Drugie miejsce w tabeli i tylko dwie porażki na koncie po ośmiu kolejkach – tak wygląda początek sezonu w wykonaniu Indykpolu AZS-u Olsztyn. – Terminarz był dla nas bardzo niebezpieczny. W pierwszych sześciu meczach mieliśmy cztery wyjazdy i to do drużyn, które przed sezonem były oceniane na podobnym poziomie do nas. Tam naprawdę łatwo było o potknięcia – powiedział trener zespołu Daniel Pliński.
„Terminarz był bardzo niebezpieczny”
Choć Indykpol AZS jest dziś wiceliderem tabeli, trener olsztynian Daniel Pliński podkreślił, że początek sezonu wcale nie był łatwy. – Szczerze mówiąc, terminarz był dla nas bardzo niebezpieczny. W pierwszych sześciu meczach mieliśmy cztery wyjazdy i to do drużyn, które przed sezonem były oceniane na podobnym poziomie do nas – choćby Lwów, Suwałki czy Częstochowa. Tam naprawdę łatwo było o potknięcia – stwierdził szkoleniowiec.
Po porażce z Jastrzębskim Węglem na inaugurację sezonu olsztynianie odbudowali się w dramatycznym meczu w Bełchatowie, gdzie „wyciągnęli” tie-break ze stanu 11:14. – Myślę, że właśnie to spotkanie bardzo zbudowało zespół i jego pewność siebie – przyznał Pliński. Zwrócił też uwagę na trudne zwycięstwo nad ekipą ze Lwowa, które dodatkowo zwiększyło pewność siebie drużyny. – Przegraliśmy tam „na styk” jednego seta, a w trzech kolejnych musieliśmy dosłownie wyszarpać zwycięstwo. Po tych spotkaniach widziałem, że drużyna uwierzyła, iż może grać na bardzo dobrym poziomie. I tak jest do dziś – dodał.
Regeneracja kluczem
Przy napiętym terminarzu priorytetem staje się dbanie o zdrowie zawodników. – Grania jest bardzo dużo, ale nie ma sensu na to narzekać. Trzeba się cieszyć, że możemy rywalizować w takiej lidze – przy pełnych halach, przy transmisjach telewizyjnych. To naprawdę duży plus – stwierdził Pliński. Podkreślił też, że sztab mocno stawia na regenerację i kontrolę obciążeń siatkarzy. Dłuższe treningi mają wrócić dopiero po 6 grudnia, gdy zespół będzie miał wyjątkowo długą, czternastodniową przerwę między spotkaniami z Bogdanką LUK Lublin a Asseco Resovią Rzeszów.
Zmęczenie? „To normalne”
Trener nie ukrywał, że napięty kalendarz męczy nie tylko zawodników. – Po każdym meczu jestem bardzo zmęczony – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ale jeśli ktoś angażuje się w swoją pracę, to jest to normalne. Kocham to, co robię, i nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną. Pracujemy podobnie intensywnie jak zawodnicy, ale to oni są dla nas najważniejsi. To oni są bohaterami, wychodzą na boisko i zdobywają punkty – powiedział.
Złamali rywala
W poprzedniej kolejce olsztynianie pewnie pokonali Cuprum Stilon Gorzów. – Spodziewaliśmy się, że to będzie nerwowe spotkanie i że na początku będziemy mieli problemy z grą. Zagraliśmy go po kapitalnym, choć przegranym 2:3 meczu z ekipą z Zawiercia, więc emocje były duże. Ale od drugiego seta miałem wrażenie, że udało nam się złamać przeciwnika i kontrolowaliśmy przebieg gry – powiedział szkoleniowiec.
Kluczem było według niego zatrzymanie jednego z liderów gorzowian, Mathisa Henno. – Wyeliminowaliśmy go z ataku, grał na niskiej skuteczności, a przecież w ostatnich meczach był liderem drużyny. To w dużej mierze zadecydowało o naszym zwycięstwie 3:0 – dodał.
Intensywny finisz listopada
Indykpol AZS czeka teraz wyjazdowy mecz z ekipą z Warszawy i domowe starcie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. – Pojedynek z PGE Projektem jest dla nas teraz najważniejszy – liczy się tu i teraz. Jedziemy do drużyny, która jest faworytem ligi. To bardzo trudny teren, zdajemy sobie sprawę z ich potencjału. Ale jedziemy walczyć. W każdym meczu w tym sezonie punktowaliśmy i mam nadzieję, że uda się to również tym razem, choć wiemy, jak wysoka jest skala trudności– podsumował Daniel Pliński.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi









