Po trudnym sezonie zwieńczonym wicemistrzostwem kraju, operacji kolana i żmudnej rehabilitacji, Marlena Kowalewska przed mistrzostwami świata powróciła do reprezentacji Polski. Rozgrywająca nie tylko walczy o udział w najważniejszej tegorocznej imprezie, ale w wywiadzie z Sarą Kalisz z redakcji TVP Sport otwarcie opowiedziała też o swoich emocjach, presji psychicznej i realiach siatkarskiego świata. – To było najlepsze, co mogłam dla siebie zrobić – mówiła o zabiegu, który pozwolił jej znów trenować bez bólu.
Kolano, które powiedziało „dość”
Po długim czasie gry z kontuzją, wsparciu farmakologicznym i narastającym bólu kolana, Marlena Kowalewska tuż po wywalczeniu srebrnego medalu TAURON Ligi wraz z ŁKS-em Commercecon Łódź, zdecydowała się na niezbyt inwazyjny zabieg operacyjny. Jak przyznała, jej problemy sięgały aż trzech lat wstecz, kiedy doznała zerwania więzadła. Od tamtej pory kolano było źródłem nieustającego dyskomfortu. Dopiero niedawna interwencja chirurgiczna przyniosła jej ulgę. Długo grała z bólem, blokującym kolanem i koniecznością przyjmowania leków przeciwbólowych. W końcu organizm powiedział stop.
– Trzy lata temu doszło do zerwania więzadła, a później była rekonstrukcja łąkotek. Od tamtego momentu coś mi cały czas doskwierało. W zeszłym roku kolano zaczęło się blokować, strzelać, puchnąć jeszcze bardziej. Nie mogłam już grać tak dalej, więc zdecydowałam się na mało inwazyjny, ale bardzo potrzebny zabieg – wyjaśniła rozgrywająca w rozmowie z Sarą Kalisz. I dodała: – Jestem bardzo podekscytowana tym, że w końcu mogę powiedzieć, że zostawiam to kolano (za sobą) i normalnie funkcjonuję – przyznała z wyraźną ulgą w głosie.
Powrót do kadry, mimo silnej konkurencji
Choć ominęła ją cała Liga Narodów, w której reprezentacja Polski po raz trzeci z rzędu wywalczyła brązowe medale, Marlena Kowalewska nie spodziewała się, że wciąż będzie w kręgu zainteresowania Stefano Lavariniego i będzie miała szansę wrócić do kadry przygotowującej się do mistrzostw świata 2025. Jej obecność w Szczyrku to dla niej miłe zaskoczenie, które wywołuje olbrzymią radość.
– Jestem zaskoczona, że nadal mam szansę i mogę przygotowywać się z dziewczynami do mistrzostw świata. Po sezonie klubowym miałam zabieg, dwa miesiące rehabilitacji. Przez to nie zagrałam żadnego meczu w Lidze Narodów, dlatego tym bardziej się cieszę, że mogę tutaj być – szczerze mówiła rozgrywająca.
Świadoma konkurencji, szczególnie po świetnym występie Alicji Grabki podczas Ligi Narodów, Marlena Kowalewska wie, że jej udział w mistrzostwach świata nie jest pewny. – Dziewczyny zagrały świetne turnieje – i Kasia, i Ala. Doskonale zdaję sobie sprawę, w jakiej sytuacji jestem. Tym bardziej doceniam, że mimo wszystko mogę tutaj być. Będę robiła ze swojej strony wszystko to, co potrafię najlepiej, bez żadnych oczekiwań. Skoro jednak nadal tutaj jestem, ciągle mam szansę – powiedziała z wiarą.
Hejt, trudne emocje i siła psychiczna
W rozmowie z redakcją sport.tvp.pl nie zabrakło także wątków osobistych dotyczących presji i hejtu, z którym siatkarki i siatkarze mierzą się niemal codziennie. Rozgrywająca ŁKS-u Łódź nie kryje, że wiele razy przeżywała trudne momenty.
– Przez lata miałam różne problemy. Cały czas korzystam z usług psychologa. Bez tego nie byłoby mnie w miejscu, w którym jestem. Fajnie by było, gdyby czasem ludzie pomyśleli o tym, że my też jesteśmy ludźmi, że nam zawsze zależy, bo każdy chce wygrywać i być w najlepszej formie. Nie zmienia to faktu, że mamy swoje problemy, o których nikt nie wie i hejt, który wylewa się w internecie jest przerażający – powiedziała zdecydowanie.
Rozgrywająca przyznała, że bardzo poruszył ją post, niedawno opublikowany przez Ewelinę Wilińską, byłą rozgrywającą PGE Grot Budowlanych Łódź, która podzieliła się swoimi trudnymi emocjami na Instagramie. – Ludzie potrafią napisać coś niezwykle przykrego totalnie nie znając sytuacji. Utożsamiłam się więc ze słowami Eweliny, bo przez tyle lat dużo przeżyłam i przetrwałam. Nie było łatwo – przyznała ze smutkiem.
Klubowe zawirowania, pytania bez odpowiedzi
Choć Marlena Kowalewska nie chce mówić wprost o sytuacji w ŁKS-ie Commercecon Łódź, w rozmowie nie zaprzeczyła, że wokół klubu i jej samej jest w ostatnim czasie „gorąco„. Przypomnijmy, że według pogłosek rozgrywająca może opuścić łódzką drużynę, mimo ważnego kontraktu. – Nie mogę mówić na ten temat. Dużo się dzieje ostatnio wokół ŁKS-u i mojej osoby, ale wolę, by te tematy poruszane były w stosownym czasie – ucięła spekulacje.
W szerszym kontekście podkreśliła jednak, że stabilność w polskiej żeńskiej siatkówce klubowej staje się towarem deficytowym. Wiele zespołów boryka się w problemami finansowymi, a najbardziej cierpią na tym właśnie zawodniczki. – Miałam to szczęście, że w realne problemy popadł tylko jeden klub w mojej karierze, czyli Chemik Police i to na koniec mojej współpracy z nim. Nie zmienia to faktu, że z tego, co słyszę, jest to coraz większy kłopot. Najgorsze jest to, że zawodnik jest stawiany w tym wszystkim na ostatnim miejscu. Liga wydaje się coraz słabsza, dziewczyny wyjeżdżają. Brakuje poczucia stabilności, a to podstawa – przyznała ze smutkiem.
Mistrzostwa jako cel i marzenie
Dla Marleny Kowalewskiej udział w mistrzostwach świata to nie tylko sportowy cel, ale i osobiste, wielkie marzenie. Chociaż nie wszystko zależy od niej, na treningach w Szczyrku daje z siebie wszystko. – Mistrzostwa świata to niesamowite przeżycie. To moje marzenie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, w jakiej jestem sytuacji. Nie zmienia to faktu, że ciągle w grze. Zrobię wszystko, co mogę. Reszta zależy tylko od trenera – wspomniała zdeterminowana rozgrywająca.
Zobacz również:
Reprezentacja Polski już trenuje w Szczyrku. Co ze środkowymi?