– Satysfakcja jest ogromna, bo progres w naszej grze widać gołym okiem i każdy kto widział nasze mecze rok temu, teraz widzi zdecydowaną różnicę. Poza tym my jako sztab czerpaliśmy radość z radości zawodników – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Michał Mieszko Gogol, selekcjoner reprezentacji Łotwy, która triumfowała w rozgrywkach Srebrnej Ligi Europejskiej.
HISTORYCZNY SUKCES
W niedzielę reprezentacja Łotwy zawiesiła na szyjach złote medale Srebrnej Ligi Europejskiej. Jak wiele ten sukces znaczy dla siatkówki w tym kraju?
Michał Mieszko Gogol: – W ostatnim czasie w łotewskim sporcie działo się bardzo dużo. Hokeiści zdobyli pierwszy w historii medal dla Łotwy na mistrzostwach świata. Nie byłem do końca świadomy tego, że Łotwa tylko raz zdobyła medal w rozgrywkach Ligi Europejskiej i był to brązowy medal, a z tamtej drużyny pozostało obecnie tylko 3 zawodników. Dowiedziałem się o tym kilka dni przed pierwszym finałem i wtedy poniekąd zrozumieliśmy, że dla łotewskiej siatkówki wygrana będzie sukcesem.
W rozgrywkach Ligi Europejskiej, a zwłaszcza w decydującej fazie szliście jak burza. W czym pańskim zdaniem tkwiła siła złotej reprezentacji?
– Zrobiliśmy dwa duże kroki do przodu – jeden to mentalność zespołu, który był w tym roku bardzo zdyscyplinowany, skupiony na pracy i celach. Zawodnicy stworzyli między sobą bardzo dobrą chemię. Z jednej strony byli dobrymi kumplami, ale z drugiej zaczęli wymagać od siebie nawzajem. Drugi krok to poprawa naszej gry w stosunku do zeszłego roku. Zwłaszcza jeśli chodzi o blok i obronę byliśmy kompletnie inną drużyną niż chociażby przed rokiem. Trzeba też dodać, że to była bardzo odmłodzona drużyna. Rok temu małymi krokami rozpoczęliśmy „inwestowanie” w młodość. Nasz atakujący Renars Jansons ma 21 lat, podobnie jak środkowy Gustavs Freimanis, nasz libero Kaspars Kronbergs ma 19 lat, para przyjmujących 25 lat a rozgrywający Edvins Skruders 26 lat i można powiedzieć, że był najstarszym siatkarzem na boisku. Mogliśmy oczywiście liczyć na wsparcie bardziej doświadczonych graczy jak Hermans Egleskalns czy Romans Sauss, którzy wnosili mnóstwo jakości do grupy i ta mieszanka uzupełniania się bardzo dobrze.
W finale Węgrzy nie sprawili wam większych kłopotów, co pod względem siatkarskim najbardziej wyróżniało Łotwę na tle rywala?
– Powtórzę się, ale nasza gra w bloku. Decyzje, które podejmowaliśmy na siatce były w dużej mierze trafne, a ilość dobrych kontaktów powodowała bardzo dużą liczbę kontrataków lub bezpośrednich punktów w tym elemencie. Węgrzy sprawili nam sporo problemów zagrywką i zdarzały nam się małe przestoje, ale na siatce – w bloku i ataku zrobiliśmy ogromną różnicę.
W każdej pracy najważniejsze jest, aby czerpać z niej radość. Jak wiele satysfakcji daje panu praca z tymi siatkarzami i pozostałą częścią sztabu szkoleniowego?
– Satysfakcja jest ogromna, bo progres w naszej grze widać gołym okiem i każdy kto widział nasze mecze rok temu teraz widzi zdecydowaną różnicę. Poza tym my jako sztab czerpaliśmy radość z radości zawodników. Siatkarze na Łotwie nie mają stypendiów ani korzyści materialnych z bycia w reprezentacji. Grają głównie dla kraju, dla barw narodowych i w pewnym sensie dla autopromocji. Dali całych siebie i na końcu zostali nagrodzeni.
