Strona główna » Liga Narodów mężczyzn: Symboliczny mecz i pierwsza wygrana w cieniu wojny

Liga Narodów mężczyzn: Symboliczny mecz i pierwsza wygrana w cieniu wojny

inf. własna

fot. volleyballworld.com

Turniej w Rio de Janeiro dobiegł końca. Wszystkie drużyny rozegrały cztery spotkania, a na koniec gospodarze pokonali 3:0 ekipę Słowenii, a Kuba przegrała w czterech partiach z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Mający swoją symbolikę mecz Ukrainy z Iranem padł łupem tych drugich.

Brazylia i 3:0 na pożegnanie

Sukcesem turniej na własnym terenie chcieli zakończyć Brazylijczycy. Na koniec przyszło im się zmierzyć ze Słowenią, która nie miała jeszcze żadnej porażki na swoim koncie. Ekipie z Bałkanów trafiła się jednak ta trudniejsza Brazylia, bowiem już od pierwszego seta zaczęła ona pokazywać swoją siłę. Podobnie jak w poprzednich meczach, tak i tym razem rolę strażaka przejął Henrique Honorato. Kończył niemal każdą piłkę w ataku. Jego koledzy podziałali też blokiem, Przy takiej grze Canarinhos, spore problemy w przyjęciu utrudniały Słoweńcom prowadzenie wyrównanej rywalizacji. Pierwsza partia padła więc łupem podopiecznych Bernardo Rezende.

Podział obowiązków

W kolejnej odsłonie obudził się Alan Souza, którego do tej pory nie było widać w ofensywie. Po drugiej stronie siatki pojedynek toczył z nim Rok Braćko. Gdy obie ekipy miały kim postraszyć rywali, gra zmieniła charakter. Wszystko rozstrzygało się dopiero na przewagi, ale również Brazylia wytrzymała lepiej tę końcówkę. Trzecia odsłona z kolei była bliźniaczo podobna do pierwszej w kwestii wyniku, choć fatalnie wyglądali gospodarze w ataku. W teorii przy takich błędach ciężko byłoby im wygrać, jednak Słowenia także nie wykorzystywała swoich szans należycie.

W drużynie z Brazylii trzech muszkieterów podzieliło się obowiązkami. Alan Souza, Henrique Honorato i Judson Neves dołożyli do wyniku po 13 „oczek”. Reprezentanci Europy swoją siłę opierali głównie na Roku Braćko i Roku Moziciu, którzy zdobyli po 11 punktów.

Brazylia – Słowenia 3:0
(25:19, 29:27, 25:19)

Składy zespołów:

Brazylia: Honorato (13), Flavio (6), Souza A. (13), Bergmann (11), Judson (13), Kreling (1), Maique (libero) oraz Adriano (1), Matheus G. i Souza D. (3)
Słowenia: Braćko (11), Krzić (5), Planinsić (1), Mozić (11), Stalekar (7), Stern T. (9), Kovacić (libero) oraz Najdić, Mujanović (4) i Stern Z. (1)

Mecz w cieniu wojny

Mimo dramatu, jaki dzieje się obecnie w Iranie i doniesień o możliwym wycofaniu się z Ligi Narodów, reprezentanci tego kraju wciąż biorą udział w rozgrywkach. W niedzielę rozgrywali pełen symboliki mecz, bo po drugiej stronie siatki stanęli gracze z Ukrainy, którzy doskonale znają ból Persów.

Tie-break dla Iranu

Całe spotkanie miało bardzo wyrównany przebieg. Zaczęło się od długiego seta na przewagi, w którym w ofensywie szaleli Ilia Kowalow oraz Poriya Hossein Khanzadeh. Dopiero przy stanie 30:28 rozstrzygnięto zwycięstwo na korzyść Ukraińców. W kolejnym secie jednak sytuacja się odwróciła. Błąd za błędem w ataku popełniał Wasyl Tupczij, za to w ekipie z Iranu dwóch zawodników było w tym elemencie bezbłędnych. Siatkarze z Persji podziałali także w polu serwisowym i udało im się wyrównać bilans spotkania.

Kolejne dwie części spotkania znów zakończyły się wymianą. Najpierw Ukraina wygrała 25:22, by później Iran przechylił szalę na swoją stronę przy stanie 25:21. W obu przypadkach kluczowa była skuteczność w ataku i ograniczenie własnych błędów. Doszło do tie-breaka, w którym po stronie irańskiej show zrobili Sharifi Morteza i Bardia Saadat. Słabszy fragment gry Ukraińców zemścił się w wyniku końcowym, dając pierwsze zwycięstwo ekipie Iranu w tegorocznym turnieju.  

Ukraina – Iran 2:3
(30:28, 20:25, 25:22, 21:25, 9:15)

Składy zespołów:

Ukraina: Tupczij (14), Kowalow (21), Semeniuk (16), Synycia (1), Janczuk (14), Todua (9), Bojko (libero) oraz Nałożny, Szczytkow (2), Połujan (3) i Urywkin (2)
Iran: Morteza (19), Eisa (6), Esmaeilnezhad (3), Poriya (23), Mohammad (14), Arshia, Arman (libero) oraz Saadat (15), Esfandiar i Javad

Stany Zjednoczone podołały

Podobną grę w turnieju póki co prezentują Kubańczycy i Amerykanie. Przyszedł czas na to, by zmierzyli się w bezpośrednim pojedynku. Początek meczu był niemrawy w wykonaniu ekipy z Ameryki Południowej. Tak naprawdę tylko Miguel Angel Lopez prezentował się dobrze w ofensywie. Brązowi medaliści olimpijscy z Paryża byli pewniejsi we wszystkich elementach, a do tego niesamowity spokój w przyjęciu dawał im Cooper Robinson. Dzięki jego precyzji drużyna USA mogła budować dobre akcje i to doprowadziło ich do zwycięstwa 25:22.

Jeszcze lepiej potoczyła się dla Amerykanów druga odsłona, Kubańczycy sami utrudniali sobie grę, popełniając błędy własne. Kiepsko w ataku wyglądał Jose Masso Alvarez, który pomylił się aż czterokrotnie. Ciężko było się też przebić na drugą stronę, bowiem USA czujnie pracowało blokiem. Tym samym set zakończył się siedmiopunktową przewagą dla podopiecznych Karcha Kiraly’ego.

Zryw Kubańczyków nastąpił w trzecim secie gdy to Amerykanie trochę opadli z sił. Wówczas pewniejsze decyzje padały po stronie wicemistrzów świata z 2010 roku. Jednak nawet przegrany set 18:25 nie stłumił wiary w zwycięstwo po stronie Stanów Zjednoczonych. Choć do połowy czwarta partia wyglądała na bardzo wyrównaną, to decydujący etap należał już do siatkarzy trenera Kiraly’ego.

Kuba – Stany Zjednoczone 1:3
(22:25, 18:25, 25:18, 23:25)

Składy zespołów:

Kuba: ???
Stany Zjednoczone:
???

Zobacz również:
Terminarz i wyniki Ligi Narodów mężczyzn

PlusLiga