Reprezentacja Polski zakończyła mistrzostwa świata z brązowym medalem, ale w sercach zawodników i trenera Nikoli Grbicia pozostał niedosyt. „Nie zrobiliśmy tego, po co tu przyjechaliśmy” – komentował szkoleniowiec po zakończeniu turnieju. Choć aspiracje sięgały złota, na przeszkodzie stanęły kontuzje i proste błędy. To jednak nie koniec marzeń Grbicia o złocie – trener już planuje przyszłe sukcesy, mimo trudności w nowym składzie.
Korespondencja z Manili
Reprezentacja Polski mistrzostwa świata zakoczyła z brązowym medalem. Po ostatnich spotkaniach pozostaje jednak niedosyt. – Nie zrobiliśmy tego, po co tu przyjechaliśmy. To była nasza szansa, żeby wywalczyć to złoto, którego wielu siatkarzom brakuje. Ze mną na czele, to jedyne trofeum jakiego nie zdobyłem w karierze. Mam nadzieję, że za 2 lata będę miał okazję – powiedział trener polskiej kadry, Nikola Grbić.
Bolesny półfinał
Reprezentacja Polski do półfinału mistrzostw świata nie miała wymagającego rywala. Dopiero w nim trafiła na Włochy, z którymi dość gładko przegrała 0:3. Polakom po bolesnej porażce została walka o brąz, ale w niej triumfowali nad Czechami, choć nie bez nerwowości. – Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zadowolony z tego, że zdobyliśmy medal i jak drużyna zareagowała tak na porażkę. Zaufajcie mi, każdy po przegranej z Włochami był zdewastowany. Ja nie spałem nic. Wiem, że reszta też nie spała za dobrze. A mieliśmy niewiele czasu na regenerację – tłumaczył Nikola Grbić i dodał: – Byliśmy wyczerpani emocjonalnie. Porównałbym to do wyciskania cytryny, która jest już wyciśnięta. Ściskasz ją coraz mocniej, ale nic i tak niej nie wycieka. Tak było z nami. Każdy się starał, ale paliwa brakowało. Wiem, jak trudno było im zagrać meczu z Czechami. Mamy powody do szczęścia, ale trudno mi w tym momencie być zadowolonym
Biało-czerwoni na Filipiny przylecieli po medal, ale aspiracje były odrobinę większe. – Nie zrobiliśmy tego, po co tu przyjechaliśmy. To była nasza szansa, żeby wywalczyć złoto, którego wielu siatkarzom brakuje. Ze mną na czele, to jedyne trofeum jakiego nie zdobyłem w karierze. Mam nadzieję, że za 2 lata będę miał okazję – mówił szkoleniowiec białi-czerwonych.
Stawianie na jednego konia
Plany selekcjonera przekreśliła kontuzja Bartosza Kurka. Atakujący tuż przed półfinalem nabawił się urazu mieśni brzucha. Trener nie miał więc wyjścia i musiał w najważniejszych momentach postawić na Kewina Sasaka. – To sytuacja jak z inwestowaniem pieniędzy. Jeśli inwestujesz pół na pół, to nigdy nie doprowadzisz zawodnika do najwyższego poziomu. Jeśli chcesz przygotować Kurka na półfinał i finał mistrzostw świata to trzeba było z nim grać. Nie występował w tym roku w Lidze Narodów, więc potrzebował czasu, by się dotrzeć z rozgrywającym. Nie mogłem mu wysłać sprzecznych sygnałów, że inwestuję też w Kewina, bo nie jestem ciebie pewny. Był w świetnej formie, która jeszcze rosła. Nie mogłem przewidzieć, że to się zdarzy. Czasem twoje pomysłu po prostu nie wypalają – tłumaczył swoje decyzje.
Kolejnym problemem okazały się proste błędy. Siatkarze zarówno w półfinale, jak i w meczu o brąz momentami byli bardzo nerwowi. – To zdarzało nam się zbyt często. Nie wiem dlaczego. Chcę ochłonąć i przeanalizować czy brakowało komunikacji, czy zależy to od jednego zawodnika czy też nie byliśmy tam, gdzie powinniśmy. Wcześniej nie zdarzało się tyle podobnych sytuacji. To nie był jednak nasz największy problem w meczach o strefę medalową – przyznał trener polskiej kadry.
Okres przejściowy
Nikola Grbić nie ukrywał, że ten sezon będzie stał pod znakiem nowych twarzy. W porównaniu do poprzedniego sezonu zabrakło wielku filarów kadry. – Brakowało aż siedmiu zawodników ze składu olimpijskiego. To było ważne doświadczenie dla nich. Jeśli ktoś by mi przed sezonem powiedział, że z tymi chłopakami zdobędziemy dwa medale, to bym to podpisał od razu. Ten sezon był sprawdzianem dla niektórych zawodników i odpowiedź była fantastyczna – mówił Grbić i rozwinął: – Nie było dwóch atakujących, dwóch rozgrywających, libero, jednego najlepszych środkowych świata. Kewin Sasak, Jakub Popiwczak, Marcin Komenda po raz pierwszy odgrywali pierwszoplanową rolę w kadrze. Szymon Jakubiszak, Kuba Nowak, Maksymilian Granieczny i Janek Firlej po raz pierwszy pojechali na tak wielki turnieju. Wielu z nich o ile nie wszyscy znajdą się w kadrze za rok. Jest wiele rzeczy, z których można być usatysfakcjonowanym – podsumował trener.
Nie dla wszystkich
Szkoleniowiec polskiej kadry z każdej dotychczasowej imprezy wracał z medalem. Siatkówka może nie zawsze stała na najwyższym poziomie i nie każdy z zawodników jest w stanie trenerowi piękną laurkę. – Wiem, że nie jestem najlepszym trenerem dla niektórych zawodników. Część szkoleniowców lepiej by sobie poradziła z niektórymi graczami. Wiem, że nie jestem najlepszy dla każdego zawodnika. Ale taki już jestem, tak pracuję i taką mam filozofię. Jeśli chciałbym to zmienić, zaczął słuchać komentarzy, mediów, to bym oszalał – podsumował wprost Nikola Grbić.