Za PGE GiEK Skrą nieudany sezon w PlusLidze. Drużyna nie awansowała do fazy play-off, choć brakło jej niewiele. Przyszły sezon ma być inny. Wartością dodaną ma być nowy szkoleniowiec, który wspólnie z zarządem skompletował drużynę. – W tym momencie PGE GiEK Skra Bełchatów ma już zamknięty skład i nie możemy doczekać się początku sezonu – zdradził Strefie Siatkówki sternik klubu z Bełchatowa, Wiesław Deryło. Prezes Skry przyznał, że budowa drużyny nie należała do łatwych zdań.
Panie prezesie, spotykamy się już jakiś czas po sezonie. Tak z perspektywy czasu, jaki to był sezon dla PGE GiEK Skry?
Wiesław Deryło: Dla PGE GiEK Skry na pewno długi i trudny, z bardzo intensywną końcówką. Wszyscy w klubie wierzyli w to, że uda się zagrać w play-off i ciężko na to pracowali. Niestety, zabrakło niewiele. Trzy punkty, jakie dzieliły nas od ósmego miejsca, to jest tak naprawdę jeden mecz. Musieliśmy szybko przełknąć tę gorycz porażki, ponieważ czekały nas spotkania z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Te ostatnie mecze były takim małym pozytywnym akcentem na przyszłość. Choć tak naprawdę wszyscy cały czas mocno przeżywaliśmy brak Skry w fazie play-off.
Patrząc z perspektywy czasu na tę pogoń za ósemką na koniec fazy zasadniczej, widzę, że wzbudziła ona w nas wszystkich wielką wolę walki. To pozytywnie wpłynęło na kształtowanie drużyny na kolejne rozgrywki.
Było coś, co w trakcie sezonu można było zrobić lepiej?
– Nie mi to teraz oceniać. Sezon był długi, a zarząd w tym składzie nie pracował od początku rozgrywek. Gdy od początku lutego, stanąłem na jego czele, wspólnie robiliśmy wszystko, by osiągnąć cel, czyli awansować do play-off. Jako zarząd na każdym kroku wspieraliśmy drużynę, sztab. Byliśmy z nimi cały czas. Staraliśmy się stworzyć takie warunki i atmosferę, by mogli skupić się tylko na grze, a naszym zadaniem było zadbanie o wszystko inne. Wiemy, że cała drużyna w tym okresie dała z siebie wszystko, co mogła. Za to jesteśmy jej wdzięczni.
Perspektywa nowego sezonu
Jeszcze na długo przed końcem sezonu wiadomo było, że Skra będzie mieć nowego trenera – Gheorghe Cretu. Czy mogło to mieć jakikolwiek wpływ na te ostatnie tygodnie?
– Nie wydaje mi się, by ktokolwiek wtedy zwracał na to uwagę. Wszyscy skupiali się na wyniku. Każda z osób w drużynie, czy to zawodnicy, trenerzy, sztab – to profesjonaliści. Z kolei transfery i zmiany to w sporcie standard. Wielu osobom wydaje się, że gdy zawodnik czy trener porozumie się z innym klubem w trakcie sezonu, podpisze umowę, bądź wie, że nie zostanie w danym miejscu, to połowę sezonu już odpuści. Absolutnie tak nie jest. Udowodniła to nasza drużyna, na koniec zostawiając na boisku, pod dowództwem Andrei Gardiniego, ogromną ilość serca i zdrowia. Cały klub im za to serdecznie dziękuje.
Mówi się, że trener Cretu to jeden z najdroższych trenerów w PlusLidze, jeśli nie najdroższy. To znaczy, że sytuacja finansowa klubu jest już stabilna?
– Ten kto, mówi takie rzeczy w kwestii wartości kontraktu trenera, nie zna wszystkich faktów. Tak naprawdę, mi samemu trudno jest odnieść się do tego, bo nie znam wysokości kontraktów innych trenerów w PlusLidze. Jeśli ich stawki pojawiały się w mediach, jestem niemal pewny, że nie są prawdziwe. Podobnie jak w przypadku kontraktu trenera Cretu w Skrze. Warunki naszej współpracy są znane jedynie mocno ograniczonej grupie osób i nie ma możliwości, by ujrzały światło dzienne.
Co do sytuacji finansowej klubu. To była pierwsza, najważniejsza rzecz, jakiej podjął się nowy zarząd – zapewnienie stabilności na dziś i niedaleką przyszłość. Najważniejsze było porozumienie i podpisanie nowej umowy z PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Dopiero wtedy można było rozpocząć konkretne rozmowy. Tworzenie drużyny na nowy sezon. Dopiero będąc wiarygodnym można planować i budować zespół.
budowa zespołu
Kojarzę, że umowę podpisano jakoś na przełomie stycznia i lutego 2024 roku. To czas, w którym na rynku transferowym już chyba mało kto został. Większość tych najbardziej „chodliwych” zawodników na długo przed końcem 2023 roku wiedziała już, gdzie zagra…
– Tak, karuzela transferowa zaczyna się kręcić coraz wcześniej. Również muszę potwierdzić, że te najpoważniejsze rozmowy i dogrywanie szczegółów mogliśmy rozpocząć dość późno, bo w lutym. Mówił o tym niedawno sam trener Cretu. Wspólnie z nim cały zarząd klubu wykonał ogromną pracę, by stworzyć solidny zespół. Myślę, że nam się to udało. Każdy zawodnik był analizowany pod kątem sportowym, zdrowotnym, osobowościowym i finansowym. To był złożony proces. W tym momencie PGE GiEK Skra Bełchatów ma już zamknięty skład i nie możemy doczekać się początku sezonu.
