Coraz więcej zespołów PlusLigi wraca do gry po koronawirusie, dzięki czemu rozgrywki ponownie nabierają tempa. W minionym tygodniu kibice mogli oglądać osiem spotkań, z których niektóre były rozgrywane awansem, a inne były nadrabianiem zaległości. W większości spotkań triumfowali faworyci. Trefl Gdańsk po raz drugi pokonał Vervę Warszawa, która później niespodziewanie łatwo uległa też zawiercianom. Cuprum Lubin odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie, natomiast bez wygranej pozostaje Stal Nysa, która przegrała z MKS-em Będzin.
Na otwarcie minionego tygodnia Trefl Gdańsk pokonał u siebie Vervę Warszawa Orlen Paliwa 3:2. Gospodarze lepiej rozpoczęli spotkanie, pewnie wygrywając pierwszego seta i wszystko wskazywało na to, że pokonają będących w dołku warszawian. Później jednak ich gra się zacięła i to przyjezdni triumfowali w dwóch kolejnych partiach, w tym w trzeciej 25:14. Gdańszczanie nie poddali się, zdołali doprowadzić do tie-breaka i triumfować w całym meczu. Tym samym podopieczni trenera Michała Winiarskiego pokonali siatkarzy ze stolicy po raz drugi w przeciągu siedmiu dni. Co ciekawe, zawodnicy Vervy dominowali nad przeciwnikami w bloku – zdobyli w ten sposób 13 punktów, podczas gdy gospodarze zaledwie 7. W pozostałych elementach nie było między drużynami znaczących różnic. – W czwartym secie źle zaczęliśmy, ale dla nas bardzo ważne jest to, że udało nam się podnieść i myślę, że dużo nam to da na przyszłość. Kiedy gra się dobrze, wszystko jest fajne, ale zacząć dobrze grać, kiedy jest kryzys, wyjść z niego i potem wygrać mecz, to myślę, że jest skarb – podkreślił zdobywca nagrody MVP, rozgrywający Trefla Marcin Janusz.
Ślepsk Malow Suwałki podejmował Jastrzębski Węgiel, z którym przegrał w czterech setach. Nie było to jednak jednostronne spotkanie, w początkowych fragmentach każdej partii między zespołami toczyła się wyrównana walka. Suwałczanie wygrali nawet drugiego seta, jednak to było wszystko, na co było ich stać w tym meczu. Różnicę zrobiła mocna zagrywka jastrzębian (9 asów). Najwięcej punktów zdobył przyjmujący drużyny gości Rafał Szymura (20), natomiast po stronie gospodarzy również najlepiej spisywał się przyjmujący Tomas Rousseaux (12). – Mimo małych problemów, które mieliśmy w każdym z setów myślę, że pokazujemy, że jesteśmy naprawdę klasową drużyną i punktów za darmo nie oddajemy – podsumował MVP spotkania, libero zespołu z Jastrzębia-Zdroju Jakub Popiwczak.
Cerrad Enea Czarni Radom pokonał u siebie Cuprum Lubin 3:1. Goście dobrze rozpoczęli spotkanie, zwyciężając pierwszego seta 25:16. W drugiej partii w grze na przewagi w końcówce lepsi okazali się gospodarze, którzy wygrali również dwie kolejne odsłony i zanotowali na swoim koncie ważne trzy punkty. Ich największą bronią był blok, którym zdobyli aż 15 “oczek” (Cuprum natomiast 8). Siatkarze z Lubina lepiej prezentowali się jednak w polu serwisowym – zanotowali 7 asów, a autorem 4 z nich był rozgrywający Miguel Tavares Rodrigues, powracający do gry po dłuższej przerwie. Nagroda MVP została przyznana jego vis-à-vis, Michałowi Kędzierskiemu. – Cieszymy się z naszego zwycięstwa i z naszego poziomu gry, bardzo dobrze zagraliśmy w bloku. Wcześniej różnie z tym bywało. Cieszymy się ze zwycięstwa, ponieważ wynik mógł być odwrotny na korzyść naszych przeciwników, gdybyśmy nie wygrali drugiego seta – podsumował trener Czarnych, Robert Prygiel.
Jastrzębski Węgiel odniósł w sobotę siódme zwycięstwo w sezonie i czwarte z rzędu, pokonując Cerrad Eneę Czarnych Radom 3:1. Gospodarze od początku kontrolowali przebieg spotkania i chociaż radomianie zdołali zwyciężyć w trzecim secie po grze na przewagi, wygrana jastrzębian tak naprawdę nie była zagrożona. – Na pewno nie lekceważyliśmy rywala, wiedzieliśmy, że jeżeli pozwolimy im na trochę lepszą grę to powalczą, pokażą się z dobrej strony, co było widać w tej trzeciej partii. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że to my przegraliśmy tego seta, podając im „pomocną dłoń” – powiedział środkowy Jastrzębskiego Węgla Łukasz Wiśniewski. Najmocniejszą bronią podopiecznych trenera Luke’a Reynoldsa była zagrywka – zanotowali oni aż 11 asów serwisowych, dołożyli do tego 9 bloków i atak na poziomie 54% skuteczności. Atakujący jastrzębskiej ekipy Mohamed Al Hachdadi wybrany MVP meczu, zdobył najwięcej punktów w spotkaniu (25) i był liderem zespołu w każdym elemencie. Po stronie Czarnych najlepiej spisywał się natomiast przyjmujący Lucas Loh (16). – Jedyny plus tego meczu z naszej perspektywy to ten trzeci set. Nie byliśmy faworytem tego spotkania i nie mam pretensji do chłopaków za to przegraliśmy 1:3, mam pretensje za to, jak graliśmy. Nie możemy podchodzić do meczu tak, że czegoś się nie da, że ktoś jest po drugiej stronie siatki i jesteśmy z góry skazani na porażkę – podsumował trener drużyny z Radomia Robert Prygiel.
Trefl Gdańsk w swoim drugim meczu w tygodniu pokonał Ślepsk Malow Suwałki. Pierwsza partia, o której wyniku decydowała gra na przewagi i zakończyła się rezultatem 36:34 na korzyść gospodarzy, zwiastowała zacięte i długie spotkanie. Ostatecznie jednak gdańszczanie pewnie wygrali drugiego i trzeciego seta, notując tym samym na swoim koncie kolejne trzy punkty. Atutem zespołu trenera Michała Winiarskiego była zagrywka – zanotowali oni 7 asów serwisowych, podczas gdy suwałczanie zaledwie 1. Najwięcej punktów po stronie Trefla zdobył atakujący Mariusz Wlazły (20), natomiast nagrodę MVP otrzymał środkowy Pablo Crer (14). Po stronie drużyny z Suwałk liderem był przyjmujący Marcin Waliński (13). – Na pewno szkoda, gdy gra się seta punkt za punkt na przewagi do 36 i się go przegrywa. Cóż, tak się też zdarza, trzeba wyjść na drugiego seta i znów walczyć. Nam się to nie udało, można powiedzieć, że drugi set się nie odbył, w ogóle nie dojechaliśmy na niego – podsumował środkowy Ślepska Łukasz Rudzewicz.
