylko jedna drużyna. Musimy się wzajemnie szanować i wiem, że mój zespół pozostawi wszystko na boisku.
Jak natomiast wspomina pan sezon spędzony w Jastrzębskim Węglu?
– To było dawno temu (sezon 2014/2015 – przyp.red.), ale było to moje pierwsze doświadczenie jako pierwszego trenera poza Włochami. Pamiętam walkę o brązowy medal mistrzostw Polski. Rywalizowaliśmy przeciwko Skrze Bełchatów. Przegraliśmy w całej rywalizacji 2:3, ale przypominam sobie, że przegrywaliśmy już 0:2. Trzecia gra w Bełchatowie miała być na zakończenie zmagań. Jednak wygraliśmy trzeci mecz, wygraliśmy czwarty mecz, a w piątym ulegliśmy. Jednak to była trudna i twarda konfrontacja. Dlatego myślę, że ten sezon nie był wcale taki zły.
Czy zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że polska i włoska siatkówka zarówno klubowa, jak i reprezentacyjna to dwaj najsilniejsi przedstawiciele na świecie?
– W pełni się zgadzam. To są dwie najlepsze ligi mistrzów świata. Jasne. Organizacja w Polsce moim zdaniem jest trochę lepsza. Również pod względem telewizji lepiej jest nad Wisłą. Jednak pod pewnymi względami Włochy są dla mnie trochę lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że obie ligi są niesamowite.
Jako trener wygrał pan już Puchar CEV oraz Puchar Challenge. Brakuje panu jednak Ligi Mistrzów, chociaż dotarł do jej finału w sezonie 2012/2013 z Bre Banca Lannutti Cuneo. Czy zdobycie tego tytułu nadal jest marzeniem?
– To marzenie jest za każdym razem. Marzeniem jest wygrywać wszystko jak chociażby teraz Puchar CEV, ale też Puchar Challenge, Ligę Mistrzów. Jednak moim marzeniem jest także występ na igrzyskach olimpijskich, tak jak dokonał tego Michał Winiarski. On zasłużył na to z reprezentacją Niemiec. Na to wszystko też pracuję.
Uczeń przerósł mistrza
Przed meczem podczas rozgrzewki rozmawiał pan wraz z trenerem Michałem Winiarskim. Mógłby pan zdradzić, czego dotyczyła rozmowa?
– Winiar rozpoczynał pod moją wodzą karierę trenerską w Skrze. To normalne, że mamy dobre relacje. Tak też myślę. Jest dobrym trenerem. Nie był zbyt dobrym graczem, ale dobrze. Oczywiście żartuję (śmiech). Był niesamowitym zawodnikiem i dlatego potrafi zrozumieć siatkówkę również jako trener. Dlatego stosunki są niesamowite. Rozmawialiśmy o życiu, o siatkówce, o wszystkim, ale oczywiście nie o drużynie i nie o tym meczu.
Jest pan trenerem zawodników, ale czy mógłby się pan również nazwać trenerem trenerów, jakkolwiek by to nie brzmiało? Oddał pan na siatkarskie salony bardzo dobry produkt w postaci Michała Winiarskiego.
– Przykładami są Michał Winiarski i Roberto Rotari. Roberto jest aktualnie asystentem Michała Winiarskiego. On zaczynał ze mną. Jestem trenerem, jeden z moich mentorów, którzy odeszli dawno temu, Bebeto powiedział mi: “Jeśli nie jesteś w stanie przekazać swojego doświadczenia drugiej osobie, dlaczego musisz odejść? Odchodzisz po nic “. Otrzymałem wiele informacji, wiedzy i muszę przekazywać swoje doświadczenia innym. Ktoś z tego będzie umiał coś wziąć, ktoś nie. Ale to jest mój sposób i nie jest on żadną tajemnicą, naprawdę.
za dużo
Co pan myśli o różnicy zespołów pomiędzy ligą włoską a ligą polską? W Serie A występuje dwanaście zespołów, natomiast w PlusLidze jest ich szesnaście.
– Ta jedna rzecz jest moim zdaniem trochę lepsza we Włoszech. To jest to, ponieważ dwanaście drużyn wydaje się odpowiednią liczbą drużyn w walce o mistrzostwo kraju. Szesnaście ekip natomiast to stanowczo za dużo, naprawdę.
Czego życzyć pańskiej drużynie?
– Życzę mojej drużynie pozostania w zdrowiu, ponieważ w przeszłości mieliśmy wiele kontuzji. Życzę jej także zachowania odpowiedniej koncentracji i cieszenia się z każdego dnia na siłowni. To najlepsze życzenia dla mojego zespołu.
źródło: inf. własna