Bełchatowianie przegrali już dziesięć meczów w PlusLidze. Spekulacje narosły w momencie, gdy na meczach PGE Skry zaczął pojawiać się były trener bełchatowskiego klubu, a obecnie selekcjoner reprezentacji Polski kobiet Jacek Nawrocki. Czyżby w Bełchatowie szykowała się zmiana trenera?
1:3 z Treflem Gdańsk, 2:3 z Asseco Resovią i 0:3 z Jastrzębskim Węglem. Siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali w swojej hali trzy ostatnie mecze PlusLigi, a w sumie w tym sezonie mają już na koncie dziesięć porażek. Pod znakiem zapytania stanął udział dziewięciokrotnych mistrzów kraju w Pucharze Polski, a nawet awans do play-off PlusLigi. Dla zespołu, który aspiruje do złotych medali ten sezon na razie jest mocno rozczarowujący. Nic więc dziwnego, że coraz częściej padają pytania o przyszłość najmłodszego trenera w lidze 35-letniego Michała Mieszko Gogola. Spekulacje narosły w momencie, gdy na meczach PGE Skry zaczął pojawiać się były trener bełchatowskiego klubu, a obecnie selekcjoner reprezentacji Polski kobiet Jacek Nawrocki. Czyżby w Bełchatowie szykowała się zmiana trenera?
– Nic z tych rzeczy. Rozumiem, że obecność Jacka na trybunach i nasze wyniki wywołują wiele spekulacji, ale zapewniam, że żadnych zmian w sztabie szkoleniowym nie ma – mówi na łamach Przeglądu Sportowego prezes PGE Skry Konrad Piechocki. Przyznaje jednak, że obecność szkoleniowca, który w latach 2010–11 dwukrotnie poprowadził Skrę do mistrzostwa Polski nie jest przypadkowa. – Korzystamy z doświadczenia i wiedzy Jacka, który dzieli się z nami swoimi przemyśleniami i pomysłami. Jest to jednak przyjacielska pomoc na zasadzie burzy mózgów. Po prostu ktoś stojący z boku, może mieć chłodne podejście do sprawy i pomóc zespołowi. Zapewniam, że Nawrocki nie dołączył do sztabu Skry, a Gogol nie przestał być pierwszym trenerem zespołu. Nie będzie też zmian w kadrze zawodniczej – mówi Piechocki.
Przyznaje, że wyniki zespołu są powodem do niepokoju. – Mogę oczywiście tłumaczyć się koronawirusem albo kontuzjami, choćby Taylora Sandera. Fakt jest jednak taki, że wyniki są dalekie od oczekiwanych. Szukamy różnych rozwiązań. Po meczu z Jastrzębiem odbyła się męska rozmowa z zawodnikami i sztabem szkoleniowym – przedyskutowaliśmy sobie wszystko i wierzę, że zaczniemy wygrywać. W końcu niczego poza Superpucharem jeszcze nie przegraliśmy. Jeśli pokonamy Ślepsk Suwałki w zaległym meczu, awansujemy do Pucharu Polski, w Lidze Mistrzów też liczymy na wejście do ćwierćfinałów. Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło nas w play-off PlusLigi – mówi Piechocki.
A co, jeśli zwycięstwa nie przyjdą? – Zbudowaliśmy mocny zespół z dużymi aspiracjami, więc jakaś reakcja zapewne musiałaby nastąpić. Jestem jednak przekonany, że zaczniemy iść do góry. W tej chwili żadnych zmian nie ma i żadnych nie planujemy – mówi Piechocki.
źródło: Przegląd Sportowy