Siatkarze Trefla Gdańsk w starciu z GKS-em Katowice nie wywalczyli żadnych punktów, przegrywając mecz we własnej hali w czterech setach. Przewaga rywali najbardziej widoczna była w trzeciej odsłonie. – Wygrany drugi set spowodował, że troszeczkę siedliśmy mentalnie – przyznał szkoleniowiec gdańskiej drużyny Michał Winiarski.
Dwa pierwsze sety tego meczu były bardzo wyrównane, a żadna z drużyn nie wypracowała większej przewagi. Tę GKS zyskał w trzecim secie, w którym bezsprzecznie rządził na boisku. Przed tym spotkaniem gdańszczanie wyprzedzali przeciwników o dwa punkty, po nim ekipa z Katowic awansowała w tabeli i ma punkt przewagi nad Treflem.
– To było bardzo ważne spotkanie, jeżeli chodzi o układ tabeli. PlusLiga pokazuje, że każdy zespół też w pewnych okresach ma swoje problemy. Ja tylko żałuję tego trzeciego seta, ponieważ w nim nasz poziom skupienia i atencji bardzo spadł. Wygrany drugi set spowodował, że troszeczkę siedliśmy mentalnie. Natomiast pozostałe trzy to były naprawdę trzy sety walki, dużo obron z jednej i z drugiej strony. Może troszeczkę słabiej graliśmy na zagrywce i troszeczkę więcej popełniliśmy błędów – ocenił Michał Winiarski.
Przyjezdni utrzymywali bardzo dobrą skuteczność ataku, świetnie radził sobie głównie Tomas Rousseaux (72% skuteczności przy 29 próbach). Właśnie za postawę w tym elemencie rywali chwalił trener Trefla.
– Jeśli już graliśmy zagrywką dobrze i odrzuciliśmy zespół z Katowic od siatki, to i tak rywale bardzo mądrze atakowali. Grali dużo piłek po rękach, które były dla nas bardzo trudne do obrony. Aczkolwiek dalej uważam, że mieliśmy swoje szanse i jak kończy się trzy sety na przewagi to szkoda, że chociaż nie doszło się do tego tie-breaka – podsumował Winiarski.
W ostatnim secie obie drużyny szły łeb w łeb, miejscowym nie pomogły nawet cztery udane bloki. GKS cały czas świetnie atakował i dzięki temu zgarnął w tym meczu komplet punktów.
– Zawsze graliśmy pięć setów i można powiedzieć, że czwarty set też mógł iść w każdą stronę. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich okazji. Zespół z Katowic zagrał odważnie końcówkę. Przede wszystkim na dużym ryzyku. Nawet ostatnia piłka, w której rozgrywający z Katowic poszedł na zagrywkę i zagrał naprawdę mocno praktycznie w linię. Ale tak to jest, jak się prowadzi 2:1 i gra się już na większym luzie. To my musieliśmy gonić. Szkoda, bo mieliśmy swoje szanse – zakończył szkoleniowiec gdańskiej ekipy.
źródło: inf. prasowa, inf. własna