Reprezentacja Polski jest już w Chinach, gdzie w sobotę rozpocznie zmagania w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. – będzie faworytem, ale do tej roli jesteśmy przyzwyczajeni. Prawie zawsze gramy z tym dodatkowym obciążeniem. Z drugiej strony, jak się patrzy na te drużyny, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, są one niesamowicie groźne. Zwłaszcza, że są na one równym poziomie, więc każdy mecz będzie dla nich o życie – powiedział Strefie Siatkówki rozgrywający polskiej kadry, Marcin Janusz.
Trudno było po tym dużym sukcesie w mistrzostwach Europy wrócić do pracy?
Marcin Janusz: – Na pewno to nie są łatwe momenty dla głowy, żeby tak po prostu wrócić z powrotem do pracy. Zwłaszcza, kiedy ważny turniej kończy się sukcesem. Zawsze jest ten moment euforii, a potem wszystko idzie w drugą stronę i jest moment rozluźnienia. Mieliśmy oczywiście kilka dni wolnego, żeby trochę odpocząć. Trener powiedział nam, że zdaje sobie sprawę z tego, jak trudny będzie powrót. Wie, jak to jest być w takiej sytuacji i może to być trudniejsze niż samo granie w mistrzostwach Europy czy Lidze Narodów. Nie będę ukrywał, że dla mnie to nowa sytuacja. Dopiero się przekonam, jak to będzie. Jesteśmy jednak doświadczeni i na tyle głodni tego medalu igrzysk olimpijskich, więc wierzę, że odpowiednio do tego podejdziemy. O poziom siatkarski możemy być spokojni, bo mamy go na najwyższym światowym poziomie.
PRACA PRZYNOSI EFEKTY
Jest coś, co czysto siatkarsko dały wam mistrzostwa Europy?
– Nawet nie same mistrzostwa Europy, ale ten okres przygotowawczy do nich. Mimo tego, że wygraliśmy Ligę Narodów, to było wiele rzeczy, które pokazał nam trener, a które możemy poprawić. Chodziło, żeby bronić jak Słowenia, blokować jak Włosi. Dość mocno pracowaliśmy, żeby te elementy, które były trochę słabsze w VNL, dopracować do najwyższego poziomu i to przyniosło efekty. Zdecydowanie było widać różnicę. To dużo daje. W przyszłości na pewno zdarzą się momenty, w których nie będzie nam szło w ataku czy zagrywce, więc jesteśmy tak kompletną drużyną, która sobie z tym poradzi. Nawet grając z takimi zespołami jak Włochy czy Słowenia.
Łatka faworyta już wam chyba nie przeszkadza?
– Nie ma co ukrywać, że będziemy faworytem, ale do tej roli jesteśmy przyzwyczajeni. Prawie zawsze gramy z tym dodatkowym obciążeniem. Z drugiej strony, jak się patrzy na te drużyny, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, są one niesamowicie groźne. Zwłaszcza, że są na one równym poziomie, więc każdy mecz będzie dla nich o życie i z tą myślą, że mogą wywalczyć awans do Paryża. Te kwalifikacje to najważniejsza rzecz dla każdego sportowca, więc każdy podejdzie z dodatkową energią i motywacją. My musimy zachować spokój, tę grę, którą prezentujemy przez cały sezon kadrowy. Jeśli siatkarsko zagramy na poziomie, do którego przyzwyczailiśmy, to nie powinniśmy mieć problemów z kwalifikacją.
Zobacz również:
Łukasz Kaczmarek: Każdy mecz będzie na wagę złota
Te dwa złote medale zdobyte w tym sezonie to potwierdzenie, że wasza praca przynosi efekty?