Jak na razie jednak klub nie ogłasza nowych zawodników. Kibice chyba powoli zaczynają się niecierpliwić…
– Budując zespół działaliśmy według planu, podobnie jest z działaniami marketingowymi. Mamy przygotowany plan na to i działamy według niego. Zapewniam, że już niebawem rozpoczniemy prezentację drużyny, która zagra w sezonie 2024/2025. Część zespołu jest już znana. Do Grzegorza Łomacza, Mateusza i Wiktora Nowaków i Bartłomieja Lemańskiego na pewno dołączą istotni dla drużyny zawodnicy, nie może być inaczej. (Do Skry trafił już Rumun, David Dinculescu – rozmowa przeprowadzona na początku maja, przed ogłoszeniem transferu- przyp. red.)
W środowisku było sporo plotek na temat nowych zawodników Skry. Może pan zdradzić, które z nich są bliżej prawdy, a które się z nią całkowicie mijają?
– Różnie to bywa. Mówi się, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy, otóż nie zawsze. Jak pokazał przykład z Tine Urnautem. Od razu już powiem, że nie trafi on do PGE GiEK Skry, a wielu już zakładało mu naszą koszulkę w tym sezonie. Nie chcę w tym momencie niczego zdradzać. Poczekajmy na oficjalne informacje. Część z plotek pewnie się sprawdzi (śmiech), aczkolwiek my też mamy asa bądź asy w rękawie. Myślę, że zaskoczymy kibiców.
Co z przyszłością?
Proszę jeszcze powiedzieć, jakie cele krótko i długoterminowe ma PGE GiEK Skra?
– Chcielibyśmy, by Skra i jej kibice mogli przeżywać takie emocje, jak w latach wcześniejszych. Chciałbym jednak wszystkich uspokoić, takie rzeczy nie dzieją się na pstrykniecie palcem. Wymaga to planu, ciężkiej pracy i czasu. Perspektywa kolejnych sukcesów mocno nas jednak motywuje do działania. Jeśli chodzi o ten najbliższy sezon, cele, jakie stawiamy przed drużyną, przedstawimy wtedy, gdy już cały skład będzie oficjalnie znany i będzie je można porównać z potencjałem drużyny.
Powiedział pan, że drużyna jest już skompletowana, więc teraz już w klubie trwa spokojne oczekiwanie na sezon?
– Oj, nie powiedziałbym, że spokojne. Nadal dużo się dzieje. Cały czas trwają rozmowy z naszymi sponsorami i partnerami o przedłużeniu współpracy. Są też prowadzone negocjacje z nowymi firmami, które chciałyby współpracować z klubem, a także ze starymi sponsorami, którzy wyrazili chęć powrotu do współpracy. Musimy też szykować się już do sezonu, więc załatwiane są umowy z partnerami technicznymi. Otwieramy sklep stacjonarny połączony z muzeum Skry. Działamy w temacie Akademii Skry Bełchatów, więc tej pracy jest sporo. Trzeba też pamiętać, że spora część naszego sztabu i zawodnicy mają sezon reprezentacyjny, więc choć sezon ligowy ma przerwę. Wszyscy intensywnie pracują.
Na koniec nie mogę nie zapytać. Jakiś czas temu w mediach dość głośno było o słowach Dawida Konarskiego o przykrej sytuacji z prekontraktem. Jak to wyglądało ze strony klubu?
– Rozczaruję panią i kibiców, nie wejdziemy szerzej w ten temat. Nie ustosunkowaliśmy się też wcześniej do tego wywiadu, ponieważ nie chodzi o to, by za pośrednictwem mediów przerzucać się żalami i wskazywać na swoje racje. Mnie osobiście słowa Dawida bardzo zabolały. On dobrze wie, jak od strony klubu wyglądała ta sytuacja. Wie też dobrze, z kim prowadził pierwsze rozmowy kontraktowe i jak przebiegały te już nasze rozmowy. Mówiąc nasze, mam na myśli: moje, Dawida i wiceprezesa Tomasza Koprowskiego. My, jako klub, nie mamy sobie nic do zarzucenia, a szerzej odnosić się do jego zarzutów po prostu nie będziemy. Doceniamy wkład i zaangażowanie Dawida w wyniki i życzymy mu kolejnych sukcesów sportowych.
Zobacz również:
Jest potwierdzenie! Nowy trener oficjalnie w Skrze
źródło: inf. własna