W czterech krajach ruszają mistrzostwa Europy siatkarek. Już dawno w żeńskiej kadrze nie było tak rozbudzonych apetytów na medal. Brązowym krążkiem w Lidze Narodów biało-czerwone pokazały, że przedarły się do światowej czołówki, a czy dobrą dyspozycję potwierdzą w ME?
Do niedawna z sentymentem wspominaliśmy czasy „Złotek”. Reprezentacja prowadzona przez legendarnego Andrzeja Niemczyka na początku XXI wieku była wiodącą ekipą na Starym Kontynencie. Mieszanka rutyny z młodością wywalczyła dość niespodziewanie mistrzostwo Europy w Turcji w 2003 roku, a sukces ten powtórzyła dwa lata później. Ostatni medal w Europie biało-czerwone zdobyły na własnej ziemi w 2009 roku. Wówczas kadra prowadzona przez Jerzego Matlaka i Piotra Makowskiego stanęła na najniższym stopniu podium.
W kolejnych edycjach mistrzostw nasze siatkarki nie liczyły się w walce o medale. Aż do teraz, bowiem ich dobra gra w ostatnich tygodniach rozbudziła apetyty na powrót do europejskiej czołówki. – Liga Narodów pokazała, że Polki liczą się już zarówno w Europie, jak i na świecie. W mistrzostwach Europy czy kwalifikacjach olimpijskich będzie im o tyle trudniej, że rywalki będą bardziej skupiały się na naszej drużynie i będą wiedziały, że muszą zagrać na 120%, aby ją pokonać. Polki mogą mieć więc więcej problemów, bo będą jeszcze bardziej rozpracowane przez rywalki. Mam jednak nadzieję, że sobie z tym poradzą i że będą miały coś wymiernego na koniec tego sezonu. Liczę, że nie tylko będą zadowolone ze swojej gry, ale również dostaną jakąś nagrodę w postaci medalu mistrzostw Europy albo awansu na igrzyska olimpijskie – mówiła niedawno w rozmowie z naszym serwisem Izabela Bełcik.
Czarodziejska różdżka Lavariniego
W poprzednich latach w kadrze brakowało chemii. Zawodniczki niezbyt chętnie garnęły się do gry z orzełkiem na piersi, a do mediów przeciekały informacje o konflikcie z Jackiem Nawrockim. W atmosferze wzajemnej niechęci i oskarżeń trudno było osiągać dobre wyniki. Ostatecznie po sześciu latach pracy z biało-czerwonymi rozstał się Jacek Nawrocki, a jego następcą został Stefano Lavarini. Jego początki w roli selekcjonera Polek nie były łatwe, bo te w Lidze Narodów 2022 nie zachwycały, ale przełom nastąpił w mistrzostwach świata. W nich nasze siatkarki męczyły się z Niemkami czy Kanadyjkami, ale koncertowa gra w meczu z Amerykankami otworzyła im drogę do czołowej ósemki turnieju. W ćwierćfinale na ich drodze stanęły Serbki, z którymi stoczyły pasjonujący bój, choć przegrany w tie-breaku. Paradoksalnie może dobrze stało się, że wówczas przegrały, bo z jednej strony uwierzyły, że stać je na równą walkę z najlepszymi, a z drugiej – czuły niedosyt i wiedziały, że mają jeszcze coś do zrobienia.
Medal po 55 latach
Swoją siłę Polki pokazały w Lidze Narodów. Przez fazę interkontynentalną tych rozgrywek przeszły jak burza. Niezależnie od tego w jakich składach grały inne drużyny, to podopieczne Stefano Lavariniego ograły nie tylko całą europejską czołówkę (Włoszki, Serbki, Turczynki, Niemki), ale również inne mocne ekipy, by wspomnieć chociażby Chinki czy Dominikanki. Słabszy dzień miały jedynie w meczu z Holenderkami, a po tie-breaku uległy Amerykankom. Mimo dwóch porażek do turnieju finałowego przystępowały z pierwszego miejsca w tabeli. W nim ponownie ograły Niemki, a ich wiary we własne umiejętności nie zachwiała nawet półfinałowa porażka z Chinkami. W epickim meczu o brąz pokonały Amerykanki w tie-breaku, zdobywając tym samym pierwszy w historii medal w Lidze Narodów. Pod tym względem przebiły nawet Złotka Niemczyka, nawiązując do wydarzeń z 1968 roku, bowiem wówczas w igrzyskach olimpijskich w Meksyku biało-czerwone po raz ostatni stanęły na podium międzynarodowego turnieju, zdobywając brązowy medal.
Na liderkę kadry wyrosła Magdalena Stysiak, na środku z dobrej strony pokazywała się zwłaszcza Agnieszka Korneluk, a i nasze przyjmujące miewały bardzo dobre momenty. Po Lidze Narodów kadra została jeszcze wzmocniona, bo wróciła do niej Joanna Wołosz, która jest jedną z najlepszych rozgrywających na świecie. Biało-czerwone dobrą formę potwierdziły w meczach sparingowych z Turczynkami, czyli triumfatorkami ostatniej Ligi Narodów, wygrywając dwa z trzech z nich. Wydaje się więc, że dziewczyny Lavariniego mają papiery na to, aby włączyć się tym razem do walki o medale mistrzostw Europy. Na przeszkodzie stanąć mogą im jednak kłopoty zdrowotne, które w trakcie przygotowań dotknęły zwłaszcza przyjmujących. W efekcie wyeliminowały one z turnieju Martynę Czyrniańską.
Dużo będzie więc zależało od dyspozycji zdrowotnej zawodniczek oraz ich postawy w meczach grupowych. O ile z pokonaniem Słowenek, Węgierek czy Ukrainek nie powinny mieć problemu, o tyle nieobliczalne Belgijki (gospodynie), a zwłaszcza Serbki mogą stanowić dla nich trudną przeprawę. Z oboma tymi zespołami mają rachunki do wyrównania, bo z pierwszym przegrały w Lidze Narodów 2022, a z drugim w ćwierćfinale ostatnich mistrzostw świata. Gdyby udałoby im się wyjść do dalszego etapu rywalizacji z pierwszego miejsca w grupie, to mogłyby mieć łatwiejszą drogę do półfinałów, a w nich już wszystko może się zdarzyć.
Zobacz również
Skład Polek na mistrzostwa Europy
źródło: inf. własna