CELE? MISTRZOSTWA EUROPY
Dwóch zawodników; Denissa Petrovsa i Kristersa Dardzansa zobaczymy w przyszłym sezonie w Pluslidze. Jak można ich scharakteryzować?
– To pierwsi Łotysze od bodajże dwudziestu kilku lat w Pluslidze! W końcu. Deniss jest doświadczonym rozgrywającym, który doskonale wie jak prowadzić grę, jak wdrażać zawodników do zespołu. Jest bardzo zdyscyplinowany i bardzo dba o swoją dyspozycję fizyczną i techniczną i tego też oczkuje od pozostałych w drużynie. Lubi grać naprawdę szybko i zawsze stara się dążyć do przyspieszania gry. W tym roku poprosił o oddech od reprezentacji żeby dobrze przygotować się do sezonu klubowego i to właśnie cały Deniss – nie robi niczego na 90% ale jak już coś robi to tylko na 100%. Kristers to z kolei duży talent na pozycji atakującego, a na tej pozycji mamy bardzo dużą konkurencję w reprezentacji. Nietypowo w „14” meczowej mieliśmy zawsze 3 atakujących. Kristers miał świetny sezon w Finlandii. Cechuje go mocna i regularna zagrywka i bardzo duży pułap w ataku. Myślę, że będzie jeszcze lepszy, bo ma duży margines zwłaszcza jeśli chodzi o tempo gry i prowadzenie ręki.
Jakie są długoplanowe cele, jeżeli chodzi o reprezentację Łotwy?
– Chcielibyśmy zagrać w kolejnej edycji mistrzostw Europy i udało nam się znacząco poprawić nasz ranking, ale najnowsze zmiany w terminarzu trochę komplikują nasze plany, więc z tym pewnie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Co może Pan powiedzieć o warunkach do pracy jakie macie, mam tutaj na myśli dostęp do hali, siłowni, pomoc ze strony federacji itp.?
– Federacja zapewniła nam wszystko, co niezbędne do profesjonalnego funkcjonowania. W Polsce jesteśmy trochę przyzwyczajeni do luksusów i pracując za granicą bardziej je się docenia, ale naprawdę mieliśmy wszystko. Hala, siłownia, profesjonalny sztab czy trenażery. Mieliśmy dobre warunki do grania i trenowania. Mieliśmy trochę zawirowań z podróżą na Węgry, ale związek po raz kolejny stanął na wysokości zadania i zagwarantował nam dodatkowy nocleg w hotelu co pozwoliło się lepiej zregenerować.
Teraz czas na odpoczynek. Jakie są plany na najbliższe miesiące?
– Przyszłość wygląda interesująco, ale na razie cieszę się czasem z rodziną.
Na koniec zapytam o reprezentację Polski. Czy miał pan czas na śledzenie poczynań biało-czerwonych w Lidze Narodów? Przed nimi turniej finałowy. Czego pana zdaniem możemy się spodziewać po występie Polaków?
– Razem z Adamem Tołoczko i Andrzejem Zahorskim, z którymi wspólnie pracowaliśmy na Łotwie jak tylko mogliśmy, to oglądaliśmy wszystkie mecze trzymając kciuki za Polaków. Widać, że na początku brakowało regularności i powtarzalności, ale gra naszej reprezentacji poszła znacznie do góry przez ostatni tydzień i myślę, że im dłużej będą ze sobą razem tym będzie tylko lepiej. Turniej jest w Gdańsku, gdzie zawsze naszej kadrze grało się bardzo dobrze więc, wierzę w medal ale zachowując też względny spokój. Historia pokazywała nie raz, że VNL to jedno, a najważniejsze cele to drugie. Patrząc po ostatnich meczach chłopaki są na właściwej drodze.
źródło: inf. własna