Stephen Boyer w ostatnich tygodniach zapracował na przydomek „Kosmita”. Znacząco pomaga Jastrzębskiemu Węglowi w śrubowaniu rekordowej serii zwycięstw, a dla rywali jest prawdziwym utrapieniem. Ci ostatni patrzą na wyczyny francuskiego siatkarza z uznaniem i przyznają, że czegoś takiego jeszcze w PlusLidze nie widzieli.
Po każdym ataku Stephena Boyera w sobotni wieczór zawodnicy Projektu Warszawa bezradnie rozkładali ręce. To samo przeważnie pozostawało póki co w tym sezonie także siatkarzom innych drużyn mierzących się z Jastrzębskim Węglem. A Francuz potrafi brylować nie tylko na skrzydle. Nękanie rywali wychodzi mu również w polu serwisowym i w bloku, przydaje się też w obronie. 26-latek jest w tej chwili najlepszą wizytówką wicemistrzów Polski, którzy śrubują rekordową serię zwycięstw na otwarcie rozgrywek.
Napisać, że Stephen Boyer od półtora miesiąca gra bardzo dobrze, to nic nie napisać. Żartobliwie można stwierdzić, że jest dość samolubny – po dziewięciu kolejkach PlusLigi ma na koncie już pięć statuetek MVP. Poza tym w dwóch z pozostałych czterech meczów wszedł na boisko jedynie na chwilę. Koledzy z zespołu tej dominacji z pewnością nie mają mu za złe, ale on już na samym wstępie podkreśla ich zasługi.
– MVP to indywidualna nagroda, ale w siatkówkę nie sposób grać i wygrywać samemu. Wszyscy zawodnicy u nas spisują się dobrze. Bardzo dobrze pracujemy od początku sezonu – zaznacza w rozmowie ze Sport.pl.
W grze 26-latka zupełnie nie widać, że ma za sobą długi sezon reprezentacyjny. Póki co w ataku jest szybki i dynamiczny. Gdy przypominamy mu, że to dopiero początek rywalizacji klubowej, a przed nim jeszcze kilka miesięcy intensywnej gry, zapewnia z uśmiechem, że nie ma powodu do obaw o jego pokłady siły i energii.
– Jestem młody. Poza tym mamy niesamowity zespół. Jak któregoś dnia będę miał tej energii trochę mniej, to wiem, że Jan Hadrava może mnie zastąpić i zagrać świetnie przeciwko dowolnemu przeciwnikowi. To więc żaden problem – argumentuje mistrz olimpijski z Tokio.
Cały artykuł Agnieszki Niedziałek w serwisie sport.pl.
źródło: sport.pl