Strona główna » Puchar Challenge. Dramatyczny finał. Emocje, łzy i złoto. LUK Lublin napisał historię 

Puchar Challenge. Dramatyczny finał. Emocje, łzy i złoto. LUK Lublin napisał historię 

Polsat Sport

fot. Independent Photo Agency Srl / Alamy Stock Photo

– Hitchock nie powstydziłby się takiego scenariusza. Została napisana niesamowita historia. W takich okolicznościach ten sukces smakuje jeszcze bardziej – przyznał w Polsacie Sport po zdobyciu Pucharu Challenge rozgrywający Bogdanki LUK Lublin, Marcin Komenda.

LUK Lublin z przytupem we Włoszech

Bogdanka LUK Lublin sięgnęła po Puchar Challenge. Mimo że w rewanżowym meczu finałowym przegrała we Włoszech z Cucine Lube Civitanova 2:3, to właśnie 2 wygrane sety wystarczyły jej do obrony zaliczki wywalczonej przed własną publicznością. – Hitchock nie powstydziłby się takiego scenariusza. Pierwszego seta przegraliśmy na własne życzenie. Lube na fali wygrało drugiego, ale my w trzecim wróciliśmy do gry. Udało nam się też wygrać tę czwartą partię. Została napisana niesamowita historia. W takich okolicznościach ten sukces smakuje jeszcze bardziej – przyznał kapitan gości, Marcin Komenda.

Radości z triumfu nie krył również włoski szkoleniowiec Bogdanki LUK, dla którego zdobycie pucharu w Italii było czymś wyjątkowym. – Jestem bardzo szczęśliwy, ale czuję się trochę dziwnie, bo do końca nie byłem na to przygotowany. Jestem dumny z mojej drużyny, bo to historyczne trofeum, ale także z kibiców, którzy dotarli do Włoch i wspierali nas w ostatnim okresie – stwierdził trener, Massimo Botti.

Dwaj bohaterowie

Duży wkład w zdobycie Pucharu Challenge miał Wilfredo Leon, który w meczu rewanżowym zdobył aż 25 punktów. Szczególnie na zagrywce pokazał się ze świetnej strony, bo popełnił tylko 4 błędy i popisał się aż 8 asami serwisowymi. – Ten sukces smakuje mi trzy razy lepiej niż Liga Mistrzów. Wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie w Civitanowej, ale walczyliśmy do końca i mamy złoto. Wciąż są duże emocje, ale wygraliśmy jako drużyna – zaznaczył przyjmujący zespołu z Lublina. 

Cichym bohaterem Bogdanki LUK został też Mateusz Malinowski, który wszedł na parkiet w trakcie spotkania i odmienił jego losy. Zapisał na koncie 14 punktów, osiągając 57% skuteczności w ataku. – Długo czekałem na taki mecz. Tutaj jest bardzo ciężki teren. Dawno nie grałem tak intensywnego spotkania – zaznaczył atakujący, który nie ukrywał szczęścia, że puchar trafił do zespołu z Lublina. – To duży sukces dla klubu. To wielka historia. Zapisaliśmy się na złotych kartach. Nawet trochę się wzruszyłem, ale musi do mnie dotrzeć to, co osiągnęliśmy. Jestem bardzo zadowolony z tego, co zrobiliśmy jako grupa – zakończył Mateusz Malinowski.

PlusLiga