Dla Marcina Komendy sezon reprezentacyjny dobiegł końca wraz z zakończeniem turnieju finałowego Ligi Narodów. Rozgrywający wraz z dwójką innych zawodników nie był jednak brany pod uwagę, jeśli chodzi o meczową czternastkę. Rozgrywający w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport podsumowuje oraz opisuje swoje pozytywne odczucia związane z grą w biało-czerwonych barwach.
ZAUFANIE
Nie ma co specjalnie ukrywać, że Marcin Komenda ma za sobą udany sezon reprezentacyjny. Na tyle udany, że był typowany przez niejednego eksperta do znalezienia się w składzie na igrzyska olimpijskie. Zawodnik Bogdanki LUK-u Lublin ma także udany sezon reprezentacyjny względem poprzednich, w których nie odgrywał aż tak dużej roli, jaką odgrywał w tym, a mowa przede wszystkim o zmaganiach Siatkarskiej Ligi Narodów. – Czuję, że trener jeszcze bardziej mi zaufał, czego wyrazem było powołanie mnie do siedemnastoosobowej grupy, która została prawie do końca. Jestem zadowolony z tego, że postawą na treningach i meczach dałem mu sygnał, że jest ok – powiedział Sarze Kalisz z TVP Sport Marcin Komenda, rozgrywający reprezentacji Polski oraz Bogdanki LUK-u Lublin.
WYROZUMIAŁOŚĆ
28-latek wraz z kadrą przebywał praktycznie do końca. Trener Nikola Grbić powołania na igrzyska olimpijskie ujawnił dopiero tydzień po zdobyciu brązowego medalu Ligi Narodów. Komenda mimo faktu, że nie grał w spotkaniach turnieju finałowego w Łodzi pozostał w zespołem. – Całkowicie rozumiałem to, że trener chciał zgrać rozgrywających z drużyną. Wyróżnieniem było dla mnie samo to, że powołał mnie do „siedemnastki”. Był to dla mnie sukces, patrząc przez pryzmat tego, jak moja rola w kadrze wyglądała przez dwa ostatnie lata. Rozumiałem też podejście selekcjonera. Na igrzyska może pojechać tylko dwunastu zawodników plus jeden rezerwowy. Trzeba zrobić wszystko, by byli ze sobą jak najlepiej zintegrowani. Kadra to dobro narodowe – kontynuował polski kreator gry.
SPOKÓJ I CIERPLIWOŚĆ
Serbski szkoleniowiec zwlekał z powołaniami na igrzyska olimpijskie, podając je do wiadomości publicznej niemalże na ostatnią chwilę. Jak tłumaczy jednak rozgrywający, wewnątrz drużyny nie unosiła się gęstsza atmosfera.- Przede wszystkim widziałem dużo spokoju i cierpliwość. Nie było zakłopotania czy nerwowości wynikających z wyborów trenera. Każdy chciał pracować, rozwijać się nawet jeszcze w tym ostatnim okresie. Każdy też wiedział, że lista dwunastu zawodników jest mocno ograniczona i ktoś będzie musiał odpaść. Nie było jednak złej krwi, a sporo pozytywnego podejścia – tłumaczył Marcin Komenda.
Zobacz również:
Projekt Warszawa ogłosił rozstanie z gwiazdą serbskiej siatkówki
źródło: sport.tvp.pl