– Potrzebny jest reset i wyjście na parkiet w pełni naładowanym energią, z agresją, żeby chcieć odwrócić tę rywalizację. Zrobimy wszystko, aby tak było. Jestem bardzo zły, wkurzony po tym meczu, bo nie graliśmy dobrze ani równo, ale mieliśmy swoje szanse – powiedział Polsatowi Sport Piotr Graban, trener Projektu Warszawa.
PIŁKA WCIĄŻ W GRZE
Projekt Warszawa przegrał pierwszą potyczkę w półfinałowym dwumeczu z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 0:3. Losy pierwszej oraz trzeciej partii rozstrzygnęły się w grze na przewagi. W trzeciej części ekipa ze stolicy Polski prowadziła 24:22 oraz 25:24, ale nie wykorzystała swoich okazji do przedłużenia meczu.
– Tutaj na pewno nie ma nic straconego, ale przede wszystkim chodzi teraz o mental. Potrzebny jest reset i wyjście na parkiet w pełni naładowanym energią, z agresją, żeby chcieć odwrócić tę rywalizację. Zrobimy wszystko, aby tak było. Jestem bardzo zły, wkurzony po tym meczu, bo nie graliśmy dobrze ani równo, ale mieliśmy swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich i trzeba zrobić wszystko, żeby zmienić losy tej rywalizacji w Zawierciu – mówił w rozmowie z Polsatem Sport Piotr Graban, szkoleniowiec Projektu Warszawa.
w meczach w warszawie ostatniio same kontrowersje
W pierwszym półfinale nie obyło się bez kontrowersji związanych wraz z werdyktami sędziów. W drugim secie dwukrotnie wideoweryfikacja okazała się niemożliwa do oceny. Również wielkim echem zakończyła się ostatnia akcja złotego seta w ćwierćfinale pomiędzy Projektem a Bogdanką LUK-iem Lublin.
– Nie wiem, czy jest tylko jedna kamera, która ocenia niektóre rzeczy. Chyba sędziowie wyciągnęli wnioski po ostatnich akcjach, które były w zeszłym meczu u nas bardzo kontrowersyjne. Teraz stwierdzili, że jeśli nie widać, to będą po prostu mówić, że jest to niemożliwe i zostawiają swoją decyzję. Myślę, że to jest w jakimś sensie w porządku, ale może trzeba pomyśleć nad zmianą przepisów, żeby w takim momencie po prostu powtarzać całą akcję. Skoro sędzia nie jest w stanie ocenić, to jest to też krzywdzące dla jednej ze stron. Po to mamy ten challenge, żeby to ułatwiało rozstrzyganie decyzji. Tutaj można było ewentualnie zrobić powtórkę i myślę, że żadna ze stron nie miałaby większych pretensji, gdyby taki był regulamin. To zostawiam władzom PZPS-u, żeby o tym zadecydować – powiedział Graban.
ZBYT PÓŹNE PRZEBUDZENIE WARSZAWIAN
Zdobywcy Pucharu Challenge mogą przede wszystkim mieć niedosyt po trzecim secie, w którym jak już wspomnieliśmy – mieli łącznie trzy piłki setowe, których nie wykorzystali. Tym samym Warta wygrała mecz 3:0 i jest w najbardziej komfortowej sytuacji, jaka tylko jest możliwa w dwumeczu.
– Myślę, że w końcówce meczu zabrakło troszeczkę szczęścia. Był to bardzo fajny set w naszym wykonaniu, myślę. że najlepszy z tych wszystkich. Było czuć, że ta energia gdzieś się pojawia, może wraca po niebycie od pierwszych dwóch partiach. Niestety wyrównana końcówka padła łupem zawiercian, a szkoda, bo moglibyśmy fajnie przedłużyć to spotkanie i z werwą wejść w kolejną partię i namieszać. Nie ma co gdybać. Przegrywamy 0:3 i czeka nas trudne zadanie w Zawierciu – stwierdził z kolei w rozmowie z Polsatem Sport Jan Firlej, rozgrywający warszawskiego Projektu.
Dobra obrona zawiercian
Spore wyzwanie w meczu mieli atakujący Projektu. Bartłomiej Bołądź w pojedynku z Wartą zdobył w sumie 12 punktów i atakował ze skutecznością 42%. Został zatrzymany czterokrotnie. Zespół z Warszawy nie posiadał najlepiej punktującego, a najlepiej punktujących, wszak po 12 punktów zdobyli Bołądź, Kevin Tillie oraz Artur Szalpuk.
– Trzeba podkreślić, że rywale super bronili. Było nam trudno się dobić do pomarańczowego. Nawet w momentach, kiedy chłopaki wybierali fajne kierunki w ataku, to czy Luke Perry, czy szóstka świetnie broniła. Bardzo nas to deprymowało. Jeżeli coś się dobrze robi i im bardziej to nie wychodzi, tym bardziej się później kombinuje – zakończył Firlej.
Zobacz również:
Zawiercianie i jastrzębianie jedną nogą w finale. Scenariusze awansu
źródło: polsatsport.pl