Podopieczni trenera Kovaca po wyjazdowym zwycięstwie 3:2 we własnej hali pokonali bułgarski zespół 3:1 i awansowali do ćwierćfinału Pucharu CEV. – Nie było tak łatwo, nie powiem, że to był spacerek. Szkoda, że nie widzieliście tego meczu u nich, to było ciekawe doświadczenie pojechać w ośmiu i zagrać – przyznał po wtorkowym pojedynku Karol Kłos.
PGE Skra Bełchatów wywiązała się z roli faworyta i pokonała po raz drugi Neftohimik Burgas w Pucharze CEV, awansując do kolejnej rundy. – Ten drugi set wydarł się spod naszej kontroli. Możemy być źli na to, bo czuliśmy, że możemy wygrać, a w końcówce nie skończyliśmy dwóch, trzech piłek, głupie błędy. Skończyłoby się to trochę szybciej, a trzeba było włożyć jeszcze trochę siły. Nie było tak łatwo, nie powiem, że to był spacerek. Szkoda, że nie widzieliście tego meczu u nich, to było ciekawe doświadczenie pojechać w ośmiu i zagrać – powiedział Karol Kłos.
Bełchatowianie nie mają zbyt wiele czasu na spokojne treningi. W sobotę we własnej hali podejmą Jastrzębski Węgiel. Następnie w środę 26 stycznia zagrają w Pucharze Polski z Asseco Resovią Rzeszów (pozostałe starcia tej rundy Pucharu Polski odbędą się 19 i 20 stycznia), a w sobotę 29 stycznia bełchatowian czeka wyjazdowy mecz z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. – Na takie mecze się czeka. Po to się trenuje, gra, po to się haruje, żeby sprawdzać się w takich meczach. Mieliśmy pewne zdrowotne przygody. Mam nadzieję, że to już za nami i przystąpimy w pełni sił. Jastrzębie to pierwszy przystanek, później mamy samą górę, jeszcze Resovia w Pucharze Polski. Najbliższe dwa-trzy tygodnie zapowiadają się bardzo ciekawie dla nas – skomentował bełchatowski środkowy.
Starcia bełchatowian z rzeszowianami wiążą się z większym ładunkiem emocjonalnym. Ostatnio zespoły mierzyły się ze sobą pod koniec listopada w lidze. W Bełchatowie 3:2 wygrali gospodarze. – W Resovii też są same znajome twarze. Zacieramy ręce. Pamiętam boje o mistrzostwo przeciwko Resovii i chyba stąd to się wzięło. To Resovia zabrała PGE Skrze Bełchatów ósmego z rzędu mistrza Polski. Od tamtej pory iskrzy i fajnie. To są fajne boje, większa adrenalina, większe emocje, więcej kibiców w hali. Nie możemy się doczekać – przyznał Kłos.
źródło: opr. własne, polsatsport.pl