Drugi tydzień w Lidze Narodów kobiet dobiega końca. Turniej w Hongkongu na finiszu dał się na finiszu we znaki Bułgarkom, które po walce 3:2 pokonały Tajki. Pewne trzy oczka’ na konto dopisały zaś Japonki oraz Włoszki, pokonując kolejno Czeszki i Chinki.
Z piekła do nieba
Ciężki bój na koniec mają za sobą Bułgarki. Podopieczne Antoniny Zetowej znów przyprawiały swoją trenerkę o zawroty głowy, ale końcowo to one wyszły zwycięsko z pojedynku z Tajkami. O losach spotkania zadecydował jednak dopiero tie-break.
Początek należał do wyrównanych, choć Bułgarki kilkukrotnie podjęły próbę ucieczki – 7:5. Niewiele to jednak dało, bowiem żadna z drużyn na dłuższą metę nie odskoczyła z wynikiem ciesząc się spokojem w końcówce. Liderką pozostawała Elitsa Atanasijević, której kroku dotrzymywała Radostina Marinova. W drugiej części seta grano punkt za punkt. W końcówce zaś do głosu znów doszły Bułgarki, którym na ten moment zabrakło zdecydowania – 19:17. Tajlandia, która od początku mocno rotowała składem, podjęła rękawice. W pojedynkę wózek ciągnęła Thatdao, a w spotkaniu zabrakło słabo grającej Pimpichayi. Za moment było już po secie, a z wygranej cieszyły się Europejki – 26:24.
Druga partia całkowicie należała do Bułgarek, które bardzo szybko objęły w meczu prowadzenie – 2:0. Cały zespół prezentował się znakomicie. Na dobre rozegrała się Dimitrova i Vuchkova, odbierając argumenty Azjatkom. Za dużo błędów i zbyt słaba ofensywa zakończyła się dla Tajek w przykry sposób. Ambicja nie pozwoliła im jednak schować głów w piasek, a powrót w świetnym stylu stał się faktem. Podopieczne Zetowej zaczęły nękać błędy własne i niewielkie niedociągnięcia. Kryzys dopadł Atanasijević, a lukę tę wykorzystały przeciwniczki. Na wysokości zadania stanęły Warisara oraz Thancha, dając swojemu zespołowi bezcenne przełamanie – 25:21.
W czwartym secie w wielkim stylu udało się wrócić Atanasijević, ale jej koleżankom w pewnym momencie udzieliła się frustracja. Zmiany niewiele dawały Bułgarkom. Swoją szansę wykorzystała natomiast Thancha, która dziesiątkowała rywalki. Zwycięski marsz kontynuowała Warisara, zaś świetne fragmenty notowała wracająca na boisko Sasipapron – 25:22. Bułgarki nie wierzyły co się właśnie stało. Niewiele brakowało, aby znów sprawdziło się stare siatkarskie porzekadło. Podrażnione siatkarki z Europy jednak przebudziły się w czas. Niemal w pojedynkę seta ugrała Atanasijević. Przeciwniczki natomiast siadły fizycznie i za moment ze zwycięstwa 3:2 cieszył się już bułgarski zespół – 15:9.
Bułgaria – Tajlandia 3:2
(26:24, 25:13, 21:25, 22:25, 15:9)
Składy zespołów
Bułgaria: Dimitrowa N. (18), Kitipova (4), Wuczkova (16), Atanasijević (19), Marinowa (16), Milanowa A. (11), Karabaszewa (libero) oraz Stanczulowa, Slawczewa, Raczewa
Tajlandia: Pornpun (3), Thatdao (13), Warisara (15), Sasipapron (15), Pimpichaya (7), Wimonrat (2), Kalyarat (libero) oraz Piyanut (libero), Donphon (1), Natthanicha (1), Ajcharaporn (3), Thanacha (14), Kanyarat (3)
Azjatycki walec
Stanąć na rzęsach próbowały debiutujące w tym roku Czeszki. W starciu z azjatyckim pretendentkami nie miały jednak zbyt wielu szans, a całość zakończyła się wygraną Japonek – 3:0. Mimo wszystko na pochwałę zasłużyła zespołowość po czeskiej stronie siatki, gdyż na początku turnieju grały głównie indywidualności.
Lepiej w mecz weszły Japonki, które już w pierwszych akcjach zaczęły udowadniać swoją wyższość – 3:1. Nie trwało to długo, bo do roboty za moment wzięły się Czeszki, obejmując prowadzenie – 8:4. Czas podziałał na Azjatki niczym kubeł zimnej wody. Europejki miały jeszcze jeden zryw, ale po asie Ishikawy był już remis – 13:13. Generalnie w inauguracyjnym secie całe show skradła Mayu Ishikawa, która ugrała aż 10 punktów. Cenne ‘oczka’ dokładały także Wada i Airi. Po stronie Czeszek prym wiodły Helena Grozer oraz Magdalena Jehlarova, ale na Japonki nie było mocnych – 25:22.
Druga partia przyniosła obniżenie lotów przez czeskie siatkarki. Standardowo dużym atutem azjatyckiego giganta była obrona, a liczba podbić stanowiła duży problem dla bezradnych momentami przeciwniczek. Wcześniejsze frontmenki schowały się w cieniu. Skrzydła rozwinęły Michaela Mlejnkova i Monika Brancuska, ale naprzeciwko machinę rozkręcała Yukiko Wada, która dalej otrzymywała wsparcie od Airi i Yoshino, której udało się złapać rytm. Wypracowana przewaga dała dużo swobody Japonkom w końcówce i pewną wygraną – 25:17.
W kolejnej odsłonach na rzęsach stanęły Grozer i Brancuska, dobre wejście odnotowała Eli Koulisiani. Nie z takimi drużynami radziły sobie jednak niestrudzone Japonki. Cały zespół wciąż był w gazie i nie miał gorszych punktów. Dotychczasowe liderki nie zawodziły, a najwięcej punktów znów zdobyły Wada i Ishikawa Spotkanie zaś zepsutą zagrywką domknęła Elen Jedlickova – 20:25.
Czechy – Japonia 0:3
(22:25, 17:25, 20:25)
Składy zespołów
Czechy: Kneiflova (2), Grozer (12), Valkova (1), Jehlarova (6), Mlejnkova (11), Brancuska (11), Dostalova (libero) oraz Jedlickova, Svobodova (2), Bukovska, Koulisiani (3), Grabovska
Japonia: Shimamura (7), Ishikawa (17), Seki, Wada (16), Airi (11), Yoshino (9), Fukudome (libero) oraz Shiode, Fukazawa (1)
Nie starczyło sił
Zwycięstwem kolejny tydzień zmagań zamykają również Włoszki. Mistrzynie z Paryża na finiszu pokonały Chinki – 3:0. Drugi set trzymał w napięciu do końca, a trzeci był formalnością. Żółty kartonik zaś ujrzała Paola Egonu wykonując po wymianie niepotrzebny gest w kierunku jednej z Azjatek.
Choć pierwsze minuty spotkania należały do wyrównanych, to siatkarki z Włoch od początku dążyły do przejęcia inicjatywy. Nie do zatrzymania była Egonu, punktując każde niedociągnięcie przeciwniczek – 6:4, 13:10. Aż 9 punktów w jej wykonaniu sprawiło, że koleżanki niewiele musiały robić, ale i tak do pieca dołożył duet Degradi-Nervini. Po chińskiej stronie siatki dobre otwarcie odnotowała Dong Y.H., której brakowało momentami wsparcia, a punkty od Zhuang i Gong nie stanowiły studni bez dna. Ostatecznie górą były Włoszki – 25:21.
Zupełnie inaczej przebiegała druga część spotkania, która swój finał znalazła dopiero w przedłużającej się grze na przewagi. Ponownie naciskom Europejek nie było końca, ale Chinki tanio skóry nie sprzedały. Na dystansie żadnej ze stron nie udało się odskoczyć, wypracowując bezpieczną przewagę. Bohaterką po stronie azjatyckiej drużyny była Tang X., która dołączyła do Dong Y.H. To właśnie te zawodniczki stanowiły o jakości gry całego zespołu. Nie do zatrzymania wciąż była Egonu, ale rozkręciła się na dobre także Alice Degradi. Wsparcie przyszło też ze środka. Carlotte Cambi zaczęła bawić się rozegraniem, często desygnując do ataku Sarę Fahr. Jeszcze przy stanie 28:27 dla Chinek grę przerwał Julio Velasco. Decyzja słuszna, bo to jego zespół za moment triumfował – 32:30.
Azjatki nie były nastawione na tak intensywne granie. Siły siłami, ale przegrana mocno podkopała morale drużyny. Trzeci, a zarazem ostatni set, należał do wyjątkowo jednostronnych. Rewelacją okazała się Stella Nervini, cenne punkty dokładała od siebie także Linda Nwakalor, a za moment było już po zawodach – 25:11.
Chiny – Włochy 0:3
(21:25, 30:32, 11:25)
Składy zespołów
Chiny: Zhuang Y.S. (5), Gong X.Y. (9), Wang Y.Y. (4), Dong Y.H. (19), Chen H.Y. (3), Zhang Z.X., Ni F.F. (libero) oraz Tang X. (10), Zou J.Q., Wang A.Q.
Włochy: Degradi (14), Cambi (4), Danesi (3), Nervini (12), Egonu (21), Fahr (9), De Gennaro (libero) oraz Nwakalor (4), Eze, Giovannini, Malual (1)
Zobacz również:
Wyniki i terminarz siatkarskiej Ligi Narodów kobiet 2025