Reprezentacja Polski siatkarek do lat 21 wygrała grupę C mistrzostw świata U-21. Na koncie Polki zanotowały jedną porażkę, ale inne wyniki sprawiły, że to nasze siatkarki cieszyły się z pierwszego miejsca. A było to bardzo istotne w kontekście dalszej gry. Lokowało nas to bowiem w przeciwnej połowie drabinki, niż faworytki mistrzostw Chinki. Trener Majka twierdził nawet, że lepiej byłoby zająć trzecie miejsce w grupie, niż ewentualne drugie.
Wygrana w najsilniejszej grupie to mocny sygnał
Wygrana w naszej grupie według Miłosza Majki to było trudne zadanie. Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw uznano tę grupę za najsilniejszą. W końcu znalazły się w niej mistrzynie Europy z zeszłego roku – Turcja i Włoszki, czyli wicemistrzynie. Polki z kolei zajęły na tamtym turnieju czwarte miejsce. Turczynki i Włoszki były uznawane za faworytki, ale ostatecznie to nasze siatkarki, mimo porażki z Włochami 2:3 wygrały rywalizację grupową. – Troszkę w poniedziałek uratowały nas Czeszki, pokonując Turczynki, ale nie będę nam zabierał naszych zasług. Wygrana 3:0 z Turcją i zacięty, choć przegrany 2:3 bój z Włoszkami, pokazywały, że jesteśmy w dobrej dyspozycji.
W zespole prowadzonym przez Majkę dużo się zmieniło przez ostatnie dwa lata. Trener ocenia, że nowe twarze w tej kadrze dużo wnoszą do drużyny, co potwierdza awans do czwórki na zeszłorocznych mistrzostwach Europy. Szkolenioiec nie popada jednak w hurraoptymizm i podkreśla, że faza grupowa to już przeszłość. – Najważniejsze mecze dopiero przed nami. Tak jak powiedziałem dziewczynom po pokonaniu Czeszek: „Z tym bagażem idziemy do 1/8 finału. Nie można go wyrzucić, bo trzeba pamiętać, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty”.
Indywidualności są, ale najważniejszy jest zespół
Porażka z Włochami nie przeszła bez echa w szatni. Mimo, że Polki podniosły się po przegranych dwóch setach, to trener Majka uważa, że ta drużyna ma już możliwości, żeby w takiej sytuacji wykorzystać szansę na wygraną. Niestety przegraliśmy 4:15, ale ostatecznie ta przegrana nie przyniosła negatywnych konsekwencji.
Według szkoleniowca kluczem do dobrej gry jest zespołowość tej kadry. – Najważniejszy jest zespół. Indywidualności również mamy, ale nie chcę o nich mówić. Najważniejsze, żeby przytrzymać zespół mentalnie, obojętnie co się będzie działo. W starciu z Portoryko o ćwierćfinał atuty sportowe są po naszej stronie, ale to jest tylko jeden mecz.
Zamieszanie i długie oczekiwanie na rywala
We wtorek przez długi czas nie wiadomo było, kto będzie naszym rywalem w walce o ćwierćfinał. Z jednej strony czekaliśmy na rozstrzygnięcia grupy A, ale to nie wszystko, bo nie tylko wynik sportowy decydował o układzie tabeli. Cały dzień mówiło się o zastrzeżeniach FIVB co do dwóch zawodniczek Wietnamu. Ostatecznie część wyników wietnamskiej kadry zweryfikowano jako walkowery, a czwarte miejsce przypadło Portorykankom i to one zmierzą się z naszą kadrą. – Długo nie wiedzieliśmy z kim gramy, na jakiej hali, o której mecz, a o której rozruch. Powinniśmy mieć analizę wideo rywala dużo wcześniej, ale pierwsze miejsce w grupie gwarantowało nam, że gramy ostatni mecz dnia. Dlatego z analizą rywala wolałem poczekać, aż zostanie wyłoniony ten ostateczny, niż analizować dwóch naraz.
Dzięki wygraniu grupy C trafiliśmy do przeciwnej strony drabinki, niż Chiny. To był zespół, z którym nikt nie chciał się mierzyć. – W ich składzie są trzy zawodniczki, które grały na finale VNL w Łodzi. Dlatego jeśli nie pierwsze, to lepiej było trafić nawet na trzecie. Na pewno nie na drugie – zakończył trener Majka.