Za nami ostatni akord sezonu klubowego 2024/2025 – Final Four Ligi Mistrzów i koniec z biało-czerwonym podium. Choć złoto zdobyli Włosi, dwa kolejne miejsca należały do polskich drużyn.Srebro zawisło na szyjach siatkarzy Aluron CMC Warty Zawiercie, natomiast brąz zdobył JSW Jastrzębski Węgiel. Obie ekipy stoczyły emocjonujący bój o finał. – Może za bardzo uwierzyli w swoją wielkość. Odniosłem wrażenie, że tam wszystko zaczęło się rozłazić. Ta drużyna potrafiła błyskotliwie wygrać seta, a trzy kolejne łatwo przegrać – ocenił w serwisie Polsatu Sport Ireneusz Mazur.
Dwie pięciosetówki
Final Four Ligi Mistrzów rozpoczęło się starciem Halkbanku Ankara z Sir Susa Perugia. Szybki mecz wyłonił pierwszych finalistów – Włochów. W sobotę zagrały dwie polskie drużyny. Jastrzębianie prowadzili już 2:0, ale ostatecznie przegrali w tie-breaku. Warta w finale walczyła z siatkarzami z Perugii, jednak w secie decydującym różnicę mogło zrobić zmęczenie. Włosi byli bardziej wypoczęci, dzięki czemu również bardziej precyzyjni. Polskie ekipy poprzez mecz półfinałowy w sobotę, miały utrudnione zadanie w niedzielę.
– To prawda. Niby zagrały o 14.45, czyli najwcześniej, jak się da, ale i tak organizmy zawodników dostały mocno w kość. Ten wysiłek, który podjęli zawodnicy, był dla nich degradujący. I tak jestem pełen podziwu dla Warty, że zdołała się podnieść, że wspólnie z Perugią stworzyła widowisko. Momentami zawodnicy Warty pozwalali nam zapomnieć o ogromnym zmęczeniu swoich zawodników. Z drugiej strony widzieliśmy takie piłki grane na uwolnienie, żeby tylko złapać oddech, odpocząć, odreagować i szybciej wrócić do równowagi. Dlatego mieliśmy w finałowym meczu Warty taką huśtawkę. Jest jednak coś jeszcze, na co chciałbym zwrócić uwagę – ocenił w rozmowie z Dariuszem Ostafińskim Ireneusz Mazur. Niegdyś siatkarski trener, obecnie ekspert i komentator Polsatu Sport.
Zabrakło woli walki?
Wielu po turniej finałowym zastanawiało się nad przyczyną porażki jastrzębian w półfinale. Ci od początku celowali bowiem w złoto, chcąc poprawić wynik z poprzedniego sezonu. Ireneusz Mazur ma na to swoje spojrzenie.
– Nie wiem, czy wszyscy zawodnicy Jastrzębskiego Węgla byli wojownikami w tych najważniejszych momentach sezonu. Może za bardzo uwierzyli w swoją wielkość. Odniosłem wrażenie, że tam wszystko zaczęło się rozłazić. Ta drużyna potrafiła błyskotliwie wygrać seta, a trzy kolejne łatwo przegrać – stwierdził w serwisie polsatsport.pl.
Krótszy mecz dawał większe szanse
Półfinałowe zmęczenie i krótki czas na regenerację sprawił, że Warcie w ostatnich chwilach finału zabrakło niewiele. Podopieczni Michała Winiarskiego mieli swoje szanse, a największą było zakończenie meczu wcześniej. Obecnie można jednak tylko gdybać.
– Może, jakby Ensing wszedł wcześniej, to udałoby się Warcie wygrać drugiego seta. I wtedy, przy odrobinie szczęścia, mogłoby Zawiercie marzyć o wygranej. Bez tego nie miało jednak szans. Za dużo było dziur, zbyt wielkie zmęczenie, no i dla kluczowego gracza Kwolka ten mecz trwał za długo – ocenił Mazur.