Mija dokładnie miesiąc od pierwszego meczu nowego sezonu PlusLigi. Od 20 października rozegrano aż 7 kolejek, a te stały głównie pod znakiem kontuzji i szerokiej dyskusji o siatkarskim kalendarzu. Mam nadzieję, że rozgłos tej dyskusji sprawi, że dojdzie do zmian.
Na przestrzeni miesiąca rozegrano aż 7 kolejek PlusLigi. Ta runda zakończy się dwoma poniedziałkowymi meczami: KGHM Cuprum Lubin z Aluronem CMC Wartą Zawiercie oraz Bogdanką LUK Lublin ze Ślepakiem Suwałki. Pomimo tego można już wysnuć delikatne wnioski. O ile nie podejmę się typowania faworytów do medali, to tego do spadku już chyba tak.
Pierwszy miesiąc z PlusLiga udowodnił, że obciążenie jest zbyt duże, a kontuzje ścieliły się na prawo i lewo. Dotyczyły zarówno obciążonych kadrowiczów, jak i siatkarzy, którzy nie byli zaangażowani w kadrowe granie.
Zobacz również:
Kalendarz – ilość, nie jakość [OPINIA]
Status quo
Grono zespołów, które w tym sezonie aspirują do medali jest całkiem spore. Klasycznie można już zacząć od Jastrzębskiego Węgla i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Oprócz finalistów poprzedniego sezonu na wszystkich możliwych płaszczyznach, swój akces do walki o podium zgłasza też kilka innych ekip.
Jasny sygnał wysłał przede wszystkim jeden z dwóch niepokonanych jeszcze w tym sezonie zespołów. Projekt Warszawa stracił do tej pory tylko punkt, w tie-breaku wygrywając z Bogdanką LUK Lublin. Na korzyść stołecznych przemawia zapewne ich zgranie z poprzednich rozgrywek oraz fakt, że dość spokojnie mogli przepracować okres przygotowawczy. Trzeba jednak przyznać, że warszawianie głośno zaznaczyli swoje medalowe marzenia. Miejmy nadzieję, że paliwa starczy na cały sezon.
Drobne rysy
Z dobrej strony pokazuje się również Asseco Resovia Rzeszów. Ta nie miała przygotowań usłanych różami, a dopiero niedawno do gry wrócił Stephen Boyer. Dobrze na Podkarpaciu zaklimatyzował się za to Karol Kłos i środek siatki to mocna strona rzeszowian. O ile przegrana z Projektem Warszawa na inaugurację nie powinna być powodem do niepokoju, to porażka 1:3 z Jastrzębskim Węglem czy punkt stracony w Nysie już tak.
Trudno na ten moment ocenić Aluron CMC Wart Zawiercie. Czwarty zespół poprzednich rozgrywek ma na swoim koncie dwie porażki, ale od początku zmaga się też z kłopotami kadrowymi. Do zdrowia wrócił już jednak Trevor Clevenot, jednak zawiercianie odkąd Francuz dołączył do zespołu, nie mieli jeszcze okazji sprawdzić się na tle ekipy z czołówki.
Swoje robi również Jastrzębski Węgiel. Jako jedyna drużyna nie stracił jeszcze punktu w tabeli i jest liderem zestawienia. Ekipa prowadzona przez Marcelo Mendeza bez zbędnych skrupułów ogrywa słabszych w tabeli, a jedyną rysą na ich dotychczasowych występach jest porażka w Superpucharze. Pytanie też czy obciążonym liderom, jak Tomasz Fornal czy Norbert Huber zacznie brakować paliwa.
ZAKSA jak to ZAKSA
ZAKSA chyba najbardziej ucierpiała jeśli chodzi o kontuzje. Sytuacja kadrowa skłoniła władze klubu do zakontraktowania nie jednego, a dwóch nowych zawodników. Niewiadomo, kiedy do gry wrócą rozgrywający: Marcin Janusz oraz Przemysław Stępień. Postawiono więc na Radosława Gila, a ten świetnie odnalazł się w nowej drużynie. Nowym ruchem ZAKSY okazało się pozyskania z GKS-u Katowice jego lidera – Jakuba Szymańskiego. Pomimo problemów, ZAKSA nadal znajduje się w czołówce, choć na swoim koncie ma dwie porażki.
“ŚREDNIAKI”?
