– Każdy, kto prowadzi zespół, ma jakiś swój pomysł na grę, na treningi i tak też było ze mną. Zmieniliśmy pewne rzeczy, ale są też elementy, które wypracowaliśmy poprzez miesiące pracy i nie ma sensu ich zmieniać, o ile w naszej ocenie one dobrze funkcjonują – powiedział Maciej Biernat, trener Grot Budowlanych Łódź.
Stanowisko pierwszego trenera objąłeś w trakcie trwającego sezonu. Wynikało to z rezygnacji Jakuba Głuszaka. Okoliczności może nie były przyjemne do takiego awansu, jednak wszyscy w klubie byli przekonani, że to właśnie ty powinieneś prowadzić drużynę. Sytuacja była dynamiczna i nagła. Dotychczas byłeś asystentem, czy czułeś się gotowy, by podjąć się tego zadania?
Maciej Biernat: Mój przyjaciel, który jest trenerem reprezentacji na piasku, powiedział mi kiedyś, żebym się nie łudził, że da się czuć, że to jest dobry moment na to, czy zostać pierwszym trenerem i ja się pod tym podpisuję. Zawsze są jakieś obawy. Sytuacja w klubie była dynamiczna, tak jak powiedziałaś, trzeba podjąć wyzwanie, wykorzystać szansę jaka się wytworzyła.
Co stanowiło dla ciebie największe wyzwanie w momencie obejmowania funkcji pierwszego trenera?
– Aby odsunąć od naszej drużyny obawy przed kolejnymi porażkami i niepowodzeniami. Za pomocą dobrej jakości treningu wrócić do dyspozycji z wcześniejszego etapu sezonu, gdzie dobrze się prezentowaliśmy.
Czy po objęciu stanowiska wprowadziłeś jakieś zmiany, czy kontynuowałeś dotychczasowy plan?
– Każdy, kto prowadzi zespół, ma jakiś swój pomysł na grę, na treningi i tak też było ze mną. Zmieniliśmy pewne rzeczy, ale są też elementy, które wypracowaliśmy poprzez miesiące pracy i nie ma sensu ich zmieniać, o ile w naszej ocenie one dobrze funkcjonują.
Z Budowlanymi jesteś związany od ośmiu lat. Jest to klub, w którym kolejno przechodziłeś przez stanowisko statystyka, asystenta, drugiego trenera i w końcu pierwszego trenera. Jak oceniasz pracę w tym klubie?
– Od zawsze jestem związany z Budowlanymi i utożsamiam się z tą drużyną w stu procentach. Przeżyłem z tym klubem wiele sukcesów, były też bolesne porażki. Liczę jednak, że jeszcze dużo dobrego przed nami.
Czy jesteś przesądny? Masz jakieś swoje meczowe rytuały?
– Staram się odrzucać od siebie przesądy. Generalnie nie wierzę w nie. Nie lubię też gdybania.
Jesteś związany również z siatkówką plażową. Czy wykorzystujesz jakieś doświadczenia z tego sportu i przekładasz je na siatkówkę halową? Czy to zupełnie różne dyscypliny i nie da się ich łączyć?
– Specyfika gry w hali i na piasku jest inna, natomiast można wielokrotnie czerpać z odmiany plażowej. Na najwyższym światowym poziomie, na którym pracowałem z kadrą, technika indywidualna, którą dysponują zawodnicy jest niesamowicie wysoka. Warto wykorzystywać tę wiedzę. Zawłaszcza, kiedy jest mowa o ataku, czytaniu gry. Poza tym doświadczenie nabyte na igrzyskach olimpijskich też jest bardzo wartościowe, gdy mówimy o tym, jak radzić sobie ze stresem czy presją.
Czy jako trener masz jakiś swoich idoli? Jest ktoś kogo podpatrujesz? Jeśli nie, to czy bliżej ci np. do systemu pracy Amerykanów, Włochów?
– Idoli to za dużo powiedziane, ale na pewno warto podpatrywać tych, którzy na świecie wygrywają najwięcej. Lubię analityczne podejście, ale zarazem nie lubię przetaktykowania. Uważam, że we wszystkim trzeba znaleźć jakiś balans.
Jesteś pierwszym trenerem Grot Budowlanych Łódź od kilku tygodni. Poznałeś już smak porażki (mecz wyjazdowy z Developres BELLA DOLINA Rzeszów) oraz zwycięstwa (z BKS Bostik Bielsko-Biała, ŁKS Commercecon Łódź, Polskie Przetwory Pałac Bydgoszcz) i jednocześnie awansu do Final Four Pucharu Polski. Czy jest to inny smak niż gdy byłeś asystentem lub statystykiem? Czy cały czas zwycięstwa lub porażki odczuwasz tak samo?
– Zdecydowanie poziom adrenaliny, kiedy stoi się przy linii, jako pierwszy trener jest wyższy, a co za tym idzie te emocje po meczu w zależności od wyniku też się potęgują.
To pod twoją wodzą nastąpiło przełamanie w ligowej serii porażek. Na waszym koncie trzy bardzo ważne zwycięstwa. Jakie to uczucie wygrać derby w swoim rodzinnym mieście?
– Derby to wyjątkowe spotkanie zwłaszcza dla kogoś, kto już osiem lat jest w klubie. Cieszę się ze zwycięstwa, ale to już przeszłość i teraz stoją przed nami kolejne wyzwania.
W półfinale Pucharu Polski zmierzycie się z liderem TAURON Ligi, zespołem Developres BELLA DOLINA Rzeszów. W tym sezonie mierzyliśmy się z nimi dwa razy. W rundzie zasadniczej przegraliśmy po zaciętej walce w tie-breaku, a w rundzie rewanżowej przegraliśmy 0:3. Czy kolejne spotkanie może być według powiedzenia: „do trzech razy sztuka”?
– Jak już mówiłem nie lubię przesądów i gdybania, więc nie uznaję też zasady, że do trzech razy sztuka. Dobrze, że będziemy grać z takim zespołem jak Rzeszów. Mają świetny sezon do tej pory i jak chce się wygrać Puchar Polski, to trzeba też takie zespoły pokonać na swojej drodze.
Siatkówka stanowi sporą część twojego życia. Jednak czy znajdujesz jeszcze czas na jakieś inne hobby?
– Jeśli chodzi o hobby, to zdecydowanie jest to robienie pizzy.
Wiem, że interesuje cię sam proces przygotowania pizzy. Czy możesz nam zdradzić swój przepis?
– Przepis cały czas ewoluuje, szukam nowych rozwiązań. Testuję nowe mąki, więc póki co nie będę się wymądrzał.
Jak najchętniej spędzasz czas wolny?
– Z moją rodziną i zwierzakami. Jest to dla mnie idealne środowisko.
Jesteś łodzianinem, czy masz jakieś ulubione miejsca w mieście? Gdzie zabrałbyś osobę, która przyjechałaby do Łodzi pierwszy raz?
– Ja bardzo lubię Księży Młyn, Park na Zdrowiu, w Łodzi jest co robić i gdzie przyjemnie spędzić czas wbrew ogólnie panującej opinii.
Rozmawiała Agnieszka Rutkowska
źródło: budowlanilodz.pl