– Uważam, że nie ma mowy o rozczarowaniu. Sądzę, że zagraliśmy bardzo dobre zawody. Dziewczyny przede wszystkim walczyły. Myślę, że pierwsze dwa sety zostały przez nas rozegrany na bardzo dobrym poziomie, co pokazują liczby, jeśli chodzi o element ataku oraz przyjęcia – mówił po debiucie w TAURON Lidze Mateusz Grabda, trener ITA TOOLS Stali Mielec.
W 8. kolejce TUARON Ligi Stal Mielec przed własną publicznością uległa Enerdze MKS-owi Kalisz 2:3. Beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej prowadził w meczu 2:0, ale zmiany przeprowadzone w szeregach ekipy z Wielopolski przyniosły skutek. Niemniej jednak należy mówić o bardzo dobrej postawie mielczanek w potyczce z o wiele wyżej notowanymi kaliszankami.
PROBLEMEM KONCENTRACJA
Siatkarki z Podkarpacia prowadziły w meczu 2:0, a w trzeciej odsłonie prowadziły 11:10. Jednak przy zagrywce Karoliny Drużkowskiej kaliszanki odjechały na pięciopunktowe prowadzenie, którego nie wypuściły do samego końca. – Szczerze mówiąc, trudno stwierdzić, czego nam zabrakło. Uważam jednak, że grałyśmy jak prawdziwa drużyna i dałyśmy z siebie wszystko. Były momenty, w których mogłyśmy utrzymać naszą koncentrację i doprowadzić do zwycięstwa. Niestety nam się nie udało, ale starałyśmy się. Myślę, że jest to wina głównie naszej koncentracji – powiedziała w rozmowie z klubowymi mediami Weronika Gierszewska, atakująca Stali, a zarazem liderka w meczu z MKS-em, która zdobyła łącznie 32 punkty i atakowała ze skutecznością 52%.
Pozytywne przyjęcie ekipy z Mielca wyniosło 35%, a więc jedynie 3% mniej w porównaniu do MKS-u Kalisz. O procent więcej w ofensywie lepsze były zawodniczki Stali (41%, podczas gdy MKS – 40%). – Przyjęcie funkcjonowało bardzo dobrze. Wiadomo, pojawił się przestój. Dziewczyny z Kalisza atakowały bardzo dobrze, natomiast my miałyśmy problem z ustawieniem dobrego bloku. Kaliszanki łapały na wysokim zasięgu. Był to dla nas pewnego rodzaju problem. Potrzebujemy więcej odwagi w obronie. Wiemy, co poprawić do kolejnych meczów, więc będziemy pracować z trenerem – podsumowała atakująca Stali.
ROZCZAROWANIA NIE MA
Jeszcze przed startem zawodów faworytem była drużyna z Wielkopolski. Przy stanie 2:0 dla Stali mówiło się już o pewnego rodzaju niespodziance. Z pewnością zdobyty przez mielczanki punkt będzie bardzo ważny w kontekście dalszej części sezonu. Mimo że od porażki, to jednak w dobrym stylu rozpoczął swoją współpracę nie tylko ze Stalą Mielec, ale również żeńską siatkówką trener Mateusz Grabda.
– Uważam, że nie ma mowy o rozczarowaniu. Sądzę, że zagraliśmy bardzo dobre zawody. Dziewczyny przede wszystkim walczyły. Myślę, że pierwsze dwa sety zostały przez nas rozegrany na bardzo dobrym poziomie, co pokazują liczby, jeśli chodzi o element ataku oraz przyjęcia. Te aspekty w poprzednich starciach były na słabszym poziomie. Można powiedzieć, że trochę odcięło nam prąd po drugim secie. W pewnych momentach trzeciej i czwartej partii mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Zrobiła to drużyna z Kalisza, za co należą się jej gratulacje. Z perspektywy ostatnich spotkań, a także bardzo dobrze dysponowanego MKS-u uważam ten punkt za bezcenny. Uważam, że praca, którą rozpoczęliśmy kilka dni temu, zmierza w dobrym kierunku. Musimy skoncentrować się na kolejnym meczu, który odbędzie się w Bydgoszczy. Przed nami kolejny tydzień ciężkiej pracy. Do poprawy jest wiele rzeczy i nie da się ich poprawić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mamy jednak trochę czasu, by nasza gra wyglądała coraz lepiej, mniej falowała oraz by podtrzymać przynajmniej grę z pierwszych dwóch setów – ocenił 35-latek.
GŁĘBIA ŁAWKI ORAZ IMPULS STALI
Zmiany, w wyniku których na boisko zawitały Aleksandra Rasińska oraz Zuzanna Kuligowska sprawiły, że MKS wrócił do meczu. To właśnie atakująca kaliskiej formacji była najlepiej punktującą, zdobywając nie tylko 22 oczka, ale również nagrodę MVP. – Myślę, że pierwszy set miał duży wpływ na to, co działo się w drugim, ponieważ mieliśmy w teorii przewagę. Mielczanki w pewnym momencie grały bardzo dobrze na wysokich piłkach. W drugiej partii bardzo trudno było nam trafić gospodynie przede wszystkim przyjęciem, co ułatwiło im grę na siatce. Później, po wejściu Oli Rasińskiej oraz Zuzy Kuligowskiej obraz spotkania uległ odmianie, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Pokazujemy, że jesteśmy w stanie jako cały zespół powalczyć – mówił Marcin Widera, trener Energi MKS-u Kalisz.
I dodał: – Sytuacja, w której impuls nowego trenera oraz powrót atakującej bardzo dużo dały. Większość piłek kierowana była do prawego skrzydła. Początkowo mieliśmy bardzo duży problem, żeby dostosować się do ataku. Dopiero później dobrze ustawiliśmy się w elemencie blok-obrona, dzięki czemu nasze kontry były okazalsze – zakończył szkoleniowiec MKS-u.
Zobacz również:
TL: Mecz walki i podział punktów w Mielcu. Lepsze kaliszanki
źródło: Stal Mielec - Facebook