Nie zawodzi, ale też nie zachwyca PSG Stal Nysa. Podopieczni Daniela Plińskiego wygrali, co mieli wygrać. Momentami są w stanie postraszyć faworytów, ale ich zmorą są przegrane tie-breaki. Trzeba jednak pamiętać, że w tych pierwszych tygodniach brakowało nominalnego pierwszego atakującego – Macieja Muzaja. Swoje w ofensywie robi co prawda Michał Gierżot, jednak w przyjęciu nie bryluje. Na razie jednak jego zespół punktuje i znajduje się w połowie stawki.
Bilans pół na pół mają siatkarze z Suwałk i Olsztyna. Zwłaszcza po grze AZS-u można było spodziewać się zdecydowanie więcej. Nawet jeśli wygrywają, to poziom ich gry nie zachwyca. Swojego “złotego dotyku” chyba nie może nadal odnaleźć Joshua Tuaniga, ale należy przypomnieć, że jest on po poważnej kontuzji. Ślepsk natomiast powinien mieć więcej punktów. Kibiców tej drużyny mogą martwić przede wszystkim porażki z Barkomem Każany Lwów i Cuprum Lubin. Jeśli Ślepsk myśli o grze w play-off, takie spotkania powinien wygrywać.
O utrzymanie nie powinien martwić się między innymi Barkom Każany Lwów. Zawodnicy prowadzeni przez Ugisa Krastinsa czasem coś wygrają, częściej przegrają. Martwić może fakt, że zbyt wiele w tej ekipie zależy od jednego zawodnika. Jeśli bowiem Wasyl Tupczij ma gorszy dzień, ciężko znaleźć kogoś, kto byłby w stanie wziąć na swoje barki odpowiedzialność. Nawet jeśli atakujący gra dobrze, to wydaje się, że ma prawo oczekiwać od swoich kolegów większego wsparcia.
NA PLUS
Dobry start sezony ma Bogdanka LUK Lublin. Po sześciu kolejkach ma na swoim koncie cztery zwycięstwa. Całkiem imponująco gracze z Lublina wyglądają w bloku, do tej pory 59 razy powstrzymywali ataki rywali. Jeśli podopieczni Massimo Bottiego utrzymają swoją dyspozycję, mają sporą szansę na to, żeby awansować do upragnionej fazy play-off.
Lekko powyżej oczekiwać spisuje się także KGHM Cuprum Lubin, który może i ma jedynie dwie wygrane, ale gra ekipy Pawła Ruska może się podobać. Nie ma w niej fajerwerków, ale powinno to wystarczyć na to, żeby lubinianie nie musieli w tym sezonie oglądać się za siebie.
Wysoko w tabeli, przynajmniej biorąc pod uwagę przedsezonowe prognozy, jest beniaminek z Częstochowy. Exact Systems Gemarpol Częstochowa wykorzystał szansę i pokonał ZAKSĘ, z dobrej strony pokazał się w starciu z AZS-em Olsztyn, a wygrana nad Skrą Bełchatów może zwiastować całkiem przyzwoite występy ekipy spod Jasnej Góry.
Rozczarowanie?
Pierwszy miesiąc nowego sezonu przyniósł spore rozczarowania w trzech klubach. Nie tak nowe rozdanie wyobrażano sobie w Bełchatowie. PGE GiEK Skra Bełchatów plasuje się dopiero na 14. pozycji. Podopieczni Andrei Garidniego nie mają tego błysku w oku, który mógłby stanowić iskierkę nadzieji.
Dwa zespoły pozostają bez zwycięstwa. O ile GKS Katowice ma w tabeli chociaż 1 punkt, to porażki raczej nie wpływają pozytywnie. Nie można jednak GKS-owi odmówić woli walki, ale ta musi przełożyć się na punkty. O te może być trudno, bowiem klub zdecydował się na transfer jednego ze swoich liderów. Do ZAKSY trafił Jakub Szymański i istnieje zasadna obawa o siłę ognia na lewym skrzydle. Być może katowiczanie w jego miejsce zakontraktują norweskiego zawodnika, ale raczej nie tchnie on nowego życia w ofensywę.
ŚRUBUJĄ NIECHLUBNY REKORD
Na całej linii zawodzi nadal zespół z Radomia. Tylko jeden wygrany set w siedmiu meczach raczej nie napawa optymizmem. Czarni Radom od 26 meczów nie mogą się doczekać wygranej we własnej hali. Patrząc na wszystko z boku w drużynie funkcjonuje niewiele. Ogień na boisku widoczny był co prawda w starciu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, ale ponownie nie przełożyło się to chociażby na wygraną w jednym secie. Na ten moment Czarni są zdecydowanym faworytem do spadku i trudno im będzie pozbyć się tej łatki.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna