VfB Friedrichshafen od porażki we własnej hali rozpoczął ćwierćfinałową rywalizację. Podopieczni trenera Marka Lebedew ulegli 2:3 Grizzlys Giesen. 1 kwietnia rozegrają rewanż w Giesen. Jeśli przegrają – do półfinału awansują zawodnicy Grizzlys, więc VfB zrobi wszystko, aby wygrać i wrócić na decydujący mecz do własnej hali. – Będziemy musieli walczyć z ponad 2000 ludzi, a nie tylko z sześcioma na boisku – mówi o meczu rewanżowym Mark Lebedew, trener VfB.
1 kwietnia to szczególna data dla VfB Friedrichshafen. W 1984 roku zespół awansował tego dnia do pierwszej ligi. W 2007 roku wygrana 3:1 z Tours VB i tym samym triumf w Lidze Mistrzów padł także pierwszego dnia czwartego miesiąca roku.
– Lubię historię, zwłaszcza gdy chodzi o sukcesy – mówi z uśmiechem Mark Lebedew. – Oczywiście nie wpłynie to na mecz w sobotę, ale to miłe, że ten dzień jest tak wspaniały dla historii VfB.
Aby dodać kolejny rozdział tej historii, VfB Friedrichshafen musi wygrać z Helios Grizzlys Giesen w najbliższą sobotę. W miniony weekend gracze VfB przegrali bowiem pierwszy ćwierćfinał, a rywalizacja toczy się do dwóch wygranych. – Oczywiście, że czujemy presję. Jeśli nie wygramy, wrócimy do domu – przyznaje Lebedew. – Ale nie musimy grać dużo lepiej, aby wygrać mecz. W ciągu dwóch i pół godziny gry była to tylko różnica punktów. Potrzebujemy tylko lepszego wyczucia czasu.
– Każdy chce zaprezentować się jak najlepiej – mówi Lebedew nie tylko o swoich graczach, ale i rywalach. Trener oczekuje, że drużyna z Giesen, która wyczuje swoje szanse na półfinały, zapełni Volksbank Arenę. – Będziemy musieli walczyć z ponad 2000 ludzi, a nie tylko z sześcioma na boisku – podkreśla.
Jeśli VfB wygra drugi mecz, obie drużyny ponownie staną na boisku w Bodensee-Airport Arena 8 kwietnia, aby sprawdzić się w decydującym spotkaniu.
źródło: inf. własna, volleyball-bundesliga.de