Strona główna » Mistrzostwa świata. To oni jako pierwsi zapewnili sobie awans. Druzgocąca porażka Japonii

Mistrzostwa świata. To oni jako pierwsi zapewnili sobie awans. Druzgocąca porażka Japonii

inf. własna

fot. volleyballworld.

Reprezentacja Turcji rozpoczęła turniej od dwóch pewnych zwycięstw. Zagwarantowali sobie tym samym awans jako pierwsi w turnieju. Niespodziewaną kolejną porażkę zanotowała natomiast reprezentacja Japonii. Faworyt nie podołał presji i jako pierwszy pożegnał się z turniejem.

Duża pewność siebie

Turcy idą po swoje! Po wygranej nad Japończykami – 3:0, drużyna przewodzi w swojej grupie. W 2. Kolejce zaś drużynie udało się pokonać Libijczyków, choć zespół oddał rywalom seta. Wszystko to za sprawą zbyt dużej pewności siebie i myślenia, że mecz wygra się sam. Mimo to pewne trzy ‘oczka’ powędrowały do tureckich siatkarzy.

Już w pierwszym secie Turcy pokazali charakter, a spotkanie dwoma asami otworzył Bedirhan Bulbul.  W pierwszych minutach postawić się próbował jeszcze Abulababa, ale faworyci konsekwentnie grali swoje. Blokiem popisał się za moment Murat Yenipazar – 7:4, a po asie Gokcena Yuksela szkoleniowiec Libijczyków przerwał grę. W kolejnych akcjach każde niedociągnięcie przeciwników piętnował Efe Mandiraci – 13:6. Podnieść kolegów na duchu próbował Alwaddani, lecz nic to nie dało. Jednostronnie było już do końca, a seta domknął Adis Lagumdzija – 25:18.

Pojedyncza wpadka

Druga partia nie wyszła Turkom, którzy nieco zlekceważyli przeciwników. Ci natomiast znaleźli dla siebie przestrzeń do ataku, przejmując inicjatywę. Świetnie grał Ilkhbayri, momentami w pojedynkę dźwigając ciężar gry. O asa pokusił się natomiast Mandiraci, dając rywalom na chwilę prowadzenie – 6:4. Świetny fragment odnotował Gokcen Yuksel, ale Libijczycy stale pozostawali w bliskim kontakcie – 11:8, 14:11. Następnie punkt blokiem zdobył Garwash, a zaraz po nim Alghoul i zrobił się remis po 16. Od tej pory zasady dyktowała Libia – 21:18. Choć w końcówce było gorąco, to outsiderom udało się dowieźć wygraną do końca – 25:23.

Na właściwych torach

Porażka w drugim secie mocno podrażniła faworytów. Turcja błyskawicznie powróciła do swojej gry z pierwszej części meczu, punktując rywali. Po stronie Libijczyków zaś znów pojawiło się za dużo niedokładności, a niemoc ofensywna przekładała się na frustrację. Trzecia partia należała do Bedirhana Bulbula, i zakończyła się wygraną faworytów – 21:14. W czwartej także było jednostronnie, a aktywni byli wszyscy gracze. Przyjemność domknięcia spotkania spoczęła zaś w rękach Cafera Kirkity, który powstrzymał blokiem Alajeeli’ego – 25:16.

Turcja – Libia 3:0
(25:18, 23:25, 25:14, 25:16)


Składy zespołów:
Turcja: Matić, Bedirhan (16), Mandiraci (16), Lagumdzija A. (15), Yuksel (13), Yenipazar (4), Bayraktar (libero) oraz Kirkit (3), Tumer (6), Muhammed i Koc
Libia: Abu Zariba, Ilkhbayri (19), Alwaddani (4), Abulabaab (8), Alghoul (8), Garwash (8), Abdelmalek (libero) oraz Almarrug (libero), Alashlam, Soltan (1), Tarek, Jnefa i Alajeeli

Fiasko projektu!

Pierwsza duża sensacja stała się faktem, po dwóch spotkaniach fazy grupowej z marzeniami o medalu muszą pożegnać się Japończycy. Podopieczni Laurena Tillie przed startem mistrzostw nie kryli ambitnych celów, a zespół miał zamiar przebić reprezentacyjne koleżanki, które w czempionacie pań zajęły 4. miejsce. Siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni na starcie musieli uznać wyższość Turków – 0:3. W poniedziałek do zera wypunktowała ich reprezentacja Kanady. To właśnie te dwie nacje zagrają między sobą w 3. kolejce o awans z 1. Miejsca.

Zderzenie ze ścianą

Miało być pięknie, a było jak ostatnio. Japończyków od pierwszych minut spotkania nękała niska skuteczność. Po stronie Kanadyjczyków mocne otwarcie odnotował Daenan Gyimah – 1:3, ale szybko asem skontrował go Yuki Ishikawa – 3:3. Prym wiodła jednak drużyna Liścia Klonowego, a po asie Luke Herra znów rezultat nieco się rozjechał – 8:6, 10:6. Podrażniony Tillie przerwał grę. Nic to jednak nie dało. Blokiem popisał się Fynnian McCarthy, a zaraz po nim powtórzył to Isaac Heslinga – 12:6. Taka przewaga dała Kanadyjczykom dużo swobody – 17:10. Podnieść zespół próbował jeszcze Kento Miyaura – 13:17. Jednak rywale byli nie do zdarcia, obejmując prowadzenie w meczu 1:0 – 25:20. 

Czegoś zabrakło…

Japończycy nie mieli zamiaru składać broni, choć na ich twarzach malowała się niepewność. Początek drugiego seta był jednak wyrównany, a ciężar gry wziął na siebie Ran Takahashi. Świetnie prezentował się dalej McCarthy, hamując zapędy Azjatów. Od początku meczu cenne ‘oczka’ dokładał też Sharone Vernon-Evans. Choć po asie Ishikawy na prowadzeniu była Japonia – 10:7, to i tak Kanada pozostawała w kontakcie – 10:10. Czujnie na siatce grał cały zespół, z łatwością czytając grę oponentów. Po trzech akcjach z rzędu dla Daenana Gyimaha japońska kadra znów zaczęła się gubić – 10:13, 14:18. Przerwy i zmiany nic nie dawały. Na wysokości zadania stawał też Nicholas Hoag. Dopiero w końcówce Japończycy odrobili parę punktów, korzystając z nieuwagi oponentów. O wygranej nie było jednak co marzyć, bowiem za moment było już 2:0 dla Kanadyjczyków – 25:23.

W trzecim secie Azjaci także testowali cierpliwość swojego szkoleniowca, popełniając zbyt wiele błędów. Z czasem frustracja wyłącznie rosła. Choć początek był wyrównany – 6:6, 10:10. Później serią zagrywek popisał się Fynnian McCarthy – 20:15. W końcówce Japończycy podjęli jeszcze rękawice – 21:22. Kanadyjczycy trzymali jednak nerwy na wodzy, zwyciężając 25:22. Decydujący cios rywalom zadał zaś Sharone Vernon-Evans

Japonia – Kanada 0:3
20:25, 23:25, 22:25)

Składy zespołów:
Japonia: Onodera (1), Miyaura (10), Oya, Takahashi (11), Ishikawa (5), Larry 3), Yamamoto (libero) oraz Kai, Ishiyama (3), Eiro, Otsuka (7), Ogawa (libero) i Sato (2)

Kanada: Gyimah (9), Herr (3), Hoag (13), Vernon-Evans (14), Heslinga (8), McCarthy (6), Currie (libero) i Elser

Zobacz również:
Mistrzostwa świata, grupa G – wyniki i terminarz

PlusLiga