W 11. kolejce zaplecza PlusLigi eWinner Gwardia Wrocław musiała uznać wyższość BBTS-u Bielsko-Biała. – Graliśmy z liderem, więc to jest po prostu super zespół, z którym, żeby wygrać, trzeba wznieść się na wyżyny, a my tego nie zrobiliśmy i nie udało się wygrać – stwierdził po spotkaniu atakujący wrocławskiego zespołu Mateusz Frąc.
eWinner Gwardia Wrocław nie zdołała skutecznie przeciwstawić się liderowi I ligi. BBTS Bielsko-Biała po czterech setach wywiózł z Wrocławia komplet punktów. – Graliśmy z liderem, więc to jest po prostu super zespół, z którym, żeby wygrać, trzeba wznieść się na wyżyny, a my tego nie zrobiliśmy i nie udało się wygrać. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale na pewno jakiś wpływ miało to, że dwa dni temu mieliśmy daleki wyjazd, ciężki mecz, pięć setów. Odczuliśmy to na pewno w nogach i w tym meczu było widać, że nie ma w nas tej świeżości – powiedział po spotkaniu Mateusz Frąc.
Atakujący nie zdołał dokończyć wtorkowego meczu w Bydgoszczy ze względu na problemy zdrowotne. – Po prostu miałem jakieś niedobory witamin, magnezu, potasu. Wszystko uzupełniliśmy przez te dwa dni i już dobrze się czułem. Nie mogę narzekać na problemy zdrowotne i uspokajam, że jest już wszystko dobrze – wyjaśnił atakujący. W czwartkowym pojedynku siatkarz w pierwszych dwóch setach wchodził na zmiany, a w dwóch kolejnych występował od początku do końca. W tym czasie zdobył 13 punktów (3 asy, 10 skończonych ataków przy 45% skuteczności). Frąc poprzedni sezon spędził w BBTS-ie Bielsko-Biała. – Szczerze mówiąc nie wiem, czy mieli mnie tak dobrze rozpisanego, bo nie zagrałem źle. Na pewno był to wyjątkowy mecz, zwłaszcza, że większość chłopaków została, więc to nie tylko klub z zeszłego sezonu, ale też większość siatkarzy, z którymi grałem. W każdym meczu chcę dać z siebie wszystko, to nie jest tak, że z Bielskiem dałem 110% a w innych daję 90%. W każdym meczu staram się grać jak najlepiej. W czwartek nie było źle, chociaż zabrakło – przyznał.
Po serii zwycięstw w ostatnich trzech starciach wrocławianie ugrali tylko jeden punkt. – Graliśmy z liderem. W Bydgoszczy na terenie rywala też bardzo trudny mecz. Wydaje mi się, że gdyby były remisy w siatkówce, to tak by się to spotkanie skończyło, więc nie możemy mieć do siebie pretensji. Może tylko o tego tie-breaka, w którym zostaliśmy zlani. Na pewno szkoda meczu z Krispolem Września, bo na koniec często jest tak, że szuka się na przestrzeni całego sezonu punktów, które gdzieś uciekły. Oby te trzy punkty z Wrześni nie zaważyły na tym, że skończymy na trzecim, a nie na drugim miejscu. Miejmy nadzieję, że odrobimy te wszystkie punkty z trzech ostatnich spotkań i znowu będziemy na drugim czy pierwszym meczu w tabeli – powiedział atakujący eWinner Gwardii Wrocław.
Kolejny mecz zespół z Wrocławia zagra 5 grudnia. W wyjazdowym starciu ich rywalem będzie inny były klub Frąca – Lechia Tomaszów Mazowiecki. – Pod koniec pierwszej rundy sporo epizodów, bo za chwilę będzie jeszcze Mickiewicz Kluczbork, więc taka przejażdżka po przeszłości. Mam nadzieję, że też mnie Lechia Tomaszów Mazowiecki za dobrze nie rozpisała i będzie można zagrać dobre spotkanie – zakończył Mateusz Frąc.
źródło: Gwardia Wrocław - facebook, opr. własne