– Wszyscy już to czujemy. To drugi rok pracy w podobnym składzie. Te pierwsze mecze czy to w klubie czy w kadrze, zawsze rządzą się swoimi prawami, bez względu na to jak dużo graliśmy wcześniej ze sobą. Zawsze to okres, kiedy trzeba się poznać, również z trenerem i całym sztabęm. Teraz widać już ten styl, który mamy. Myślę, że mogę powiedzieć za całą drużynę, że wszyscy wiemy już, o co chodzi Nikoli. Na co zwraca uwagę, czego za żadne skarby nie możemy robić, a gdzie jest miejsce na ryzyko. To są rzeczy, które nie wychodzą w tej przedsezonowej rozmowie. Są momenty, które musisz przeżyć na boisku czy na treningach. Im więcej tego będzie, tym lepszą będziemy drużyną. To jest nasza ogromna wartość porównując to wszystko do poprzedniego sezonu.
Wiadomo, że z jednymi siatkarzami grasz więcej, z innymi mniej. Jest ktoś, z kim tego zgrania najbardziej ci brakuje?
– Z każdym są rezerwy. Z każdym są jeszcze rzeczy do poprawy, nawet z zawodnikami, z którymi gram na codzień w klubie jak Łukasz Kaczmarek czy Olek Śliwka. Nie wartościuje jednak tego, z kim gra mi się lepiej. Jeśli ktoś wchodzi na boisko, to po prostu staram się dać mu warunki, żeby zagrał najlepiej. Zdajemy sobie sprawę, że z jedną częścią zawodników gram więcej, z drugą mniej. I tego czasu wspólnego na boisku nam trochę brakuje. Podchodzimy do tego na spokojnie. Wiemy, jak szeroki mamy skład i trudno zapewnić każdemu z graczy taką samą ilośc czasu. Jesteśmy świadomi, że to tak wygląda i nasz czas na pracę staramy się wykorzystywać jak najlepiej. Budowa tego systemu gry idzie w parze z tym, że wygrywamy trofea.
OSTATNI AKORD
Formuła turnieju kwalifikacyjnego jest zgoła inna od tej z mistrzostw Europy. O wiele bardziej intensywna. Jesteście na to gotowi?
– Rotacje w składzie będą nieuniknione. To, co jest naszą siłą czyli szeroka ławka, szczególnie w tym turnieju powinno przynieść efekty. Jedynym minusem może być zmiana strefy czasowej, ale każdy zespół grający na tym turnieju będzie musiał się z tym zmierzyć. Wiadomo, lepiej byłoby grać w Europie, zwłaszcza, że czasu pomiędzy jedną i drugą imprezą nie było zbyt wiele. My prawdopodobnie jesteśmy jedną z ostatnich, jak nie ostatnią drużyną, która dotrze do Chin. Tego czasu na aklimatyzację będzie mało. Gramy o igrzyska, więc każdą negatywną myśl musimy zostawić z boku.
Wyobrażacie sobie, że z chin wrócicie bez biletu do Paryża?
– Jedziemy zdobyć kwalifikacje olimpijską i nikt z nas tego nie ukrywa. Jako faworyt tego turnieju, musimy tam polecieć z takim podejściem. W mistrzostwach Europy, zwłaszcza w fazie grupowej, mieliśmy kilka zespołów słabszych od nas i wtedy również podchodziliśmy z szacunkiem i założeniami dla siebie. Chcieliśmy wygrać sety jak najwyżej. W Chinach będą już zespoły, które są dla nas realnym zagrażaniem. Mówię o tym, bo nasze podejście do spotkań się nie zmienia i wierzę w to, że się nie zmieni. To będzie kluczem, bo siatkarsko jesteśmy w stanie wygrać z każdym.
Zobacz również:
Kiedy grają Polacy? Terminarz
Czy reprezentacja Polski mężczyzn wywalczy olimpijską kwalifikację?
- I to tylko z kompletem zwycięstw (48%, 538 głosów)
- Oczywiście (41%, 462 głosów)
- Ledwo, ledwo, ale tak (10%, 114 głosów)
- Potknie się już na początku (1%, 14 głosów)
głosujących: 1 128
źródło: inf. własna