– Mecz z Jastrzębskim Węglem pokazał, że jesteśmy blisko optymalnego zgrania. Potrafimy się „zaczepić” z mocnym przeciwnikiem, grać z nim jak równy z równym. Porażka z ZAKSĄ to dla nas zimny prysznic – powiedział w rozmowie z Interią Miłosz Zniszczoł, środkowy Aluronu CMC Warty Zawiercie. W najbliższych tygodniach przed jego drużyną kolejne trudne spotkania.
Przegrana 0:3, przy zwycięstwach Indykpolu AZS Olsztyn i Projektu Warszawa, zepchnęła zawiercian na piąte miejsce w ligowej tabeli.
– Gdy grasz na przewagi tak długo, jak my w pierwszym secie, jedna piłka może zaważyć na wyniku. Tak było w tym przypadku. Szkoda, że później zeszło z nas powietrze. Nie potrafiliśmy się przeciwstawić ZAKSIE. To dla nas zimny prysznic. Ale najbardziej boli to, że w drugim i trzecim secie nie podjęliśmy walki. Możemy przegrać, ale nie bez walki – podkreśla w rozmowie z Interią Miłosz Zniszczoł.
Zawiercianie nie byli pierwszym zespołem, który w tym sezonie przekonał się o sile ZAKSY. W ostatnich czterech kolejkach nikt nie był w stanie wygrać z nią nawet seta. Wydawało się, że kędzierzynianie po letniej zmianie trenera i rozgrywającego będą potrzebować czasu, by wejść na właściwe tory. Tymczasem pozostają niepokonani.
– W tej drużynie tak naprawdę wiele się nie zmieniło. Przyszedł nowy rozgrywający, ale Marcin Janusz już wcześniej pokazywał, że ma spore możliwości, i super się rozwija w tym zespole. Mają dobrego trenera, podstawy zostały i dalej są mocni. Spodziewałem się, że tak będzie. ZAKSA wygrywa każdy mecz za trzy punkty, a pozostałe zespoły tłuką się między sobą. Myślę jednak, że przyjdzie taki moment, że i ZAKSĘ będzie można ugryźć – uważa Zniszczoł.
źródło: interia.pl