Cuprum Lubin odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie, pokonując na wyjeździe Indykpol AZS Olsztyn 3:0. Dla podopiecznych trenera Daniela Castellaniego było to pierwsze spotkanie po przerwie spowodowanej wykrytymi w szeregach zespołu zakażeniami koronawirusem, co pozostawiło ślad na ich formie. – Przyznam, że średnio się czułem. Na treningach czułem się naprawdę nieźle, każdego dnia było coraz lepiej. Natomiast w niedzielę nie przyszła ta forma, co miała przyjść. Nie był to udany powrót po kwarantannie. Dziesięć dni bez treningu i siedem dni, w których próbowaliśmy wrócić do gry – wykorzystaliśmy ten czas najlepiej, jak potrafiliśmy – mówił środkowy Indykpolu AZS Dawid Woch. Lubinianie mieli nad gospodarzami przewagę w polu serwisowym oraz w bloku, chociaż co ciekawe mieli niższy procent skuteczności ataku i pozytywnego przyjęcia. Mimo tego bez większych problemów wygrali w Olsztynie i tym samym opuścili ostatnie miejsce w tabeli, awansując na 13. pozycję. Liderem drużyny był atakujący Ronald Jimenez, który zanotował 21 punktów i został wybrany MVP spotkania. W ekipie Akademików najlepiej spisał się środkowy Dmytro Teriomenko (12). – To zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Wreszcie udało nam się uniknąć przestojów, momentów, w których traciliśmy punkty seriami. Jestem dumny z chłopaków – podsumował przyjmujący Cuprum Wojciech Ferens.
Verva Warszawa Orlen Paliwa wciąż nie może wyjść z dołku, w którym znajduje się od dłuższego czasu. Po przegranej z gdańszczanami na wyjeździe, porażkę ponieśli również we własnej hali z powracającym po kwarantannie Aluronem CMC Warta Zawiercie. Przyjezdni bez większych problemów zwyciężyli w trzech setach, a przeważali nad przeciwnikami głównie w polu serwisowym (7 asów Aluronu i 2 Vervy). Nagrodę MVP otrzymał atakujący zespołu z Zawiercia Mateusz Malinowski, który był niekwestionowanym liderem drużyny (22). Po stronie Vervy najlepiej spisał się występujący na tej samej pozycji Michał Superlak (13). Dla warszawian jest to już czwarta przegrana z rzędu i piąta w sezonie na dziewięć rozegranych meczów. Zawiercianie mają na swoim koncie pięć zwycięstw i zaledwie jedną porażkę. – Byliśmy po przerwie, więc nikt z nas nie był pewny swoich umiejętności i czucia na boisku. Jednak nie dało się odczuć, że mieliśmy tę przerwę. Bardzo szybko wróciliśmy do swojego grania. Mam nadzieję, że ta forma będzie utrzymywała się na takim poziomie, a z czasem będzie jeszcze lepsza – powiedział po spotkaniu środkowy Aluronu Patryk Niemiec.
W meczu zamykającym tydzień pełen emocjonujących starć Stal Nysa przegrała z MKS-em Będzin 2:3. Dla siatkarzy Stali było to pierwsze spotkanie po kwarantannie, jednak mimo tego mieli oni szansę na zwycięstwo. Prowadzili już nawet 2:1 w setach, mieli też przewagę w czwartej partii i wszystko wskazywało na to, że zanotują pierwsze trzy punkty w tym sezonie na swoim koncie. Będzinianie nie poddawali się, dzięki czemu doprowadzili do tie-breaka po walce na przewagi, a w decydującej odsłonie meczu przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Liderem MKS-u w tym meczu był zdobywca nagrody MVP, przyjmujący Ademar Santana (22). W zespole z Nysy najwięcej punktów zanotował natomiast atakujący Michał Filip (26). Drużyna z Będzina plasuje się obecnie na 11. miejscu z sześcioma “oczkami” na koncie i dwoma zwycięstwami na siedem spotkań. Podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha zamykają tabelę z dorobkiem czterech punktów i siedmiu porażek. – Nie chcę na gorąco komentować, ale wydaje się, że znowu za szybko chcieliśmy wygrać. Brakuje nam zwycięstwa, widać było, że po tej przerwie próbowaliśmy, ale po raz kolejny się nie udało. Powrót na parkiet jest ciężki. Najbardziej odbija się to na naszej fizyce, co dziś było widać. Nikt nam za darmo zwycięstwa nie odda, teraz musimy odpocząć, zregenerować się i poprawić niektóre elementy – podsumował przyjmujący Stali Łukasz Łapszyński.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna