Strona główna » Długo czekał na debiut w kadrze. Nadzieja polskiej siatkówki wprost. „Najpierw euforia, potem…”

Długo czekał na debiut w kadrze. Nadzieja polskiej siatkówki wprost. „Najpierw euforia, potem…”

inf. własna

fot. PressFocus

Michał Gierżot to jeden z bardziej utalentowanych siatkarzy młodszego pokolenia. Chociaż już trzeci raz dostał powołanie do reprezentacji Polski, dopiero teraz udało mu się zadebiutować w biało-czerwonych barwach. – Człowiek czekał trzy lata. Może się doczekał, może się dopracował. Siatkarsko jeszcze nie widziałem z boku jak to wyglądało, ale pierwsze koty za płoty – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Michał Gierżot. 

Korespondecja z Katowic

Wyczekany debiut 

Olga Chmielowska (Strefa Siatkówki): Wreszcie? 

Michał Gierzot: Wreszcie! Człowiek czekał trzy lata i może się doczekał, może się dopracował. Siatkarsko jeszcze nie widziałem z boku, ale pierwsze koty za płoty. 

Jakbyś ocenił swój debiut? 

Jesteśmy w takim okresie, że to jeszcze nie czas, żeby szukać optymalnej formy i skoczności. Takie mecze wygrywa się energią, dokładaniem siły w momencie, kiedy jej faktycznie trochę brakuje. 

Na początku na pewno była duża euforia, potem lekkie ochłonięcie i traktowanie meczu reprezentacji jak ligowego. Trochę się zapomina o biało-czerwonej koszulce, o ludziach dookoła – po drugiej stronie jest tylko przeciwnik, po naszej koledzy z drużyny. Na pewno mogło być lepiej, ale mogło być gorzej. Myślę, że nie jest to dobry moment, żeby siebie oceniać, trzeba rozegrać kilka meczów więcej, może o trochę większą stawkę. Nie mówię, że w katowickim Spodku jej nie było, ale pamiętajmy, że to są spotkania towarzyskie, w których sporo rzeczy jest testowanych. 

Spodek robi wrażenie jak się stoi na tej płycie boiska, do tego hymn?

– Każda hala robi wrażenie w tej koszulce, zwłaszcza jeśli gra się tu pierwszy raz. Przyjemna gala do grania, ale w pewnym momencie to się odcina i widzi jedynie boisko.  Ja już hymnu słuchałem w kadrach młodzieżowych. Na początku było sporo emocji, dużo myśli. I presji, nie odejmujmy sobie. to nie było granie na patyki, tylko na punkty. Serce zabiło mocno, ale potem liczyła się już tylko siatkówka.

Wymagający Nikola Grbić

Fizycznie jak się czujesz? Wiem, że treningi w Spale pewnie są wymagające. Na turnieju jest też tylko czwórka przyjmujących, więc i obciążenia macie trochę większe. 

– Nie chcę się za bardzo nad sobą rozczulać, ale na pewno jest to jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu, jeżeli chodzi o intensywność treningu, o jego ilość i długość. Trener Grbić daje nam potrenować. Każdy z nas lubi siatkówkę, więc i praca jest zadowalająca. 

Takie mecze będą nam się zdarzać. Będą spotkania, w których wszystko będzie rozstrzygać się w tie-breaku i pomimo zmęczenia, musimy być na takie sytuacje gotowi. Nie jest sztuką grać dobrze, kiedy wszystko jest okej, sztuką jest grać na wysokim poziomie, kiedy nie wszystko idzie po naszej myśli.  Mieliśmy swoje problemy – dziwne by było, gdybyśmy ich nie mieli. Są mecze, po których człowiek schodzi i czuje, że ma w nogach tylko półtorej seta, a są takie sytuacje ta teraz, że wiele się kumuluje. To oczywiście nie jest żadna wymówka. Musi być ciężko, bo gdyby tak nie było, każdy mógłby się znaleźć na naszym miejscu. 

Zobacz również: Debiutant w kadrze nie krył emocji

PlusLiga