Cuprum Stilon Gorzów to niejaka 'kontynuacja’ bytu klubu, który jeszcze w poprzednim sezonie występował pod szyldem KGHM Curpum Lubin. Jak dotąd klub z województwa lubuskiego radzi sobie nadwyraz dobrze w rozgrywkach PlusLigi, pewnie krocząc po utrzymanie. Co więcej – na mecze podopiecznych Andrzeja Kowala przychodzą rzesze widzów. W rozmowie z Robertem Gorbatem, prezes klubu z Gorzowa Wielkopolskiego – Tomasz Tycel przyznał, że przenosiny klubu okazały się dobrą decyzją.
„słuszna decyzja”
Dokładnie 15 maja fuzja ówczesnego KGHM Cuprum Lubin i Cuprum Stilonu Gorzów stała się faktem. Klub z województwa dolnośląskiego mierzył się z problemami natury sponsoringowej. W wyniku od sezonu 2024/2025 obserwujemy na mapie PlusLigi klub z zachodniej części kraju, który początkowo skazywany był na pożarcie. Same spotkania przyciągają do hali spore rzesze widzów. Tylko pierwsze spotkanie w 2025 roku przeciwko ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle oznaczał komplet widzów w Arenie Gorzów na poziomie 5191 kibiców.
– Frekwencja pokazuje, że ta decyzja była ze wszech miar słuszna. Gorzów jest miastem siatkówki, tutejsi kibice potrzebują tego sportu, są nim bardzo zainteresowani. Cieszymy się z tego powodu. Również dlatego, że tłumy na trybunach niosą naszych zawodników – powiedział Robertowi Gorbatowi TomaszTycel, prezes gorzowskiego Stilonu.
NIESPODZIANKA NA STARt
Niejako taką okazało się na niedługo przed sezonem wycofanie się ze sponsorowania klubu firmy KGHM. Dokładnie w samej końcówce sierpnia kwestią przesądzoną stał się brak jednego z kluczowych sponsorów, którego wkład do budżetu klubu miał stanowić ponad 3 miliony złotych. Stilon jednak nie przejawiał żadnych problemów i wystartował w rozgrywkach PlusLigi. Jak tłumaczy sternik klubu – nawet wycofanie się tak zasobnego sponsora nie przełożyło się na dziurę w kasie. Ta miała być skonstruowana na tyle przemyślanie, by nie było mowy o jakichkolwiek problemach. Klub może liczyć na wsparcie miasta na poziomie 1,3 miliona złotych na półroczny okres. W przypadku utrzymania się w elicie otrzyma drugą transzę opiewającą na tę samą kwotę. Niemniej, by myśleć o jeszcze wyższych celach, kluczowe jest pozyskanie kolejnych partnerów.
– Przede wszystkim nie było dziury. I nadal jej nie ma. Budżet spółki był tak skalkulowany, że po wycofaniu się dużego sponsora nie doszło do załamania się naszych finansów. To prawda, że umowa z KGHM dawała nam komfort pracy, umożliwiała zakontraktowanie droższych zawodników. Ale nie szliśmy w tym kierunku, by wydawać wszystko, co się ma i żyć na limicie. Kiedy stanęliśmy przed faktem dokonanym, czyli rezygnacją KGHM, budżet pozostał niezachwiany. Dzięki temu cały czas gramy i wszystko udało się poukładać tak, jak to sobie założyliśmy. Teraz stoimy przed nowym zadaniem: wysokim poziomem sportowym i liczbą kibiców na trybunach chcemy zachęcić do współpracy innych, nowych partnerów. Wciąż do nas dołączają, przekonują się, że warto do nas przyjść. Mam nadzieję, że także KGHM dojdzie prędzej czy później do nas wróci – tłumaczył sternik gorzowskiego klubu.
Zobacz również:
PlusLiga. Fiński rozgrywający wskazał na ważną cechę Polaków i rodaków. „To cieszy”
źródło: Gazeta Lubuska