Porażką 0:3 w finale Ligi Mistrzów zakończył sezon Jastrzębski Węgiel. – W każdym secie dwie minuty nieuwagi i traciliśmy po trzy, cztery punkty. Już nie dało się wrócić. Wypunktowali nasze słabości i nie pozostawili nam złudzeń, że to oni wygrali – powiedział po przegranej Jakub Popiwczak.
BEZ ZŁUDZEŃ
Jastrzębski Węgiel do finału Ligi Mistrzów przystępował w roli faworyta. To on zdobył mistrzostwo swojego kraju, a Itas Trentino w Serie A uplasował się tuż za podium. – Włosi nam nie pozostawili złudzeń. Z jednej strony na boisku można było czuć, że jesteśmy blisko, że cały czas na styku, że cały czas równy mecz. W każdym secie dwie minuty nieuwagi i traciliśmy po trzy, cztery punkty. Już nie dało się wrócić. Wypunktowali nasze słabości i nie pozostawili nam złudzeń, że to oni nie grali – ocenił spotkanie libero jastrzębian.
Mistrzowie Polski co prawda w drugim i trzecim secie trzymali się blisko rywala, ale nigdy na tyle, aby mu zagrozić. – Jestem naprawdę zdezorientowany, bo mam wrażenie, że naprawdę czuliśmy się dobrze. Weszliśmy w ten mecz z taką dobrą energią. Każdy z nas był do tego meczu przygotowany. Mieliśmy mnóstwo szans, mam wrażenie, a ich nie potrafiliśmy wykorzystać. W pierwszym secie nasza gra była chaotyczna, szarpana. Proste rzeczy, które zazwyczaj robimy dobrze i idealnie nie wychodziły – tłumaczył Jakub Popiwczak i dodał: – Nie wiem, może trochę presja? Nie wiem, co nam przeszkodziło w tym, żeby zaprezentować swoją najlepszą siatkówkę, ale na pewno to nie był nasz najlepszy mecz – mówił.
ZŁOŚĆ, ROZCZAROWANIE I ZAWÓD
Rok temu Jastrzębski Węgiel również musiał obejść się smakiem. Wtedy przegrał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, ale po zdecydowanie bardziej wyrównanym pojedynku. – Jestem zły. Chociaż zły, to może złe słowo. Jestem rozczarowany i czuję ogromny zawód, bo jechaliśmy drugi raz na finał Ligi Mistrzów z ogromnymi nadziejami. Jechaliśmy tu, żeby po meczu świętować. Jechaliśmy wyobrażając sobie, jak to pięknie może być, a kończymy znowu z niczym – tłumaczył rozgoryczony libero.
Nie był on w stanie ukryć swojego rozczarowania bolesną porażką. – Zwycięzca bierze wszystko, a o przegranym wszyscy za chwilę zapomną. To tak po ludzku boli. Jako sportowcy musimy być do tego przyzwyczajeni. Teraz jesteśmy smutni, jutro będziemy smutni, natomiast za jakiś czas postaramy się o tym zapomnieć i spróbować jeszcze kiedyś znowu wygrać Ligę Mistrzów – zdradził Popiwczak.
DO TRZECH RAZY SZTUKA?
Mistrzowie Polski, w przeciwieństwie do Itasu Trentino, w przyszłym sezonie ponownie zagrają w Lidze Mistrzów i staną przed kolejną szansą na sukces. – Fajnie by było. Natomiast w tym momencie nawet nie mam ochoty o tym myśleć. Mam ochotę zapomnieć o siatkówce i rzucić to w diabły – skwitował gorzko Jakub Popiwczak.
Zobacz również:
Jastrzębski Węgiel nie dojechał na finał? Gladyr: Całkowity paraliż
źródło: inf. własna