– Są bardziej utytułowani zawodnicy ode mnie i mniej. Bardzo się cieszę z tego, jak spędzam te osiemnaście sezonów na boiskach. Nie czuje się ani wypalony czy zmęczony. Każdy trening i mecz sprawia mi cały czas przyjemność. Z takich rzeczy się cieszę. Bardziej patrzę do przodu niż oglądam się na te rozegrane 499 spotkania – mówił Paweł Woicki, przed którym mecz numer 500 w PlusLidze.
Jakie oblicze Asseco Resovii zobaczą kibice w środowym meczu w Bełchatowie?
Paweł Woicki: – Mam nadzieję, że to dobre, w zagrywce, ataku i przyjęciu. Myślę, że te elementy, w których jesteśmy bardzo dobrzy, pokażemy w konfrontacji ze Skrą.
Macie już za sobą piętnaście rozegranych meczów, ale stabilizacji formy wciąż nie widać. Raz jest lepiej, a raz gorzej…
– Myślę, że to jest dosyć złożona, ale jednocześnie prosta sprawa. Roszady kadrowe wymuszone urazami, to jest jedna rzecz, a druga sprawa, to Covid. To było pierwsze nasze załamanie formy. Teraz te braki kadrowe troszkę nam przeszkadzały. Fajnie, że nikt o tym głośno nie mówi. Trener nie żali się na takie rzeczy, nikt w drużynie o tym nie mówi. Myślę, że to na pewno miało wpływ na to, że trzeba było szukać w pewnym momencie od nowa tej swojej identyfikacji na boisku.
To będzie dla was kolejny mecz po konfrontacji z Jastrzębskim Węglem z topowym rywalem, który aspiruje do medali. Te dwa spotkania z ekipą z Jastrzębia pokazały, że jak na razie do wysokiego poziomu jeszcze trochę wam brakuje…
– Na pewno w tym meczu pod koniec 2020 roku Jastrzębie nas zweryfikowało. Też bym jednak nie powiedział, że to jest drużyna, która w którymś momencie sezonu nie znajdzie się w naszym zasięgu. Uważam, że Asseco Resovia jest w stanie rywalizować na równi z drużyną z Jastrzębia i mam nadzieję, że będzie jeszcze taka okazja w tym sezonie.
Nie tak dawno jeszcze mecze Asseco Resovii z PGE Skrą były wielkim wydarzeniem PlusLigi, którymi żyła cała siatkarska Polska. Teraz to już taki trochę „wyblakły hit”, bo oba zespoły nie spisują się tak jak kibice od obu zespołów oczekują.
– Oczekiwania kibiców, zwłaszcza w Rzeszowie, bo nie wiem jak teraz wygląda sytuacja w Bełchatowie, zawsze były wymagające. To jest kibic znający się na siatkówce i oczekuje się tutaj grania o mistrzostwo Polski, a nie że będzie się trzecim, czwartym, piątym czy szóstym. Zwycięstwo w każdym meczu jest oczekiwane i my chcemy temu sprostać. Mam nadzieję, że wejdziemy na tą ścieżkę i będziemy spełniali oczekiwania naszych kibiców.
Grał pan trzy sezony w barwach PGE Skry. Czy faktycznie ta rywalizacja z Asseco Resovią wywoływała jakieś dodatkowe emocje?
– Cały czas pamiętam taki mecz w 2013 roku, kiedy to Resovia sięgnęła po mistrzostwo. Był taki ćwierćfinał i decydujący piąty mecz w Rzeszowie. My mieliśmy już praktycznie wygranego tie-breaka, ale różne rzeczy się wydarzyły i mecz przegraliśmy. Resovia później zdobyła zloty medal, ale już wcześniej było wiadomo, że kto wygra ten ćwierćfinał, to sięgnie po mistrzowski tytuł, bo tak to wyglądało. Wiele osób mnie pyta przy okazji tego jubileuszowego 500. meczu jaki najbardziej pamiętam, czy był jakiś szczególny itd. Odpowiadam, że nie za dużo jest takich meczów, ale mam kilka takich „przebitek”, sytuacji meczowych – i to jest na pewno ten ćwierćfinał. Przed tym tie-breakiem piątego meczu na Podpromiu stojąc przy linii przed wejściem na boisko takie ciarki od kibiców przechodziły, że czuło się jak arcyważny jest to mecz i że gra się na Podpromiu. To było kapitalne przeżycie i to były te emocje dla mnie, takie czysto sportowe. A te wszystkie jakieś tam podteksty rywalizacji rzeszowsko-bełchatowskiej to są bardziej budowane przez dziennikarzy i kibiców. Moim zdaniem zawodnicy wolą się bardziej skupiać na grze.
W środę w końcu będzie ten 500. mecz Pawła Woickiego, czy nadal będzie oczekiwanie na ten jubileuszowy występ?
– Nie ma to dla mnie większego znaczenia, chcę, żebyśmy wygrali. Na pewno dobrze byłoby taki jubileusz świętować po zwycięstwie w Bełchatowie. Tego bym sobie życzył, ale czy pojawię się na boisku czy nie, to nie jest ważne. Liczy się to, żeby drużyna zagrała dobrze i wygrała zdobywając punkty przede wszystkim.
W tym rankingu zawodników z największą liczbą rozegranych meczów prowadzi Michał Ruciak, który ma o jeden sezon więcej rozegrany i 531 spotkań.
– Ile tych meczów będę miał na koncie, to nie ma znaczenia. Dopóki się człowiek cieszy ta grą, to fajnie było grać, a jeżeli to przestanie sprawiać przyjemność, to dobrze byłoby też odejść z klasą i podziękować za naprawdę miło spędzony kawał czasu, pracując generalnie z bardzo fajnymi ludźmi dookoła.
Z tej pana wypowiedzi można wnioskować, że Paweł Woicki zaczyna myśleć już o zakończeniu kariery?
– Nie (śmiech), ale myślę, że w takim wieku jak się jest, to marzeniem zawodnika jest odejść z klasą. Tzn. póki człowiek jeszcze jest na poziomie, na którym może grać, rywalizować w PlusLidze, to należy to robić. Jak się zobaczy, że nie dorównuje się już do tego poziomu, to trzeba powiedzieć stop. Nie myśleć o tym, że jednak ja cały czas na tym poziomie jestem, a tak naprawdę już dawno go nie prezentuję, zwłaszcza, że wszyscy to widzą, ale samemu się tego nie zauważa. Odejście z klasą, to jest wyczucie tego momentu kiedy trzeba zakończyć, bo są lepsi, szybsi, mądrzejsi i sprytniejsi.
Po I rundzie sześć najlepszych zespołów PlusLigi plus dwa pierwszoligowe zagrają w ćwierćfinałach Pucharu Polski. Tak więc środowy mecz w Bełchatowie ma chyba podwójne znaczenie?
– Oczywiście, patrzymy na tabelę, wiemy jaka jest sytuacja i chcielibyśmy być w tej szóstce żeby zagrać w Pucharze Polski. Mecz w Bełchatowie jest właśnie pod tym względem bardzo ważnym spotkaniem.
Rozmawiał Rafał Myśliwiec – cały wywiad w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy