Koniec stycznia i początek lutego oznaczają dla Trefla Gdańsk starcia z Indykpolem AZS Olsztyn. Najpierw w niedzielę o godz. 17:30 Gdańskie Lwy zmierzą się z olsztynianami w stolicy Warmii i Mazur, a następnie w czwartek 4 lutego o godz. 15:00 zespoły spotkają się w ERGO ARENIE w zaległym meczu 10. kolejki PlusLigi. – Takie ułożenie terminarza nie ma dużego wpływu na naszą grę, choć oczywiście daje szansę przygotowania do kolejnego spotkania na bazie tych najświeższych informacji, co zrobiliśmy źle, a co było dobre – ocenił Kewin Sasak, atakujący Trefla Gdańsk.
W ramach swojego ostatniego styczniowego meczu Trefl Gdańsk zmierzy się w najbliższą niedzielę z Indykpolem AZS Olsztyn. Gdańszczanie przystępują do tego starcia po wygranej bez straty seta ze Stalą Nysa. Indykpol AZS, choć w ligowej tabeli plasuje się siedem pozycji niżej od Trefla, w ostatnich dwóch swoich spotkaniach zdobył cztery punkty z wiceliderem tabeli Jastrzębskim Węglem – najpierw sensacyjnie wygrywając za pełną pulę, a następnie kończąc spotkanie z jednym „oczkiem” po tie-breaku. W styczniu olsztynianie wygrali także za trzy punkty z ostatnim rywalem Trefla – nyską Stalą – oraz musieli uznać wyższość VERVY Warszawa ORLEN Paliwa. – Patrząc na ostatnie wyniki zespołu z Olsztyna, na pewno ich forma idzie w górę, grają dobrze i musimy się nastawić na ciężki mecz. Z drugiej strony my też mamy sporo czasu na przygotowania do tego rywala, ponieważ gramy po tygodniu od ostatniego spotkania, a nie tak jak ostatnio co trzy dni. Wiemy, że będzie to ciężki mecz, ale zrobimy wszystko, by przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę – mówił atakujący Trefla Gdańsk Kewin Sasak.
Gdańszczanie z olsztynianami najpierw zmierzą się w hali Urania, by pięć dni później, w czwartek 4 lutego o godz. 15:00, spotkać się w ERGO ARENIE. Jak mówi atakujący gdańskiej drużyny takie ułożenie terminarza nie ma zbyt dużego wpływu na grę, a jedynie można je wykorzystać do jeszcze lepszego przygotowania do kolejnego meczu. – Rewanż prędzej czy później na pewno by się odbył. Dużego wpływu na naszą grę nie ma takie ułożenie terminarza, choć oczywiście daje szansę przygotowania do kolejnego spotkania na bazie tych najświeższych informacji, co zrobiliśmy źle, a co było dobre z tym konkretnym przeciwnikiem – ocenił Sasak.
Czwartkowy mecz będzie zaległym spotkaniem z 10. kolejki PlusLigi, czyli ma znaczenie dla ułożenia tabeli przed losowaniem par ćwierćfinałowych Pucharu Polski. Obecnie w stawce po 13 kolejkach Trefl plasuje się na piątym miejscu, ale jeśli PGE Skra Bełchatów nie zdobyłaby pełnej puli w meczu ze Ślepskiem Malow Suwałki (poniedziałek 1 lutego), gdańszczanie mają szansę uplasować się na czwartej pozycji i do losowania przystąpić jako drużyna rozstawiona. To oznacza, że Trefl w starciach ćwierćfinałowych, które rozgrywane będą 16 i 17 lutego mógłby trafić na piąta lub szóstą drużynę PlusLigi albo BBTS Bielsko-Biała lub BKS VISŁĘ Bydgoszcz z TAURON I ligi. – Bardzo się cieszymy z awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski. Póki co w tej małej tabeli po 13 kolejkach jesteśmy na piątym miejscu, ale jeszcze jeden zaległy mecz przed nami. Oczywiście pozycja w tabeli przed losowaniem ma znaczenie, ponieważ cztery drużyny będą rozstawione. Dalej więc jeszcze walczymy i następnie będziemy chcieli wykorzystać swoje szanse w ćwierćfinale – mówił Kewin Sasak.
W Olsztynie Kewin Sasak będzie podstawowym atakujących gdańszczan, bowiem Mariusz Wlazły ćwiczy jeszcze indywidualnie po kontuzji, której doznał w Nysie. Kapitan będzie jednak razem z drużyną w hali Urania i razem z Mateuszem Miką, który rehabilituje się po zerwaniu więzadła krzyżowego w kolanie będą wspierać swoich kolegów zza krótkiej bandy boiska.
źródło: Trefl Gdańsk