W minioną niedzielę legenda polskiej siatkówki i PlusLigi Mariusz Wlazły ogłosił, że to jego ostatni play-off i po nim kończy swoją karierę zawodniczą. Atakujący Trefla Gdańsk pozostanie jednak przy siatkówce w roli koordynatora psychologicznego. Wlazły zdobył dziewięć mistrzostw Polski wraz z PGE Skrą i wciąż ma szansę na zdobycie dziesiątego złota. – Play-off jest o tyle fajny, że jeden mecz tak naprawdę o niczym nie świadczy – powiedział Wlazły w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Kto ma Mariusza Wlazłego, ten ma mistrzostwo kraju. Dopóki pan gra, wciąż jest aktualne?
Mariusz Wlazły: – Fajnie by było, bo powiem szczerze, że na pewno występowałem w takich drużynach, gdzie też moją grą mogłem się przyczynić do każdego zdobytego medalu. Jest to bardzo miłe, że Paweł Papke w taki sposób to powiedział. Też tym bardziej jest to dla mnie cenne. Paweł był jednym z lepszych atakujących w Polsce i pozwolił sobie na takie określenie. Jest to naprawdę niezmiernie miłe.
Do Jastrzębia-Zdroju przyjechał pan z Treflem Gdańsk rozegrać pierwsze spotkania ćwierćfinałowe. Pan pamięta czasy, gdy play-off toczył się do trzech wygranych. Czy powrót do tej tradycji świadczy o wysokim poziomie naszej ligi? Dawno nie graliście dwóch spotkań z rzędu. Jak na to zareagują zawodnicy?
– Na pewno jest to duże obciążenie pod kątem fizycznym dla zawodników. Wiemy, że Jastrzębski Węgiel i Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle awansowali do finału Ligi Mistrzów, czego ogromnie im gratuluję, bo jest to niesamowity wyczyn i to pokazuje, jak nasza liga jest mocna. Dla nich jest to z pewnością ciężki okres, z tego względu że grali w środę, a już w weekend zaczęli rywalizację w ćwierćfinałach PlusLigi. Z naszej perspektywy – my czekaliśmy na play-off. Niestety pierwsze spotkanie kompletnie nam nie wyszło tak, jak byśmy tego chcieli. Natomiast play-off jest o tyle fajny, że jeden mecz tak naprawdę o niczym nie świadczy. Mamy pewien materiał do przeanalizowania. Na kolejny mecz wyjdziemy znowu z nastawieniem na zwycięstwo. Oczywiście boisko pokaże, co się wydarzy, ale my będziemy walczyć.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że jest spełnionym siatkarzem, ale nie wszystkie marzenia się spełniły. Zdradzi pan jakie?
– Gdyby wszystkie marzenia się spełniły, nie byłoby sensu żyć dalej, trzeba by było wykombinować nowe marzenia. Marzenia są oczywiście po to, by je marzyć i realizować. Jedno z niezrealizowanych w karierze zawodniczej to jest medal olimpijski. Wiem, że to nie zostanie zrealizowane jako zawodnik, ale może inaczej się zrealizuje?
A zwycięstwo w Lidze Mistrzów?
– Tak, było blisko, natomiast myślę, że my jako PGE Skra Bełchatów wyznaczyliśmy pewien trend w Lidze Mistrzów i dzięki klubowi z Bełchatowa nasza polska siatkówka została zauważona przede wszystkim w Europie.
źródło: inf. własna