Łódź zdecydowanie można nazwać stolicą polskiej siatkówki kobiecej. Zarówno ŁKS Commercecon Łódź jak i PGE Grot Budowlani Łódź dostarczają kibicom wielu emocji. W tym sezonie niestety nie brakuje ich również poza boiskiem.
Twardą ręką
Stwierdzeniem – „Ale jaja!” można podsumować ostatnie wydarzenia w pięknym mieście Łodzi. Nie da się ukryć, że fotel trenera ŁKS Commercecon Łódź to najgorętsze krzesło w całej TAURON Lidze. Do niedawna zajmował je Alessandro Chiappini. Doświadczony Włoch przed obecnie trwającym sezonem podpisał umowę z łódzkim klubem na trzy lata. To, jak ostry charakter ma prezes klubu, było widać już w zeszłym sezonie. Nigdy nie zapomnę tej grobowej ciszy, która zapadła w hali po płomiennej reakcji Huberta Hoffmana na porażkę z CS Volley Alba Blaj w Lidze Mistrzyń. Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, przypomnę – zespół przegrał mecz z rumuńskim kwalifikantem w dość słabym stylu.
Wściekły prezes wziął w dłoń mikrofon i podszedł do trybuny fanatyków i powiedział – To, co pokazaliśmy, to była tragedia. Chciałem bardzo przeprosić wszystkich kibiców za trenerów z Warszawy, dla których kolesiostwo i „warszawka” jest ważniejsza niż klub na trzy litery – powiedział, wywołując aplauz. Po chwili jeszcze raz zabrał głos. – Nie ma już nas. Jeżeli niektórzy tego nie rozumieją, to jest mój ostatni mecz w ŁKS-ie – dokończył, po czym odszedł, rzucając mikrofonem w ławkę trenerską.
Najgorętsze krzesło w lidze
Po niezbyt udanym sezonie odbyło się wietrzenie szatni i skład na sezon 2024/2025 wyglądał na papierze bardzo obiecująco. Pierwsza porażka w sezonie z niżej notowanym Metalkas Pałacem Bydgoszcz już w 2. kolejce wywołała u włodarzy klubu niepokój. Ptaszki w Sport Arenie ćwierkały, że głównym celem sezonu jest zdobycie Pucharu Polski. Wcześniej krzesło Alessandro Chiappiniego mocno podgrzała dość bolesna porażka z BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała na domowym parkiecie.
Pierwszego trofeum w sezonie nie udało się wygrać, a po kolejnej przegranej z bialskim klubem ze stanu 2:0 na Włocha zapadł wyrok. Tutaj nasuwa się więc pytanie – jeśli nie masz zaufania do kogoś tak ważnego, jak pierwszy trener zespołu, to dlaczego podpisujesz z nim trzyletnią umowę?
Co tu się dzieje?
Równolegle do opisanych powyżej wydarzeń w klubie zaczęło się dziać coś dziwnego. Na początku lutego z ŁKS-em pożegnała się Paulina Maj-Erwardt. Legendarna libero, która w poprzednim sezonie, żeby wywalczyć upragniony Puchar Polski, była gotowa poświęcić nawet własne zdrowie, zrezygnowała z pełnienia funkcji „dyrektor zarządzającej”. – Wpływ na moją decyzję miały różne aspekty – od problemów z komunikacją wewnątrz klubu po nie do końca zrozumienie idei sportu, którą ja mam w głowie. Moja wizja na początku była spójna z wizją prezesa, ale w pewnym momencie się rozjechały. Proponowałam zagraniczne rozwiązania. Chciałam rozwijać klub, ale trochę zderzyłam się ze ścianą – wyjaśniała w podcascie #VolleyTime Piotra Siekierskiego.
Gdy pojawiła się informacja o odejściu Maj-Erwardt, łódzki klub poinformował o zatrudnieniu Zbigniewa Bartmana. Były atakujący pojawił się w klubie, pełniąc rolę „koordynatora sportowego” i wyjaśnił, że ma być łącznikiem pomiędzy sztabem szkoleniowym, a prezesem klubu. Swoją obecność zaznaczył wyraźnie, kiedy w magazynie #7Strefa powiedział, że w przypadku ewentualnej porażki w Pucharze Polski „zostaną wyciągnięte konsekwencje”. Właśnie te słowa były jednym z powodów, dla których sądziłam, że dni Alessandro Chiappiniego w klubie są policzone.
A jednak wylądowaliśmy w cyrku
Darzę włoskiego szkoleniowca wielkim szacunkiem i sympatią. Podczas jego pracy w naszym kraju, spędziłam z nim wiele godzin na bardzo wartościowych rozmowach o siatkówce. Również zawodniczki, które z nim pracowały, wypowiadają się o Chiappinim w samych superlatywach. Decyzje Huberta Hoffmana często są dla mnie niezrozumiałe, ale to on weźmie za nie odpowiedzialność.
Podczas jednego z meczów po tym, jak Zbigniew Bartman pojawił się w sztabie, rzuciłam do jednego z kolegów fotografów żartem, że może to on przejmie pałeczkę po Alessandro Chiappinim. Nie spodziewałam się jednak, że moje słowa niedługo staną się prawdą.
To wcale nie jest 1 kwietnia
ŁKS Commercecon Łódź ma w swoim sztabie Wojciecha Kurczyńskiego, który w #VolleyWrocław i Jokerze Świecie pełnił rolę pierwszego trenera. Prezes Hoffman zdecydował się jednak na powierzenie tej ważnej funkcji Zbigniewowi Bartmanowi. Były atakujący nie ma żadnego doświadczenia trenerskiego, więc wielu ekspertów po ogłoszeniu decyzji klubu zastanawiało się, czy ŁKS przypadkiem nie bawi się w przedwczesne prima aprilis.
Taki ruch jest bardzo odważny, aczkolwiek na ten moment wydaje się równie trafny, jak wybranie na szefa kuchni restauracji wyróżnionej gwiazdką Michelin kogoś, kto wcześniej pracował wyłącznie na zmywaku.
Zrzucić bombę atomową zamiast zapałki
Sport nieodwołalnie łączy się z psychologią. Właśnie dlatego kładzie się dodatkowy nacisk na budowanie drużyny i zbudowanie dobrej relacji z trenerem. Na to potrzeba czasu. W tym wypadku jest go mało, a zadanie wydaje się karkołomne. Siatkarska historia nauczyła nas, że prywatne sprawy wpływają na grę drużyny. Reprezentacja Polski pod wodzą Jacka Nawrockiego musiała mierzyć się z czymś takim. Część siatkarek ze względu na to, co działo się za kulisami, decydowała się na zrezygnowanie z występów w kadrze. Hubert Hoffman chciał wstrząsnąć zespołem. To się zdecydowanie udało. Czas pokaże, czy przesadził…
To niedorzeczne
Po przegranych 0:3 derbach miasta w stronę Wiewiór padły zarzuty o to, że specjalnie „położyły” mecz, ponieważ grają przeciwko nowemu trenerowi. Boiska TAURON Ligi widziały już różne historie. Jednak trudno mi zrozumieć, jak można zarzucać coś takiego drużynie z reprezentantkami kraju w składzie, w takim momencie sezonu. Najgorsze w tej całej sytuacji jest to, że znowu nie zadbano o dobro siatkarek. Zignorowano ich zdanie, a przecież to one są najważniejsze. Bez litrów potu wylanych na treningach i godzin spędzonych na boisku nie byłoby żadnych sukcesów.