Siatkarki reprezentacji Polski zgodnie z planem w trzech setach uporały się z Koreankami i dalej są niepokonane w mistrzostwach świata. Mimo gry z nieco łatwiejszym rywalem Stefano Lavarini nie sprawdzał innych rozwiązań, ale w końcówce dał szansę przyjmującej – Monice Fedusio. Ta odpłaciła się kończąc w znakomitym stylu ostatnią akcję. – Był to w pewnym sensie mój pomysł – mówiła po meczu dla tvpsport.pl o decydującym punkcie Fedusio.
Jak ci się na razie gra w mistrzostwach świata?
Monika Fedusio: Przede wszystkim kibice wykonują niesamowitą robotę. To nas niesie. Cieszę się, że wygrałyśmy te trzy mecze z rzędu, bo dzięki temu nasza pewność siebie jest zdecydowanie większa. Liczę na to, że dalej będziemy pokazywać, co potrafimy.
Spełniasz marzenia, będąc na tym turnieju?
— Zdecydowanie tak. Powiem szczerze, że weszłam do hali na rozgrzewkę to pomyślałam: „wow, grałam tutaj siedem lat temu w klubie z Sopotu, a teraz jestem tu z kadrą”. Zdałam sobie sprawę, w jakim miejscu byłam wtedy, a w jakim jestem teraz. Przeszyło mnie niesamowite uczucie. Jestem bardzo wdzięczna za to, że mogę tu być.
Nawet w zeszłym roku byłaś w innym miejscu, bo choć grałaś w reprezentacji, to te losy toczyły się inaczej. Wydaje mi się, że urosłaś pod wodzą Stefano Lavariniego, mimo że nie jest podstawową przyjmującą.
— Zgadzam się. Cieszę się, że to widać. Tamten rok jest jednak zamknięty, nie ma co do niego wracać. Patrzymy tylko w przód. Mam nadzieję, że dalej będzie dobrze.
Na przestrzeni ostatnich meczów trochę się wasze podejście zmieniło? Zwycięstwo z Chorwacją nie było jeszcze do końca przekonujące, z Tajlandią zagrałyście już koncert, a z Koreą Południowa po prostu wykonałyście zadanie.
— Turniej we Włoszech był dla nas sprawdzianem, żeby spróbować wskoczyć level wyżej. Chciałyśmy zobaczyć, na czym stoimy. Z niżej notowanymi zespołami też musimy oczywiście wygrywać, ale właśnie w takich meczach jak z Serbią, Włochami, Turcją czy Stanami Zjednoczonymi zobaczymy na jakim jesteśmy etapie.
Cały wywiad Jana Pęczaka w serwisie TVP Sport.
źródło: sport.tvp.pl